MRU(czę) z zadowolenia - relacja z wyjazdu do MRU cz.1

Piękna przyroda, niesamowite widoki, świetna atmosfera i wyjątkowe zabytki - to wszystko znajdziecie w okolicach Międzyrzecza. A co ważniejsze nawet w szczycie sezonu bardzo łatwo uciec tu od turystów.

Zaczniemy od Pniewa . Nie dlatego, że jest największe, wręcz przeciwnie. Za to ma znaczenie strategiczne, zwłaszcza dla miłośników militariów, bunkrów i tuneli, oraz dla fanów nietoperzy.

Foch jedzie do MRU! / fot. Dominika WęcławekFoch jedzie do MRU! / fot. Dominika Węcławek Foch jedzie do MRU! / fot. Dominika Węcławek Foch jedzie do MRU! / fot. Filip Chlebda

W Pniewie znajduje się bardzo wyjątkowe muzeum - Muzeum Fortyfikacji i Nietoperzy . Łatwo je wypatrzeć - betonowy pawilon wymalowany w maskujące wzory odcina się na tle okolicznych domków kształtem i kolorem. Czasem słychać tu charakterystyczny, donośny warkot silnika starego UAZa, a czasem gwar rozentuzjazmowanych turystów. Dla wielu przyjezdnych to właśnie tutaj rozpoczyna się pierwsza przygoda z niesamowitym systemem fortyfikacji znanym dziś jako MRU .

Wśród okolicznych zagajników, na porośniętych kępami krzewów pagórkach kryją się charakterystyczne zielone kopuły różnych rozmiarów zatopione w grubych, wzmacnianych bazaltowym kruszywem żelbetowych ścianach. To miejscowe góry lodowe - choć ledwie wystają na powierzchnię, ich wysokość nierzadko przekracza kilkadziesiąt metrów. Wystarczy dostać się do środka, by przekonać się jak daleko w głąb drążyli niemieccy budowniczowie, gdy w połowie lat trzydziestych XX wieku pracowali w pocie czoła nad stworzeniem zupełnie nowej, niemozliwej do pokonania linii broniącej dostępu wrogich wojsk na teren Trzeciej Rzeszy.

Głęboko! / fot. Dominika WęcławekGłęboko! / fot. Dominika Węcławek Głęboko! / fot. Dominika Węcławek Głęboko! / fot. Filip Chlebda

Wymalowane na biało, zadbane, osuszone podziemne korytarze rozciągające się między dwoma Panzerwehrkami (na które wszyscy mówią po prostu "bunkry") należącymi do grupy warownej Scharnhorst  - to doskonałe miejsce, by zaspokoić pierwszy głód emocji związanych ze spacerami w tunelach. Są tu dobrze przygotowane informacje, schematy, a miejscowi przewodnicy to najczęściej ludzie, którzy w tych podziemiach zostawili swe serca.

Komu zasmakowały takie eskapady, ten może wybrać się dalej. W okolicy są jeszcze dwie wyjątkowe pętle - Nietoperska i Boryszewska . Tam lepiej nie debiutować bez przewodnika, dobrego, mocnego oświetlenia i świetnej orientacji w terenie. Rozgałęziające się tunele, które raz się zapętlają (stąd nazwa), innym razem odbijają w dal, prowadząc do podziemnych dworców kolejek - to miejsca magiczne. Tu panuje nie tylko inny mikroklimat (latem zimno, a zimą ciepło), a dźwięk na każdym odcinku rozchodzi się inaczej. Tu też i czas płynie w nieco inny sposób - dlatego warto też mieć ze sobą coś do zjedzenia i wypicia (a śmieci nie zostawiać po sobie w podziemiach!).

Korytarze / fot. Dominika WęcławekKorytarze / fot. Dominika Węcławek Korytarze / fot. Dominika Węcławek Korytarze / fot. Filip Chlebda

Nie każdy jednak lubi unikać światła słonecznego. Dla amatorów pieszych wędrówek świetną opcją jest spacer w dowolnym kierunku między zębami smoka. Te żelbetowe wypustki mające uniemożliwić przedarcie się przez umocnienia czołgom wroga do dziś tkwią tu głęboko w ziemi.

My wybraliśmy się też na kilka krótkich wypadów samochodowych - trudno bowiem usiedzieć na miejscu, gdy w okolicy jest do wytropienia świetnie zachowany most obrotowy, wokół którego śpiewają ptaki i żaby, a tuż obok aż prosi się o krótkie zwiedzanie wpół opuszczone miasteczko poradzieckie.

Jeżdżąc, spacerując, schodząc pod ziemię i wspinając się na strychy opustoszałych budynków - w ciągu tego dwudniowego wypadu zobaczyliśmy całkiem sporo intrygujących miejsc. Jakby tego było mało - w samym Pniewie , gdzie urządziliśmy sobie naszą małą samochodową bazę wypadową - spotkaliśmy świetnych ludzi, którzy mieli do opowiedzenia niejedną ciekawą dykteryjkę związaną z tym rejonem.

Taka maszyna! / fot. Dominika WęcławekTaka maszyna! / fot. Dominika Węcławek Taka maszyna! / fot. Dominika Węcławek Taka maszyna! / fot. Filip Chlebda

Dziś zaś idę spać szczęśliwa także z innego powodu: moje drugie marzenie (pierwsze to odwiedzić kilka mniej uczęszczanych tuneli) związane z tym wypadem zostało spełnione - siadłam za kółkiem przepięknego, siedmiotonowego transportera opancerzonego BTR-152 . Co więcej, pozwolono mi prowadzić tę cudną bestię. Ależ to jest przeżycie! O wszystkim, co mnie spotkało podczas tego wyjazdu opowiem więcej, jak się wyśpię w mniej mroźnych i mniej kompaktowych warunkach, tymczasem kończę nadawanie, dojeżdżam do domu, rzucam plecak i idę się cieszyć dobrodziejstwem znanym jako wanna ciepłej wody.

PS. W czasie mojego pobytu w MRU nie ucierpiał żaden transporter opancerzony ani żadne drzewo, samochód i człowiek znajdujący się w jego zasięgu.

Copyright © Agora SA