Dancing Międzypokoleniowy: seniorzy potrafią się bawić!

"Młodzi ludzie mówią mi, że dzięki temu, że poznali tak dużo starszych osób, które nie mówią tylko o lekach i chorobach, ale żyją normalnie, tak jak oni, przestali bać się starości" - opowiada Paulina Braun, która łączy pokolenia podczas szalonych imprez tanecznych dla seniorów.

Wesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztamaWesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztama Fot. Sylwia Nowicka Paulina Braun Fot. Sylwia Nowicka

Przy jakiej muzyce bawią się seniorzy?

PAULINA BRAUN : Na Dancingach Międzypokoleniowych często bawią się przy dobrej elektronice oraz przy rapie. Na ostatniej domówce zagrali na przykład Exboyfriends.

A jaką muzykę grają?

- Różną. W założonej przeze mnie akademii Senior DJs Academy mamy 10 seniorów, którzy uczą się zawodu didżeja. Kupili laptopy, mają zainstalowane programy do miksowania muzyki i próbują swoich sił. Nie brakuje w ich repertuarze polskich szlagierów i muzyki z czasów ich młodości, ale też szukają i eksperymentują. Grają to, co lubią, tak jak czują. Nie chodzi o to, żeby dać im gotową muzykę, zrobić z nich "produkt", np. gwiazdę techno.

Wesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztamaWesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztama Fot. Sylwia Nowicka Fot. Sylwia Nowicka

Co ty właściwie robisz z tymi seniorami?

Po pierwsze organizuję Dancingi Międzypokoleniowe . Staram się dojść do środowisk osób starszych, młodych, mniejszości narodowych. Te imprezy odbywają się w klubach. Kolejny, bardziej kameralny cykl to domówki. Ostatni melanż odbył się u pana Henryka, który jest już po dziewięćdziesiątce. Założyłam również Senior DJs Academy i Senior Casting Agency . Ruszyliśmy też z agencją z lokacjami do planów filmowych. Ostatnio w mieszkaniu pani Janki były realizowane zdjęcia do programu "Twoja twarz brzmi znajomo" . Wiele z tych mieszkań to magiczne kapsuły czasu. Wszystkie działania mają na celu walkę z wykluczeniem społecznym, wyrównywanie szans, tworzenie propozycji nowych miejsc pracy. Senior Casting Agency tym różni się od innych agencji, że nasi klienci mają świadomość, że współpracując z nami przyczyniają się do rozwoju całego projektu. Dokładają do niego swoją cegiełkę.

Zastanawiam się, na ile twoi podopieczni czują projekty, w których uczestniczą. Weźmy np. teledysk hip hopowy czy akcję graffiti. Czy oni się w tym odnajdują?

- Kiedyś po warsztatach graffiti jedna z seniorek, której wnuczek jest graficiarzem, powiedziała, że do tej pory nigdy z nim o tym nie rozmawiała, a teraz w końcu rozumie, o co chodzi i będzie miała o czym z nim podyskutować. Jest wspólna płaszczyzna. Nieraz też robiliśmy z seniorami bombing, tagując miasto przed imprezą. Pamiętam taką sytuację, jak zadzwoniła do mnie pani Wiesia, żeby przeprosić, że się spóźni, bo robili jej echo serca i trochę się przedłużyło, ale już jedzie. I to jest to. To są momenty, które są mega. Niedawno na przykład jechaliśmy BlaBla Carem nad morze. Wyjeżdżaliśmy w piątek rano, a oni w czwartek wieczorem jeszcze nie wiedzieli gdzie jest zbiórka, z którym kierowcą jadą, gdzie będą spać, bo dopiero załatwiałam noclegi przez couchsurfing. To była dla nich przygoda! Te wszystkie przystanki, kawki na stacjach benzynowych! Pamiętam, że na jednej stały tiry, no to zagadałam do jednego z kierowców i zapytałam czy możemy się na chwilę wbić. Krysia (75 l.) usiadła za kierownicą, były fotki i w ogóle. No i teraz jest plan, żebyśmy wybrały się gdzieś razem stopem. Krysia nie może się doczekać. Może skoczymy gdzieś w te wakacje. Dla pana Leopolda (77 l.) z kolei, był to pierwszy raz nad morzem. Byłam przy tym jak stał na plaży i patrzył pierwszy raz w życiu na fale. Wzruszające.

A mówi się "starość nie radość"...

- Życie to radość! Nieważne, na którym etapie. To niesamowite, ale moi seniorzy potrafią rano być w szpitalu, a wieczorem na imprezie. Mają nowotwory, sztuczne zastawki, bypassy, cukrzycę czasem po pięć tych rzeczy naraz, a jak ich widzisz, to zachowują się jakby byli zdrowi. Nie poddają się. Mówią trudno, jestem w tym wieku i mam wybór, albo siedzę i się użalam nad sobą, albo walczę. Dopóki są na siłach, na maksa korzystają z każdego dnia i za to ich podziwiam.

Nawet jeśli "twoi" seniorzy nie mówią o chorobach, to jednak chorują. Zdarza się też, że odchodzą. Czy to nie jest trudne?

- To najtrudniejsza część tego projektu. Jestem już po pierwszym pogrzebie. Minął prawie rok, a ja do tej pory nie mogę pogodzić się ze śmiercią pana Rysia. Jeszcze w sierpniu bawił się w Temacie Rzeka. To był samotny mężczyzna, który kochał życie, bardzo potrzebował wyzwań, kontaktu z młodymi. Uwielbiał życie towarzyskie. On nigdy nie narzekał. Mieszkał pod Warszawą, ale nigdy nie było dla niego za późno, albo za daleko. Rozmawiałam z nim przez telefon jak był w szpitalu. Szykował się do wyjścia, za dwa dni miał wpaść na dancing, tak bardzo się cieszył, nie mógł się już doczekać... i nigdy już go nie zobaczyłam. Zmarł na zawał serca. Z jednej strony jestem coraz bardziej uodporniona, wiele się nauczyłam, zaczynam akceptować śmierć jako coś naturalnego, z drugiej strony osoby z którymi pracuję, to też moi przyjaciele. Nie dzielę swojego życia na to prywatne i zawodowe. Wszystko co mnie otacza, wszystkie relacje i wszyscy ludzie są częścią większej całości. Dlatego jest mi bardzo ciężko, kiedy odchodzą.

Jak wyglądają twoje relacje z nimi?

- Generalnie staram się utrzymywać relację "na ziomala". Jestem ich kumpelą, ale też autorytetem i szefową, za którą poszliby w ogień, bo mają do mnie pełne zaufanie. No i jest ta trzecia relacja, dziadkowie-wnuczka. Na przykład zdarza mi się dostać ochrzan za to, że nie założyłam szalika. Oni też się o mnie troszczą i martwią. To działa w obie strony. Ostatnio bardzo się wzruszyłam, kiedy seniorki powiedziały mi, że modlą się za mnie i za dancingi. Pomyślałam, że to cudowne, że ten projekt istnieje również w tej sferze duchowej, metafizycznej.

Jak te doświadczenia i znajomości wpłynęły na to, co myślisz o starości?

- W zasadzie cały czas żyję w dwóch światach. Dlatego nieraz jak słucham problemów znajomych w moim wieku, to chce mi się śmiać. One są tak nieistotne. Żyjemy w dobie kultu piękna, pędu i młodości. Potrzeby bycia na topie, lęku przed przemijaniem. Mamy też konkretną wizję, jak to jest być starym. Mnie ten projekt nauczył tego, że wiek to stan umysłu. Że najważniejsze jest to, co ma się w głowie. Dla młodych, którzy przychodzą na dancingi, to inspiracja. Mają okazję oswoić się ze starością, przewartościować to, co w życiu ważne. Nagle okazuje się, że niekoniecznie jest to wygląd zewnętrzny, czy metryka. Uczą się też, że życie można wykorzystać do końca.

Wesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztamaWesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztama Fot. Sylwia Nowicka Fot. Sylwia Nowicka

Rozmawiałam niedawno z mamą, która ma 71 lat. Powiedziała, że w zasadzie nie czuje różnicy między tym jak jest teraz, a tym, jak miała pięćdziesiątkę. Emerytura to kawał naszego życia. Bez sensu traktować ją jak poczekalnię.

- Często młodzi ludzie mówią mi, że dzięki temu, że poznali tak dużo starszych osób, które nie mówią tylko o lekach i chorobach, ale żyją normalnie, tak jak oni, przestali bać się starości. Ci, którzy do tej pory mieli kontakt tylko ze swoimi dziadkami, po przyjściu tu są często w szoku. A potem jest WOW. Zaczynają się kumplować. Widzą człowieka, a nie jego wiek.

Emeryci nie kojarzą się dobrze?

- Generalnie ludzie przechodząc na emeryturę czują się odtrąceni, niepotrzebni, zapomniani. Nie mogą znaleźć pracy, rodzina często ich ignoruje, ich partnerzy i przyjaciele się wykruszają. Do tego mają bardzo trudną sytuację finansową, problemy ze zdrowiem, no masakra. Społeczeństwo ich odstawia na boczny tor.

Jak widzisz własną starość?

- Wizja jest taka: siedzę przy barze, piję ze znajomymi Prosecco, (wszyscy oczywiście jesteśmy ziomkami po osiemdziesiątce), didżeje, którzy teraz wspierają akcję, są już na emeryturze i prowadzą imprezę z młodym pokoleniem. Moim marzeniem jest, żeby takie wydarzenia odbywały się cyklicznie w innych miastach, nie tylko w Warszawie, może nawet nie tylko Polsce. Ja żyję tym projektem, ale chcę zarazić nim innych. Żeby zaistniała zmiana społeczna, potrzebna jest długofalowa praca.

A jak to się zaczęło, skąd pomysł na pracę z seniorami?

- Dawno, dawno temu, jeszcze w podstawówce, byłam przewodniczącą szkoły i organizowałam imprezy. No i to chyba zostało mi do teraz. Kolejną rzeczą, która mi zawsze dobrze wychodziła, to integracja. Zajmowałam się community art, działania zaangażowane społecznie, happeningi, instalacje. Moim pierwszym happeningiem był projekt "Kolacja". Akcja odbyła się w Świnoujściu. Z jedenastopiętrowego bloku spuszczany był do okien mieszkańców kosz wiklinowy. Sąsiedzi wkładali do niego różne elementy kolacji, kanapki, herbatę itp. Na dole przed blokiem czekał na nich stół wypożyczony z restauracji, kapela. Sąsiedzi zasiedli przy jednym stole, kosz zjeżdżał na dół, kelnerzy zaczynali podawać kolację. I nagle okazało się, że przy tym stole spotkali się ludzie, którzy mieszkają kilkadziesiąt lat w jednym bloku i się nie znają, albo co gorsza nie lubią, a przez taki prosty zabieg, jak wspólne doświadczenie i rozmowa, te problemy się rozwiązały. Po roku, kiedy tam wróciłam, ci, którzy nie chcieli wziąć udziału w projekcie, ba!, nawet nie chcieli otworzyć drzwi, żeby o nim posłuchać, dopytywali się kiedy będą następne kolacje. Miałam wtedy 19 czy 20 lat i po raz pierwszy zrozumiałam, że oddolnie można coś zmienić, że to działa, że ja lecę dalej, ale tu coś, co zasadziłam, kiełkuje i rośnie już samo.

Kolejnym punktem był pierwszy dancing. Miałam szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Pracowałam przy animacji projektu UFO w Warszawie. Organizowałam tam różne eventy, w których chciałam integrować pokolenia, zapraszać seniorów. Wtedy odkryłam DJ Wikę, która do tej pory grała tylko dla seniorów. Zaprosiłam tez DJ'a z młodego pokolenia i zorganizowałam pierwszą międzypokoleniową bibę. Ta współpraca miała kluczowe znaczenie. Potem zaproponowałam Wice, żeby została rezydentką cyklu Dancing Międzypokoleniowy, żeby zaczęła grać w klubach dla młodych, a ona się w tym fantastycznie odnalazła.

Fot. Michał Murawski

Co chcesz zmienić swoim projektem?

- Problemem wielu organizacji jest to, że działają w odosobnieniu. Zajmują się swoim jednym, małym wycinkiem rzeczywistości i nie patrzą na szerszy obrazek. Pomagają wybranej grupie, ale często nie docierają do reszty społeczeństwa. A wiadomo, jak to jest z ludźmi - pracują, mają swoje życie, swoje problemy. Moim sposobem na sukces jest lansowanie emerytów-celebrytów. W swoim projekcie mam grupę VIP, którą jest Dancing Międzypokoleniowy Crew. To oni są prekursorami postawy i stylu życia fajnego, modnego i odważnego staruszka.

Jest to dość odległe od obrazu polskiego staruszka, który znamy z ulicy...

- Polscy seniorzy nie mają wzorców do naśladowania, nie mieli od kogo się uczyć, przecierają szlaki. Wiadomo - wojna, potem komunizm. Mają zupełnie inne niż my doświadczenia życiowe. Dla nich świat często kończy się na ich rodzinie, mieście, może małej grupce znajomych. W klubach seniorów szczytem rozrywki jest picie herbaty, jedzenie pączków i granie w karty. Nie mają innego pomysłu na siebie, a wiele organizacji jest zbyt skostniałych i leniwych, żeby te nawyki zmieniać. Oczywiście, nie zapominając o kilku dobrych inicjatywach na polskim rynku, mój projekt ma pokazywać, że można inaczej. Ma inspirować, zachęcać, zmieniać wzorce zachowań, dawać odwagę pokazywać, że cały czas można się uczyć nowych rzeczy i rozwijać. Że w dobie wszechobecnej cyfryzacji fajnie jest korzystać z nowych technologii, bo one pomagają. Dzięki internetowi, portalom społecznościowym, appkom, smartfonom, czy laptopom, seniorzy poznają nowych ludzi, znajdują nowe hobby, nowe warsztaty, szkolenia, imprezy. Miałam kiedyś taką sytuację, że jedna z pań, z tej właśnie opornej grupy, która upierała się, że nowoczesne imprezy absolutnie nie są dla niej (bo ona to wie i koniec), podleciała do mnie w trakcie DM cała czerwona, z wypiekami, krzycząc, że jest tak genialnie, że nie schodzi z parkietu. Jak poszliśmy kiedyś w Toruniu z Krysią (75 l.) i Erykiem (78 l.) do klubu, ochroniarze wymiękli jak nas zobaczyli! Futra i chusty przeszły ostrą selekcję, ale jak seniorzy wbili na parkiet, to stały do nich kolejki! Czad! Była przyjaźń, szacun, wspólne zdjęcia. Krysia i Eryk byli jak celebryci i tak się czuli. Wspominają to wydarzenie do tej pory.

Wesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztamaWesołe jest życie staruszka - międzypokoleniowa sztama Fot. Sylwia Nowicka Fot. Sylwia Nowicka

WIĘCEJ ZDJĘĆ Z DANCINGÓW MIĘDZYPOKOLENIOWYCH (I NIE TYLKO) ZNAJDZIECIE W GALERII

Więcej o:
Copyright © Agora SA