Nie panikuj! rys. Magda Danaj
Nie ma sensu, idę stąd.
- Siedź! Siadaj! Sama nie będę wracała.
- Oj przyjdę za tydzień. Czy dwa. Chlorem wali.
- Możesz się uspokoić? Przyszliśmy, czekamy, zbadamy się. Siad!
- Zobacz te ulotki, przecież to tylko reklama koncernów!
- Pewnie, lepiej jakby leżały te ze steakhouseów?
- Coś nie mam dzisiaj nastroju.
- A kiedy miałeś? Jasne, przeziębienie - wódka z pieprzem. Noga boli - chińska maść z kotkiem z rynku. No, kiedy? Proszę, teraz wstaniesz i powiesz ładnie, kiedy ostatnio byłeś u lekarza. Ha?
- Byłem. Jak fajki rzucałem.
- Taaa, prawie się popłakałam ze wzruszenia. Kropelki do oczków i na gardło coś przepisał. Ojojoj, biedny miś, schorowany...
- Przestań, ciśnienie miałem!
- No miałeś, bo ci odholowali samochód. A tak to kiedy?
- ... cholerne koncerny. Przecież oni tylko kasę od ludzi wyciągają...
- Kiedy?
- Co "kiedy"?
- Kiedy się badałeś, tak cały?
- A po co? Przecież dobrze się czuję.
- A mówiłeś, że coś tam kłuje pod serduchem. I nie podoba mi się, jak kaszlesz rano.
- A mnie się nie podoba jak chodzisz i tak tyłkiem kręcisz i patrzą, wypominałem kiedyś? Hę?
- Spadaj. Pójdziesz po kawę?
- Ooooo... Jasne! Do domu?
- Przy wyjściu mają automat.
- Pff... Bez cukru?
- Pewnie, że bez, oddajemy mocz przecież!
- Ja już oddałem.
- Gdzie?
- Nie oglądaj się. Pielęgniarka coś podejrzewa.
- Usiądź, uspokój się. Czemu tak się boisz tych badań?
- Nie cierpię lekarzy.
- No to wiem, ale dlaczego?
- Bo oni... oni... żerują na ludzkim nieszczęściu. Jak dentyści. Jak jest dobrze to są zbędni. A dopiero jak coś się psuje to: - Hohoho, tu pana mamy!
- Ten mój pan doktor jest bardzo miły.
- A na co on cię bada?
- Na wszystko. To pierwszy kontakt. Cipkę, piersi, gardło - wszystko.
- ...
- Siadaj!
- ...
- To nie on, usiądź, nie rób mi siary, no weź!
- To ten?
- Ten. Ciiiiicho!
- Eeee... Mały taki. Chudy. Bym mu dojebał.
- No pewnie, pewnie. Czemu tak się nie lubisz badać?
- Pamiętasz kreskówki ze strusiem i kojotem?
- Jasne.
- No. To jak kojot tak biegł nad przepaścią...
- To co?
- Biegł, dopóki w dół nie spojrzał. A jak już spojrzał...
- To co?
- To spadł! Dostrzegasz podobieństwo?
- Hm. No chyba nie.
- A jak mi cystę znajdą? Albo coś w siusiaku? Albo w gardle? Albo....
- To wyleczą. Jest możliwość, żebyś nie panikował?
- Chyba żartujesz. W życiu nie byłem tak opanowany.
- O, patrz! Mój numerek się wyświetlił! Wchodzę.
- Trzymam kciukasy.
- Patrz, twój też, masz tam iść, tam pod siódemkę. Nie w tę stronę... Już, sekundkę, panie doktorze, przepraszam, ale mąż mi ucieka...