Nie sprzątam na święta, bo wolę wyjechać z dziećmi

Trudno być razem z bliskimi, cieszyć się ich obecnością i wspólnie przeżywać czas, kiedy człowiek pada zmordowany na pysk. Więc nie sprzątam na święta nie tylko dlatego, że nienawidzę sprzątania, ale też dlatego, że wolę czmychnąć gdzieś z dzieciakami.

rys. Magda Danaj

Święta Bożego Narodzenia w świecie wielopokoleniowych tradycjonalistów to piekło porządków. Nieustanna krzątanina, mnożenie obowiązków, piętrzenie problemów, strzępienie nerwów, wreszcie następuje ogólne rozstrojenie nerwów, które może doprowadzić do eksplozji.

Niestety, świat jest tak skonstruowany, a ludzie na tyle niedoskonali, ze pewne rzeczy nie chcą iść w parze ze sobą. Na przykład codzienna praca i prowadzenie domu nie próbują się nawet zgrać z przygotowaniem idealnej wieczerzy wigilijnej dla całej rodziny . Całej. W sensie dla matki, babki, ciotki i teściowej też. Dzieci oczywiście nie ułatwiają zadania. Wszyscy dobrze wiemy, że kiedyś było inaczej, oraz gdy my byliśmy w wieku naszych pociech, to sami wszystko robiliśmy, a mama z ciocią tylko stały z boku i wzdychały z zachwytu jak pięknie wycieramy kurze w kątach Tak, tak, oczywiście.

Świąteczna atmosfera najładniej wychodzi na fotkach ze stocka; źródło: MorgueFile.comŚwiąteczna atmosfera najładniej wychodzi na fotkach ze stocka; źródło: MorgueFile.com Świąteczna atmosfera najładniej wychodzi na fotkach ze stocka; źródło: MorgueFile.com MorgueFile.com

Nawet, jeśli święcie wierzycie w to, że nie ma nic lepszego niż domowa Wigilia (to prawda, o ile pozostawimy ją taką, jaka jest - w sferze wyobraźni), musicie przyznać uczciwie, że wszystko, co ją poprzedza od strony przygotowań bywa bardzo stresujące. Im bardziej się staramy, tym bardziej jest nerwowo. Gdy zaś okazuje się, że zamiast cieszyć się wspólnie spędzanym czasem trzęsiemy się z wściekłości, że uszka się zlepiły, barszcz stracił kolor, a dzieci, ech dzieci, jak zwykle nie chciały chodzić jak w zegarku - powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. Oto pewne priorytety przesłoniły nam inne, równie ważne.

Trudno być razem z bliskimi, cieszyć się ich obecnością i wspólnie przeżywać czas, kiedy człowiek pada zmordowany na pysk i jeszcze jego ambicje kwilą, bo oto został niedoceniony, a cały porządek szlag trafił. Nie sprzątam więc na święta nie tylko dlatego, że nienawidzę sprzątania, ale też z tego powodu, że wolę czmychnąć gdzieś z dzieciakami.

Jednym z takich moich pomysłów na ucieczkę jest wyjazd w góry. Zaspokaja atawistyczną potrzebę doznawania białych świąt. Oczywiście nie zawsze ten śnieg się przytrafia, na przykład dwa lata temu halny tak przegonił chmury śniegowe, że biegaliśmy w tiszertach po trawie na górskiej łące. Zawsze to lepsze, niż kiszenie się w mieście. I zdrowsze- dla dzieci zwłaszcza. Poza tym wyobraźcie sobie - górski domek, na zewnątrz huczy wicher, prądu brak, bo linie pozrywane, a wieczerzę wigilijną spożywamy przy świeczkach. Co to było za przyjemne przeżycie... W domu tez można, jasne, ale to nie to samo.

Przedświąteczne porządki mogą być potrzebne (bo brudno) i pouczające ("dyscyplina!" oraz "więc tu się podziała moja ukochana zabawka, którą zgubiłem zeszłej zimy!"), ale znacznie zdrowiej dla dzieci i ich rodziców jest wykorzystać okres świąt na dyskretne ulotnienie się z dala od epicentrum wielkiej czystki.

Zamiast wywnętrzać się i gderać nad głowami pociech, możecie spędzić poranek aktywnie i zdrowo, a popołudnie - cóż. O ile się dobrze zakręcicie i zaklepiecie nocleg w fajnym miejscu - może obfitować w pyszne dania tradycyjnej kuchni, które poda wam właściciel apartamentu, który sobie wynajmiecie. Ewentualnie zjecie to, co chcecie i sami przywieźliście z domu/ze sklepu/ze stoiska z garmażerką". Pan Jezus się nie obrazi jak stół się nie będzie uginał od nadmiaru potraw. Maria nie splunie gniewnie widząc nieumyte okno.

zimazima zima zima

Tradycje są piękne, ale składanie na ołtarzu męczących przyzwyczajeń własnego zdrowia i zdrowia najbliższych? Serio? Może to dobry moment, żeby znów porozmawiać o co chodzi w obchodzeniu świąt Bożego Narodzenia. Lepsze czyste serce, niż czyste firanki. Czy coś w tym stylu. A może: lepsze zakwasy po nartach i siniaki po snowboardzie, niż odciski po mopowaniu i wysypka na dłoniach po detergentach.

Dominika Węcławek, Foch.pl

KONKURS

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.