Terapie, do których nikt nie chce się przyznać

Desperacja w ratowaniu zdrowia lub chęć zachowania młodego wyglądu popychają ludzi do rozmaitych decyzji. Niektóre sposoby pielęgnacji wzbudzają nie tyle zdziwienie osób postronnych, co wręcz obrzydzenie i grozę. Wśród takich terapii można wymienić picie i smarowanie się moczem oraz przystawianie ?robaków? czyli hirudoterapię.

Kto w dzieciństwie nie słyszał podwórkowych opowieści o tym, jak jakieś dziecko zjadło w piaskownicy dżdżownicę, albo nasikało do foremki, aby następnie spożyć jej zawartość? Krążyły takie historie, oj krążyły. Czasem wzbudzały powszechną radość, czasem podziw, a czasem obrzydzenie. Tymczasem podobno picie moczu nie jest tak rzadkim zjawiskiem (być może zjadanie dżdżownic także nie, ale dziś nie o tym), tylko w świecie dorosłych mało kto ma ochotę przyznawać się do stosowania urynoterapii. Czemu? Hm, może dlatego, że to nieco krępujący temat. Za to stary jak świat.

Po co pić urynę? Zwolennicy naturalnych metod leczenia powiedzą, że "oczyszcza ona organizm z toksyn", a co za tym idzie pozwala zwalczyć nowotwory i pozbyć się uporczywych migren . Pomaga także w leczeniu stanów zapalnych jamy ustnej, nieżytów górnych dróg oddechowych, a także rozmaitych schorzeń układu pokarmowego. Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała o zastosowaniu moczu w zewnętrznej pielęgnacji ciała. Otóż, moczem można się smarować, a nawet zaleca się jego użycie podczas wykonywania masaży. Podobno skutecznie pomaga w pozbyciu się blizn i rozstępów , poprawia wygląd skóry, pomaga w walce z trądzikiem, w leczeniu ran , otarć, a także wszelkiego rodzaju wyprysków. Doskonale wpływa na kondycję włosów .

Nie będę tu jednak wymieniać całego spektrum przypisywanych moczowi leczniczych właściwości. Zainteresowanych odsyłam do lektury książek "Urynoterapia" Giennadija Małachowa, "Urynoterapia bez wstrętu i cudów" Bogusława Komorowskiego, czy "Złota fontanna" Coen'a van der Kroon'a. Uprzedzam: są to publikacje niesmaczne. Bo jak inaczej nazwać publikację, która instruuje otwarcie i wprost, który strumień moczu (początkowy, środkowy czy końcowy) jest najbardziej wartościowy, jak przyzwyczaić się do picia uryny począwszy na kilku kroplach, a na kilku szklankach skończywszy i co jeszcze, poza piciem, można z moczem zrobić. Powiedzmy sobie szczerze - spożywanie wydalin organizmu apetyczne nie jest.

No to chlup! (www.commons.wikimedia.org)No to chlup! (www.commons.wikimedia.org) No to chlup! (www.commons.wikimedia.org) No to chlup! (www.commons.wikimedia.org)

Przeciwnicy urynoterapii kwestionują występowanie w moczu jakichkolwiek wpływających dobroczynnie na stan zdrowia substancji. Uryna jest niczym innym, jak wydzieliną, a więc tym, czego organizm się pozbywa. Jest w niej mocznik (ale u zdrowego człowieka jest on w zbyt małym stężeniu, aby w znaczący sposób wpływał na rozmiękczanie naskórka, bo przecież w tym właśnie celu dodaje się mocznik do preparatów kosmetycznych), jest woda, są sole mineralne. A właśnie - sole mineralne. Czy jest sens pić mocz po to, aby uzupełnić sole mineralne w organizmie? Szczególnie jeśli można to zrobić przy pomocy suplementów?

Autorzy przytoczonych przeze minie publikacji piszą dość otwarcie o tym, że aby zacząć stosować urynoterapię, która, według nich obfituje w zdrowotne korzyści, trzeba się "przełamać" i "pokonać własny wstyd". Przypuszczam, że w walce ze wstydem pomaga dominujące pragnienie wyleczenia się z dokuczliwych lub po prostu zagrażających życiu chorób. Przypuszczam też, że potrzeb niezwykle silnej determinacji, aby wypić coś, co w naszej kulturze uważa się za niegodne, nieczyste. To zresztą ciekawe zestawienie - mocz, który uważa się za nieczystą wydalinę organizmu, którą należy spłukać w toalecie woda, a następnie dokładnie umyć ręce, zwolennicy urynoterapii uważają za czyste płynne złoto o życiodajnych właściwościach . A jednak niezbyt chętnie przyznają się do swoich praktyk. No bo czy chętnie dalibyście całusa w policzek koleżance, o której wiecie, że na śniadanie wychyla duszkiem szklaneczkę uryny? Zresztą podobno zapach moczu jest wyczuwalny z ust osoby stosującej urynoterapię. PODOBNO. Podobno można go także wyczuć na skórze, która często jest moczem przemywana. Jeśli to prawda, to nie da się ukryć, że jest to zapach odrzucający.

Innym rodzajem leczenia, o którym mówi się chętniej i bardziej otwarcie niż o urynoterapii, jest hirudoterapia . Chociaż i tak osoby pozwalające chłeptać swoją krew robakom postrzegane są jako dziwadła, choćby zarzekały się, że przystawianie pijawek pomaga w walce z ich dolegliwościami. W odróżnieniu od "uzdrawiającego" wpływu moczu, w przypadku pijawek przyczyna ich pozytywnego wpływu na organizm jest bardziej oczywista. Podczas ssania, pijawki wydzielają do organizmu karmiciela szereg substancji chemicznych, wśród nich hirudynę. Hirudyna jest najmocniejszym lekiem przeciwzakrzepowym . Poza hirudyną, do organizmu karmiącego pijawkę dostaje się około 100 opisanych dotychczas substancji, które medycyna akademicka uznaje za substancje lecznicze (w tym także endorfiny, co tłumaczy, czemu wielu pacjentów po zabiegu jest na niezłym endorfinowym haju). W niektórych szpitalach na oddziałach chirurgii stosuje się obecnie pijawki rutynowo, ze względu na ich działanie przeciwzakrzepowe. Natomiast pomocniczo ich działanie wykorzystuje się przy leczeniu cukrzycy, miażdżycy, paradontozy . Oczywiście, hirudoterapia ma też drugą, tę gorsza stronę medalu, a mianowicie pijawki pozostawiają ślady w postaci drobnych swędzących ranek, z których przez dość długi czas sączy się krew (bo hirudyna bardzo skutecznie obniża jej krzepliwość). U osób ze skłonnością do alergii, pijawki mogą wywołać reakcję alergiczną, do wstrząsu anafilaktycznego włącznie. Nieumiejętnie przystawione w pobliżu tętnic mogą spowodować niebezpieczny dla życia krwotok.

Pijaweczkę? (www.wikimedia.org)Pijaweczkę? (www.wikimedia.org) Pijaweczkę? (www.wikimedia.org) Pijaweczkę? (www.wikimedia.org)

Nie odstrasza to jednak amatorów hirudoterapii - ani tych, którzy cierpiąc w wyniku rozmaitych schorzeń, po przystawianiu pijawek odczuwają faktyczna ulgę, ani tych, którzy decydują się na przystawienie pijawek dla poprawy swojego wyglądu. Tak, dla poprawy wyglądu, ponieważ uważa się, że pijawki są niezwykle skuteczne w walce z cellulitem, z "pajączkami" , a substancje przez nie wydzielane wspomagają przemianę materii. Uważa się także, że maja działanie odmładzające, przeciwzmarszczkowe. Po cichu mówi się, że w niektórych luksusowych gabinetach wykonywane są niezwykle luksusowe maseczki na twarz, a nawet i na ciało. Niestety, rytuał jest krwawy - pijawki karmione są najpierw krwią klientki, aby następnie zwrócić ja wzbogaconą we wszelkie dobroczynne substancje. "Zwrócić" należy tu rozumieć bardzo dosłownie, ponieważ krew jest z pijawek wyciskana. Co tu dużo mówić - taka maseczka "przygotowana" przez pijawki do wegańskich nie należy...

Zdrowie to największy skarb. Młodość także jest bezcenna. Każdy ma własną receptę na ich zachowanie. Dla jednych kluczem do sukcesu jest uprawianie sportu, stosowanie "chemicznych" suplementów i kosmetyków. Inni wolą sięgać po naturalne środki. Nie oceniam tych decyzji, chociaż uważam, że potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek. Przytoczyłam dwa sposoby terapii. W odróżnieniu od drugiej, w skuteczność pierwszej nie wierzę. Zastanawiam się tylko, czy dlatego, że brak mi racjonalnych przesłanek, czy też może dlatego, że terapia przy pomocy wydalin organizmu z gruntu mnie odrzuca?

Więcej o:
Copyright © Agora SA