Najbardziej wzruszające filmy z Internetu. Sięgnijcie po chusteczki

W życiu potrzebujemy wzruszeń. Niegdyś, by wywołać ten stan, zażywaliśmy kultury wysokiej, dziś brakuje na nią czasu. Na szczęście w dobie Internetu wszystko się da załatwić i możemy w w każdej chwili się unosić, szlochać i chlipać. Chusteczki w dłoń!

Wzruszenie wzruszeniu nierówne. Jedni potrzebują mocnego bodźca, inni chlipią od razu. W przypadku kobiet, zależy to również od faz księżyca. Ja osobiście należę do tych, którzy, by ronić łzy, nie wymagają greckiej tragedii z zaangażowaniem wielu środków wyrazu. Ot dzieciak, koteczek, pieseczek i już. Oczywiście, w miejscach publicznych trzymam się w ryzach, ale jak oglądam sama, to hulaj dusza, piekła nie ma. Byleby paczka chusteczek była w pobliżu. Chlipię na viralach, reklamach z emocjonalnym przekazem w tle, łkam na flashmobach oraz na relacjach z akcji ratowania zwierząt.

Oczywiście łkanie, łkaniem, lubię się też zwyczajnie porozczulać. A do tego idealne są szczeniaki. Serwuję je sobie czasem zamiast kawy, w przerwie w pracy, bo to nawet zdrowiej wychodzi.

Reklama dźwignią emocji

Lubicie reklamy? Ja też nie. Nie trawię zwłaszcza tych, które są złe, a jest ich znacznie więcej niż dobrych. Dlatego z przyjemnością witam te, które mają tzw. wymiar społeczny i poza produktem pokazują coś jeszcze - ludzi, emocje, wartości. Absolutnym pewniakiem, który skutecznie ściska mnie za serce od lat, jest w tej kategorii to video:

 

W ogóle pal sześć, że to reklama. Po prostu wzrusz level master.

Myślicie, że się nabijam? Ani trochę! Uważam, że tego typu produkcje trafiają w sedno. Jasny przekaz, do serca, a nie do rozumu. Chodzi o to, żeby chlipać. W tym miejscu jednak ciśnie się trudne pytanie zapowiedziane w wstępie. Po co się to ogląda, wzrusza i ulega manipulacji? W przypadku akcji społecznych, sprawa jest w miarę czysta. Tak, jak tu.

 

Podziel się organami, albo przynajmniej o tym pomyśl.

Gdy wzruszającym viralem posługują się firmy, wiadomo, że w tle są pieniądze. Czy to dobrze? Moim zdaniem tak, przez wzruszenie do sprzedaży, ale i do lepszego, bardziej wrażliwego świata. Jeśli kupię proszek lub pieluchy, to być może towarzyszyć temu będzie określona refleksją. A wszystko, co powoduje refleksję, stan zamyślenia, zatrzymanie się w pędzie, jest dziś na wagę złota. "Po co to robię" - pyta jedna czy druga matka bladym świtem, wieszając tony prania (wypranego wskazanym w reklamie proszkiem)? Po to, żeby pomóc mojemu dziecku. Reklamowane produkty mają im tylko nieco ułatwić piękny cel. Bardzo dobrze. Ja sobie puszczę jeszcze raz. I nieważne, że to już staroć. O, na przykład ten.

 

Poniżej też kliknęłam.

 

Wprawdzie rzecz z rynku finansowo-ubezpieczeniowego, ale nie szkodzi. Przekaz jest jasny jak słońce. Dobro wraca. Małe codzienne inwestycje w ludzki uśmiech. Czy gdyby za podobnym viralem stał podmiot z naszego rynku, to przekonałabym się do polisy? Pewnie bym o niej życzliwiej pomyślała. Na pewno zaś bym poszerowała wzrusza, a niech tam, niech się dobrze dzieje. I też mi nie przeszkadza, że to już takie stare.

Ze świeżych są świąteczne, proszę bardzo. Niemiecka sieć Edeka oraz nasze polskie Allegro. Uruchomione wspomnienia wzmacniają popyt, ale niech tam.

 
Zobacz wideo

Jak to mówią w tym video - niech się szerzy dobra energia. Czy jakoś tak.

 

Z życia wzięte

Reklamy, wiadomo. Ktoś to reżyserował. Wzruszenie jest na nich wynikiem manipulacji. Stanowczo lepiej więc osiągać wzrusze z życia wzięte, nieco tylko przycięte do formatu YouTubowego. Proszę bardzo - filmik o uratowaniu psa z rzeki widziałam już setki razy. Zmotywował mnie nie raz. Mam obraz tego psa w głowie, gdy patrzę na mojego zwierza, wziętego z fundacji. Uratowanego ze śmietnika. Widzę ten obraz, gdy odpowiadam na apele schronisk o koce, żarcie i inne drobiazgi dla zwierzaków. Działam, bo to na mnie działa.

 

Wzruszają mnie też takie historie:

 

Bo tak niewiele trzeba, by spełniać marzenia innych, prawda?

 

Albo stać się bardziej wyrozumiałym, wrażliwszym, jak choćby po obejrzeniu tego:

 

Nie samym działaniem jednak człowiek żyje, więc zdarza mi się też oglądać dla samego oglądania i czystej przyjemności. Oto mój ulubiony flashmob. Aż chciałoby się na tym placu być. Ot taka piękna chwila.

 

A ty? Oglądasz i chlipiesz, szerujesz i zapominasz, czy jednak włącza ci się myślenie, uruchamia refleksja?

Więcej o:
Copyright © Agora SA