Rozsądni, nadwrażliwcy, antyszczepionkowcy i fani homeopatii - jakim typem rodzica jesteś?

W przychodniach tłumy, bo rodzice przyprowadzają dzieci z lekkim katarem. Na Facebooku apel lekarza, by w szpitalu nie sprzeciwiać się procedurom, które ratują dzieciom życie. Gdzieś w tle armia antyszczepionkowców i wierzących w homeopatię. Co się dzieje ze zdrowym rozsądkiem rodziców?

Zimą wszyscy lubią bawić się w doktora (fot. Pexels.com CC0)Zimą wszyscy lubią bawić się w doktora (fot. Pexels.com CC0) Zimą wszyscy lubią bawić się w doktora (fot. Pexels.com CC0) Zimą wszyscy lubią bawić się w doktora (fot. Pexels.com CC0)

Sezon grypowy trwa w najlepsze. Przedszkola puste, garstka zdrowych niedobitków snuje się po salach. Za to w przychodniach dzikie tłumy. Miałam okazję poobserwować stan zdrowia dzieciaków w kolejce i naszły mnie spore wątpliwości.

Rozsądni rodzice to w przychodni mniejszość?

W piątek mój syn zaczął kichać. Zareagowałam natychmiast. Od razu witamina C, wapno, ciepła kąpiel i łóżko. Tak, jak kiedyś doradzał mi pediatra, gdy syn był maleńki. Nie łazić do lekarza bez przyczyny! W sobotę niestety młody stracił apetyt, dostał wysokiej gorączki, która nie malała po lekach. W niedzielę było gorzej, doszedł ból gardła. Decyzja - jedziemy do lekarza. Obdzwoniłam placówki prywatne - brak miejsc, a na dyżurze kolejka, jak poinformowała mnie pani w recepcji. Wizyt domowych już nie ma. Nie było wyjścia, została przychodnia państwowa.

A tam dziki tłum, na oko trzy godziny czekania. Pomyliłam się. Czekałam z synem na ręku ponad pięć godzin. Byliśmy wymęczeni, ale dobrze, że nie zrezygnowałam, bo to była angina. Czy gdybym nie była pewna, że to coś poważniejszego, czekałabym w takiej kolejce? Nigdy.

Większość stanowią rodzice przewrażliwieni?

Oprócz mojego syna, jeszcze dwójka dzieci wyglądała naprawdę kiepsko. Leżały na mamach, wtulone, trzęsące się z gorączki. Pozostałe ganiały po korytarzu, owszem kilkoro kaszlało i kichało, ale nie przeszkadzało im to w zabawie. Radosne, rozkrzyczane, rozrabiające. Według mnie, typowe infekcje wirusowe. Katarki, nawet nie grypy, bo przy grypie, to tak radośnie się jednak nie da. Takie, które lepiej wyleżeć w domu niż roznosić dalej, na które lekarze zapisują z reguły środek przeciwgorączkowy, gdy trzeba, witaminę C i wapno, bo nic innego i tak nie zadziała. Do tego odpowiednia, lekkostrawna dieta i nieprzegrzewanie. Nie muszę dodawać, że dzieci ganiały w kombinezonach? Na dworze czuć wiosnę, a te biedaki się pociły w grubych portach.

Nie jestem lekarzem, nie mnie oceniać, zgoda. Jeśli się mylę, zwracam honor. Być może te dzieciaki jednak potrzebowały pilnej interwencji lekarza, bo taka jest wszak idea doraźnej pomocy. Są przecież dzieci, które ganiają mimo wysokiej gorączki i toczącego je bakcyla. Oczywiście.

Zmierzyć temperaturę w domu? Niech lekarz to zrobi! (fot. Pexels.com CC0)Zmierzyć temperaturę w domu? Niech lekarz to zrobi! (fot. Pexels.com CC0) Zmierzyć temperaturę w domu? Niech lekarz to zrobi! (fot. Pexels.com CC0) Zmierzyć temperaturę w domu? Niech lekarz to zrobi! (fot. Pexels.com CC0)

Każdy decyduje o swoim dziecku i wie najlepiej, co mu jest potrzebne. Skoro tyle osób uznało, że z ich pociechami jest coś mocno nie tak. Jednak ja myślę, że, raczej nie wiedzieli, co robić, gdy dziecko łapie przeziębienie. Albo się przyzwyczaili, że z byle czym to trzeba do lekarza, w końcu darmowy. OK, do nie darmowego też były tłumy, więc się po prostu przyzwyczaili. Bo tyle się mówi o wypadkach. Boją się, że z kataru od razu rozwinie się sepsa? Bo może przeczytali niewłaściwe linki od Dr Google'a - takie z krańca Internetu, nie z tej epoki. Ulegli jakiejś psychozie strachu, stracili zdolność oceny? Lepiej chuchać na zimne.

I od razu zaznaczę, nie namawiam do bagatelizowania objawów, ale kurczę - czy naprawdę z kichaniem musicie w niedzielę wieczorem lecieć na dyżur? Gdzie rodzicielski rozsądek? A co będzie, gdy naprawdę dziecko się porządnie rozłoży i będziecie chcieli - tak jak ja z synem - dostać się do lekarza w miarę szybko? Odczekacie pięć godzin, bo przyszedł tłum z katarem. Nie będzie innego wyjścia!

Moje wątpliwości są tym większe, iż kilka mam po wyjściu pochwaliło się wynikami badania: "No nic na szczęście, osłuchowo czysty, uszy czyste, gardło trochę czerwone, nos mamy psikać, to infekcja". No to teraz po odstaniu kilku godzin w dusznej przychodni na pewno się lepiej doprawicie! Wrócicie za kilka dni, w gorszym stanie. A może stali po zwolnienie , zapytacie. Tak - wzięłam to pod uwagę. Tylko, czy po zwolnienie trzeba iść na dyżur, nie wystarczy w poniedziałek w zwykłym trybie, gdy mniej chorych dzieci?

A może w siłę rosną też rodzice nieufni?

Jest i druga strona medalu - rodzice, którzy trzymają się od lekarzy z daleka. Antyszczepionkowcy, zwolennicy natury lub homeopatii, ludzie, którzy wierzą znachorom, wróżkom, zwykłym oszołomom i Bóg wie komu, ale nie lekarzom, nie medycynie XXI wieku. Co nimi kieruje?

Przeczytałam ostatnio dramatyczne wezwanie dyrektora jednego ze szpitali . Prosił, by udostępniać: "W ostatnich dniach przyjęliśmy do Szpitala Pediatrycznego Polanki w Gdańsku kilkoro małych dzieci z ciężkimi infekcjami. Wszystkie te dzieci decyzją rodziców były nieszczepione! Nawet na szczepienia obowiązkowe!Co gorsza pojawia się kolejna niebezpieczna praktyka rodziców, którzy nie wyrażają zgody na ordynowane w szpitalu leki (dzieci wcześniej były "leczone" homeopatycznie"), co może mieć dramatyczne skutki, dla tych naprawdę ciężko chorych dzieci. To próba zwrócenia uwagi na jakże istotny problem" .

Nie wygłupiaj się, szczep dziecko!

Poważne infekcje, dzieci bez szczepień! Mowa o tych, którzy zagrażają nie tylko sobie. Stanowczo uważam, że tu prawo zawodzi, pozostawiając lekarzy bezradnych w takich sytuacjach. Brakuje jakichkolwiek sankcji, nie mówiąc o zdrowym rozsądku. Nie chcę przywoływać istoty antyszczepionkowego problemu, szaleństwa rozpętanego przez niepoparty rzetelnymi badaniami artykuł, który wielokrotnie został naukowo zanegowany.

W ostatnich latach mnożą się zdrowotne szaleństwa. Kiedy dotyczą dorosłych, pal licho. Tu jednak chodzi o dzieci. Ja uciekam od osób, które np. wierzą w homeopatię. Zawsze się kończy polecaniem "doskonałego homeopaty", który wyprowadził ich dziecko z poważnych schorzeń. Ja też dostanę (za ciężkie pieniądze) takie kropelki i zobaczę, po kilku miesiącach problem zniknie. Tak. Wyparuje z roztworem.

OK - co innego medycyna wschodu, ziołolecznictwo, itd. Tu bywam sceptyczna, ale nie nieufna. Natomiast teorie, żeby zostawiać, nie leczyć w ogóle - litości? Co zachodzi w głowach rodziców, że pozwalają szarlatanom manipulować sobą? Jak słabą psychikę trzeba mieć, by dać się zwieść i zatracić instynkt macierzyński, ojcowski?

Gdzie jest zdrowy rozsądek?

Czy to wynik nadmiaru informacji, z których przebijają najczęściej sensacyjne doniesienia o nieudolności niektórych lekarzy? Czy raczej wynik wieloletnich braków w systemie zdrowotnym? Brak rzetelnej wiedzy o zdrowiu i higienie? Moje pokolenie na lekcjach przysposobienia obronnego uczono bandażowania i właściwie niewiele poza tym. Teraz w programach szkolnych jest na ten temat znacznie więcej! Szkoły przeprowadzają różne kursy, szkolenia z udzielania pierwszej pomocy. Mogłabym się tego nauczyć od swoich synów.

I może w ich pokoleniu będzie lepiej. Może to przejdzie i wróci zdrowy rozsądek.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.