Czego w szkole nie nauczyli, a dobrze umieć, bo to się w życiu przydaje

Szkoła uczy rzeczy, które niekoniecznie przydają się w dorosłym życiu (zawodowym zwłaszcza) - bo czy wielu z was korzysta z wiedzy np. o rozwoju pantofelka? Są za to przydatne umiejętności, których szkoła nie uczy i trzeba się dokształcać samemu.

Nie wszystkiego szkoła uczyNie wszystkiego szkoła uczy Nie wszystkiego szkoła uczy Nie wszystkiego szkoła uczy

To tu, to tam czytam: szkoła nie uczy tego, szkoła nie uczy tamtego. Kiedyś nauczyciel historii powiedział nam: "szkoła nie uczy, uczycie się wy!" . Prawdę mówiąc był złym nauczycielem i tak uzasadniał swoje lenistwo. Mimo to po latach się z nim zgadzam. Większości umiejętności, które wykorzystuję dziś w życiu, nauczyłam się rzeczywiście poza szkołą, jeszcze przed szkołą albo sporo po niej. Od rodziców, trenerów, nauczycieli, przyjaciół, koleżanek i kolegów z pracy. Sama. Czasem niestety na błędach, czasem - na szczęście - na błędach. Nieliczne zawody wykorzystują wiedzę szkolną i akademicką w praktyce, a w życiu to już w ogóle nikt nie uwzględnia sposobu rozmnażania pantofelka (choć tak bardzo to ciekawe i warto to wiedzieć). W oczekiwaniu na lepsze jutro (zabrzmiało nowomową, co?) możemy pokusić się o rozszerzenie programu nauczania samych siebie. Na ten ze szkoły i tak mamy mizerny wpływ, a nam już nie pomoże. Oto umiejętności, których nie uczą w szkole, a warto je umieć, bo dzięki nim życie staje się nieco łatwiejsze. Czasami.

Finanse

Jaki procent z miesięcznego uposażenia wydać na codzienne wydatki, na mieszkanie, a ile odłożyć na starość? Czy i jak zabezpieczać się w razie choroby, edukacji dzieci i realizacji marzeń? To wszystko jest policzone przez ekonomistów i można to sprawdzić. Jak wziąć kredyt i czy w ogóle? Zarządzanie codziennym budżetem domowym . Kwestia potrzeby wydatków, zbytki i nadmiary. Dlaczego bez wzdrygania liczyłam w liceum całki, a dziś mam drgawki przed uzupełnieniem PIT-a? To wszystko można było zacząć już od świnki-skarbonki, a nie z kalkulatorem walut przy dwudziestej siódmej racie z kredytem we franku (który zresztą w ostatecznym rachunku wcale nie musi okazać się droższy). Może w kraju, gdzie wielu żyje od wypłaty do wypłaty, nauczanie takie byłoby strzałem w kolano...?

Grosik do grosika... / fot www.pexels.com CCoGrosik do grosika... / fot www.pexels.com CCo Grosik do grosika... / fot www.pexels.com CCo Grosik do grosika... / fot www.pexels.com CC0

Zaradność życiowa

Niby jest w szkole technika, ale znajomy chłopiec już trzeci semestr szyje lalki. Gwoździa w szkole nie wbijali nigdy. Gotowanie się zdarza, ale tylko w niektórych szkołach. A można by się także nauczyć sprytnie kupować, by nie marnować - także żywności. Obsługa wiertarki, otwieranie słoików i najprostsze czynności z gatunku "zrób to sam" - tego wszystkiego trzeba nauczyć się w domu. I bynajmniej nie dlatego, że dziewczyna wyzwolona ma być Zosią Samosią. Po prostu to jest bardzo przydatne. Ostatnio sąsiadka wkrętarką uratowała trzech uwięzionych w pokoju kilkulatków (od lat 2 do 5). Dlatego szanowne panie (i panowie też), jak w szkole nie nauczyli, a nie macie gdzie, to są stolarnie dla kobiet (i nie tylko), gdzie szybciutko nadrobicie zaległości. A co? Tylko dzieci mogą się uczyć?

Jak się uczyć

O tym, że w szkole tego brak pisała rok temu Agnieszka Durska . Ciekawa sprawa. Na razie nie mam problemu z nadmiarem prac domowych, bo już do szkoły nie chodzę, ale w końcu człowiek uczy się przez całe życie. Dopiero na drugich studiach (i to za granicą), powiedzieli mi rzeczy, które ułatwiłyby mi naukę już od szkoły podstawowej. O tym, jak się uczyć efektywnie języków obcych, co ile warto zrobić przerwę i jak się zrelaksować, o której porze dnia w zależności od wieku wiedza przyswajana jest najłatwiej i jakie znaczenie ma ruch na świeżym powietrzu. Że łatwiej się zapamiętuje chodząc (nawet na czworaka), a najbardziej kreatywne rozwiązania przynosi bieganie lub basen. Przede wszystkim załamał mnie fakt, że młodzież (tak do czterdziestki) najlepiej uczy się wieczorową porą i nocą, a ranki są absolutnie nie dla niej. Odwrotnie dzieje się w jesieni życia. Prawdopodobnie dlatego szkoły nie są wieczorowe - ze względu na nauczycieli, a nie uczniów. To wszystko jest zbadane. I bardzo przydatne w czasach przebranżawiania się, nowych technologii i pędzącego postępu. Nie tylko w szkole, ale także w pracy i w domu. A ani dziesięciolatek, ani maturzysta raczej nie trafi na artykuł o tym temacie. Miło by było, gdyby ktoś, nawet nie dzieciom, ale chociaż rodzicom o tym napomknął. A dla nas wniosek taki - do czterdziestki siedzimy po nocach, po czterdziestce wchłaniamy z rana. Będzie nam łatwiej.

Asertywność

To pojęcie, które czasem omawia się na języku polskim i wiedzy o społeczeństwie. Tylko teoretycznie. Trzeba trafić na wyjątkowego nauczyciela, żeby móc zaprezentować własną postawę asertywną. Nie chodzi o to, że "nie odrobiłem lekcji, bo nie" (to jest arogancja i chamstwo), ale raczej o to, że "Słowacki - moim zdaniem - wielkim poetą nie był" lub "uważam, że wejście do UE nie dało nam wielu korzyści" . O ile w dobrym liceum można mieć całkiem sprzyjające warunki do uczenia się asertywności i dyskutowania, o tyle w podstawówce nie ma na co liczyć. Warto trenować w domu, na rodzicach, mężu i dzieciach, bo w pracy to bardzo przydatna umiejętność. Dzięki niej lepiej negocjujemy, nie damy się wykorzystać (tak łatwo) i wejść sobie na głowę. O ile nasz szef to zdzierży.

Krytyczne myślenie

Wiążące się bardzo z asertywnością - żeby w końcu nie dać się zmanipulować i jeszcze do tego ładnie i bez obrażania obronić swoje racje lub wyrazić wątpliwości. Czasem tylko dla dobra dyskusji. Żeby przejrzeć prasę i portale od lewa do prawa (także ze skrajnościami) i wyciągnąć własne wnioski. Żeby wiedzieć czemu identyfikujemy się z taką, a nie inną postawą, z taką, nie inną gwiazdą lub tym konkretnym pisarzem. Żeby nie wierzyć idiocie (naszym zdaniem) na słowo, a co do słów autorytetu też chociaż czasem mieć wątpliwości. I wiedzieć, że istnieją podteksty. Może się zdarzyć, że gdzieś na studiach o tym napomkną, jeśli znajdą chwilę. Ale też nie na każdych. Bo wielu wykładowców ma "moją mojszość" wbudowaną w system nauczania.

Narzędzie? Nie wiem do czego służą, ale potrafię pisać pismem technicznym (PO CO?!) / fot. www.pexels.com CCoNarzędzie? Nie wiem do czego służą, ale potrafię pisać pismem technicznym (PO CO?!) / fot. www.pexels.com CCo Narzędzie? Nie wiem do czego służą, ale potrafię pisać pismem technicznym (PO CO?!) / fot. www.pexels.com CCo Narzędzie? Nie wiem do czego służą, ale potrafię pisać pismem technicznym (PO CO?!) / fot. www.pexels.com CC0

Praca w grupie

Umiejętność ta przydaje się w pracy, w życiu rodzinnym, w sportach grupowych oraz nawet w sklepie ("Mógłby mi pan podać ten ser?" zamiast wciskanie się przed nos pana wczytanego w etykietę; "Przepuśćmy tę starszą panią" - do kolejki przy kasie, czasem wymaga przesunięcia towaru na taśmie). Prace o charakterze grupowym zdarzają się być może podczas studiów wyższych, choć w gruncie rzeczy są tak pomyślane, żeby sprawdzić indywidualne umiejętności. W sumie to rzeczywiście później bardziej sprawiedliwie ocenić taką pracę, ale w życiu nikt nie będzie się zastanawiał, czy Zośka była dobrą sekretarką, jeśli na linii produkcyjnej siedziały źle zarządzane lenie i w końcu ogłoszono bankructwo. Tego nauczy nas życie (albo i nie), można się starać trenować takie zachowania w sporcie. Pomaganie innym w wykonaniu "ich" pracy nie boli, a znajomość swoich mocnych i słabych stron procentuje. W dzisiejszych czasach można skorzystać z pomocy coacha albo próbować samemu. Co nie zmienia faktu, że jesteśmy coraz bardziej zatomizowanym społeczeństwem, a indywidualizm stawia się na piedestale.

Intuicja

O tej w ogóle się nie myśli w edukacji. A są sposoby, by ją ćwiczyć. I podobno kobietom jest łatwiej. Wszystko w naszej edukacji musi być uzasadnione, obliczone i udowodnione. To dobrze, na tym bazuje współczesna nauka. Ale dobrze też jest mieć intuicję - w którą stronę pokierować swoje badania; czy ten dobry biznesplan ma szanse powodzenia; czy warto rozpocząć nowy związek. Do życiowych wyborów przyłożyć oprócz policzalnego rozumu odrobinę serca, a raczej prawej półkuli, bo nie to nam da satysfakcję, co w rankingach ładnie się plasuje, ale to, co nas kręci i podnieca (i wcale to nie musi być kasa). Wyłącz myślenie, włącz czucie (na chwileczkę).

Na pewno pominęłam sporo. Co jeszcze byście dodali?

[Na deser - przydatna wiedza, która może się przydać, gdy będziecie chcieli zrobić kokosowy deser!]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.