Nie sprzątam na święta, bo gotuję. Jednogarnkowe cuda [PRZEPISY]

Powinnam napisać, że nie sprzątam na święta, bo nie lubię. Ale tak naprawdę nie sprzątam, bo gotuję. Ale żadne tam pierogi i makowce. Jednogarnkowe pyszności. By się nie zmęczyć przed świętami (ani po).

Nie znoszę sprzątać, sprzątanie mnie męczy w taki sposób, jak nie lubię być zmęczona i podejrzewam, że wymaga jakiś nadprzyrodzonych zdolności. Kiedy zaczynam sprzątać, za kilka godzin łapię się na tym, że chodzę z jakimiś kompletnie nieważnymi duperelami z kąta w kąt i próbuję je gdzieś upchnąć, a mieszkanie wcale nie wygląda lepiej. Nie wygląda, bo po prostu przeniosłam mój bałagan z jednego miejsca w drugie. Ale, ale, żeby nie było, że jestem taką kijową panią domu. Świetnie piorę (w pralce), nieźle rozwieszam pranie i ewentualnie odkurzam, ale najlepiej z tego wszystkiego gotuję. Na co dzień i od święta też, choć nie ukrywam, że to gotowanie na co dzień bardziej mi się podoba, bo zajmuje mniej czasu i jest pyszniejsze. Wspanialsze. Bardziej kreatywne.

Zaczęłam gotować w liceum , kiedy mama odmówiła współpracy przy mojej diecie wegetariańskiej. I dobrze zrobiła, dziś to widzę. Zaczęłam gotować, bo jedzenie "na mieście" prawie zawsze kosztuje mnie ból brzucha, poza tym, heloł, nie mam tyle hajsu, żeby codziennie jeść "na mieście". Zaczęłam gotować, bo tylko w ten sposób wiem, co naprawdę znajduje się w moim jedzeniu. Zaczęłam gotować jeszcze bardziej, bo od jakiegoś czasu jestem na tej cholernej bezglutenowej i bezlaktozowej (jeśli pytacie mnie, czy tęsknię za chlebkiem z masełkiem, to tak, każdego dnia. Piwa piję dużo mniej, choć znalazłam bezglutenowe odpowiedniki, ale wiadomo, jak wszystko bezglutenowe, tak i to jest bardzo drogie), a ta dieta to już nie jest taki pikuś. Trzeba się jednak troszkę przyłożyć, bo glutenik skrada się podstępnie w wielu nieoczekiwanych produktach. Laktoza zresztą dzielnie mu w tym towarzyszy.

Bardzo się cieszę, że moje dzieci też już porzuciły mięso , jedno z wyboru, drugie z nielubienia, bo wreszcie mogę gotować jeden gar czegokolwiek. No właśnie. I tu dochodzimy do sedna. Ja na gotowanie nie mam czasu, zupełnie tak samo, jak wszyscy inni ludzie, których znam, którzy muszą pracować, a oprócz tego robić te tysiące innych rzeczy nazywanych życiem. Nie mam czasu na przygotowywanie wielodaniowych obiadków, deserów, sufletów i innych bardzo skomplikowanych rzeczy. Nie mam czasu na pieczenie ciast (ok, ciast nie lubię, więc nie chce mi się ich piec, uf), poza tym ciasta to słodycze, a nie obiad. A ja jestem skupiona na obiedzie. Zaprogramowana na obiad. Tego obiadu ma być dużo, ma być szybki do zrobienia i z warzyw. Dlatego właśnie wiele lat temu kupiłam sobie woka. Albo wok, jak kto woli.

Odkąd go sobie kupiłam, właściwie nie używam żadnego innego garnka. Bo wok jest wygodny, duży, łatwo się myje. To nie jest taki prawdziwy wok, bo mam kuchnię elektryczną, więc ten mój musi mieć dno spłaszczone. To jest taki "a la wok", ale i tak go kocham i nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Bo w tym właśnie moim ukochanym garze gotuję sobie i rodzinie potrawy jednogarnkowe, których przygotowanie zajmuje mi około pół godziny. Mniej więcej tyle mam czasu rano przed wyjściem do pracy. I wtedy gotuję. Dlaczego nie wieczorem? Bo wieczorem chodzę na treningi. Wieczorem przygotowuję sobie ewentualnie kaszę (gotuję ją, żeby była gotowa na rano, chyba że będę używać jaglanki, która gotuje się superszybko, więc nie ma sensu robić tego wieczorem), fasolę, cieciorkę lub cokolwiek innego, co wymaga namoczenia i dłuższego gotowania. I jak już mam wszystko gotowe, to rano tylko ciacham warzywa, smażę je w woku, potem dodaję kaszę albo i nie i już. Mniej więcej na tym to gotowanie polega. To w jednym garnku i w pół godziny. Co dodam - zależy głównie od tego, co mam w lodówce. A że mam obsesję na punkcie pełnej lodówki, to raczej mam w czym wybierać. Zawsze włoszczyzna (na ewentualną zupę, zupy robi się ekstra szybko), cebula, czosnek, ziemniaki, papryka, ostatnio jarmuż, szpinak, cukinia, ostatnio słodkie ziemniaki, kalafior, brokuły. Czasem pieczarki, seler naciowy. W szafce mleko kokosowe, groszek, kukurydza, fasola w puszce. W tzw. suchych to nawet nie pytajcie, muszę mieć wszystko do wyboru, bo inaczej mam lęki. A ponieważ pora dobra na katar i wszelkiego rodzaju przeziębienia, ostatnio wygrywa jaglanka. Na wszelkie możliwe sposoby.

Jaglanka nr 1: z cieciorką i szpinakiem

Podsmażyłam cebulę na oleju, dodałam czosnek, wrzuciłam świeży szpinak, poczekałam, aż zmaleje. Jak zmalał (jeju, jak on się kurczy!), dodałam kaszę jaglaną i cieciorkę, tym razem z puszki, bo akurat miałam. Do tego oczywiście kurkuma, której używam zawsze, czarnuszka, bo ostatnio lubię, ziarna słonecznika i dyni. Już w misce posypałam kiełkami słonecznika, które kocham najbardziej ze wszystkich i pomidorki truskawkowe, które jako jedyne pachną nawet zimą. Jadłam na śniadanie.

jaglankajaglanka Ręka Słabe zdjęcie: red. Ręka

Jaglanka nr 2: zpieczarkami, groszkiem i koperkiem

W ukochanym woku podsmażyłam cebulę, czosnek, wrzuciłam pieczarki pokrojone w całkiem grube półplasterki. Podsmażyłam, popieprzyłam, bo pieczarki bardzo lubią pieprz. Dodałam jaglankę, zielony groszek i koperek. Kurkumę, pestki dyni, bo słonecznik mi się skończył. Chciałam posypać kiełkami słonecznika, ale nie chciałam, żeby jaglanka nr 2 wyglądała jak ta z numerem 1. Ach, sos sojowy bezglutenowy też był grany.

jaglankajaglanka Ręka Słabe zdjęcie nr 2: red. Ręka

Jaglanka nr 3: s uperszybkie chilli sin carne

Podsmażam w moim ukochanym woku cebulę i czosnek. Szybko dodaję paprykę. Dam jej chwilę, ale nie za długą. A potem już banał, bo z puszki, mówiłam, że to bardzo szybkie danie jest. Czerwona fasola i kukurydza. Na koniec przecier pomidorowy, ja akurat jeszcze mam swój, ale można dodać pomidory z puszki również. Na koniec jaglanka. Przyprawy? Kurkuma, kumin, harissa, czerwona czubrica, bo sobie ostatnio kupiłam i lubię. Ale może być po prostu papryka i chilli. Albo cokolwiek innego. Ja wiem, że rzeczy z puszki nie są jakoś szczególnie zdrowe, ale czasem naprawdę nie ma ani lepszego pomysłu, ani czasu.

jaglankajaglanka Ręka Słabe zdjęcie nr 3: red. "nie wie, a pisze" Ręka

Po więcej szybkich, jednogarnkowych przepisów zapraszam na www.jedengarnek.pl. i na Facebooka rzecz jasna. Po co sprzątać, jak można takie fajne przepisy testować?

Anka Rączkowska, Foch.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA