Dlaczego tak trudno sprawić dziecku prezent? Przypowieść o nadmiarze

Ma 10 lat. W życiu dostał już prawie wszystko, dlatego kolejny prezent wita z umiarkowaną radością. I tak zaraz dostanie coś jeszcze, bo jego rodzice wpadli w prezentowe ADHD. Dlaczego dziś tak trudno sprawić niespodziankę dzieciom?

Typowy mały przedstawiciel klasy średniej?

Pokój pełen zabawek. Niedawno miał urodziny. Dostał od kolegów z klasy oraz ciotek, wujków i dziadków: dziewięć zestawów LEGO, w tym cztery duże "Star Warsy", dwa nerfy (tym się strzela), trzy planszówki, ale takie wypasione, i jedną gierkę PSP. Taka sobie, ale może być. Od ciotki dostał też książkę, ale to tylko dlatego, że zapomniała, że on nie przepada za czytaniem. Książka się więc nie liczy. W ogóle ostatni rok był obfity. Miał komunię, zainkasował za to 2500 zł oraz iPhone 'a. Piątkę, bo wtedy nie było jeszcze szóstki. Tableta dostał na poprzednie urodziny, a dwa lata temu PSP. Żyć nie umierać. Teraz pod choinką mógłby znaleźć właściwie to nie wie co. Wszystko mu się podoba.

Jego młodszy brat też ma klawe życie. Na urodziny dostał wielki zamek z Playmobila, ma ze trzy kolejki, mnóstwo Duplo, całą serię z "Aut", tonę zabawek kreatywnych, drewniane klocki, gwoździki, mozaiki i wszystko, co usprawnia małe rączki. Ma też swój tablet. Rodzice kupili drugiego, żeby nie było awantur. O czym marzy na Gwiazdkę? O wszystkim! Chce i to, i to, i to

Za dużo wszystkiego, za dużo

Pewnie, że za dużo. Wszystko byś chciał mieć, wszystko kusi. Nic dziwnego, że ulegasz też każdej dziecięcej prośbie. No bo dziecku na święta nie kupisz? Na urodziny nie dasz? A jak ma komunię, to w ogóle! Przecież jak by to wyglądało, prezent musi być porządny. Pamiętasz zresztą te czasy, kiedy nic nie było, więc jak jest teraz, to trzeba się cieszyć i korzystać.

Zwłaszcza, że świętami cieszyć się można już od listopada, ba! Od połowy października! Radosna atmosfera, "Last Christmas", dni darmowej wysyłki, tłum w sklepach, świąteczne promocje oraz co najmniej kilka różnych spotkań wigilijnych od początku grudnia, nie pozwalają dojść rozsądkowi do głosu. Wszystko odbywa się podprogowo, bo z reklam płyną takie emocje, że nie sposób się im oprzeć. Nieważne, że stan konta nie pozwala już na kolejne wydatki, w reklamie mówią, że skarpetki pod choinką są już passe. Trzeba więcej.

Gdyby Immanuel Kant żył współcześnie, mówiłby: "Niebo gwiaździste nade mną, prawo do zakupów we mnie", więc kupujesz i kupujesz. Wpadasz w prezentowo-zakupowe ADHD.

Nie ma czegoś takiego jak za dużo kart z piłkarzami (Fot. Foch.pl)Nie ma czegoś takiego jak za dużo kart z piłkarzami (Fot. Foch.pl) Nie ma czegoś takiego jak za dużo kart z piłkarzami (Fot. Foch.pl) Nie ma czegoś takiego jak za dużo kart z piłkarzami (Fot. Foch.pl)

Bez różnicy - małe, duże, drogie, tanie

Wróćmy do dzieci. Kolega z pracy opowiadał, że kupił synkowi na mikołajki wypasiony zestaw LEGO. Składał go głównie sam, ale bawił się świetnie i wydawało mu się, że i syn się bawi. Gdy skończyli, pojechali po coś do sklepu. Tam znajomy dokupił synkowi figurkę, jeszcze w ramach mikołajek. Mały poprosił, taki drobiazg za 10 zł, co miał żałować. I co się okazało? Zestaw full wypas poszedł w kąt. Figurka okazała się hitem. Na trzy dni, ale zawsze. Kolega zaś zyskał post-zakupowy dysonans. No bo co? Miał od razu tę figurkę kupić, nie wydawać na duży zestaw? No ale synkowi byłoby przykro. Co by powiedział kolegom w przedszkolu? Wszyscy mają. I tak dalej. Widzisz już tę pułapkę? Dzieciom w nadmiarze trudno wyłapać, co jest naprawdę wartościowym prezentem. Trudno im też zrozumieć, na czym wartość ma polegać. Przecież wcale nie na cenie! Cieszą się z podarunku, bo ty się cieszysz. Robisz wielkie łał i w ogóle. Już samo to jest powodem do uciechy, nieprawdaż?

Inny przykład, od kolejnego znajomego, który ma nastoletnią córkę. Chciał ją zmobilizować do lepszych wyników. W ciągu kilku tygodni dziewczynka miała wykonać określony plan. Na koniec obiecał jej nagrodę, którą sama miała wybrać. Znajomy jednak zbaraniał, gdy okazało się, że powstała lista nagród, a otwierała ją wycieczka do Nowego Jorku. Nie pytał, co córka chciałaby na święta, bo się zwyczajnie przestraszył możliwych odpowiedzi.

Koń by się uśmiał (Fot. Foch.pl)Koń by się uśmiał (Fot. Foch.pl) Koń by się uśmiał (Fot. Foch.pl) Ziemniak by się uśmiał (Fot. Foch.pl)

Skutki uboczne?

Ot, skutki uboczne prezentowego ADHD. Bo prezenty są nie tylko w święta i na urodziny! Nagradzasz dzieci niemal codziennie, nagradzane są w przedszkolu i szkole. Za grzeczne założenie bucików, za wysmarkanie noska i kichnięcie oraz za zjedzenie obiadu. Za odrobienie lekcji i piątkę z klasówki, za bycie grzecznym. Niech będzie, że ta nagroda to tylko naklejka albo znaczek, ale to ciągle nagroda. Nieważne, co dziecko zrobi, dostanie ją, bo przecież tak trzeba motywować i wzmacniać pożądane zachowania. Jak dziecko czegoś nie zrobi, to nagrody nie ma. Kary też nie, bo według niektórych teorii wychowawczych wystarczy, że pozbawi się je gratyfikacji.

No to jak tu się cieszyć? Jak czekać na święta, jak święto jest właściwie cały rok? Wystarczy przecież zęby umyć i już wpadają prezenciki. Granice się poprzesuwały. Tak naprawdę nie ma już niespodzianek. Trudno czymś zaskoczyć. Apetyt rośnie przecież w miarę jedzenia. Jak się w porę nie przestanie, to syty mózg non stop wysyła sygnały, by go karmić. PSP, klocki, iPhone to mało, więc może wycieczka na inny kontynent. Ale co po niej? Podróż na księżyc?

Jak w tym poczuć magię świąt, zwłaszcza, że sam jej nie czujesz? Obdarowywanie powinno być czymś szczególnym. Na prezenty warto czekać. I żeby to był jeden prezent, a nie tysiąc dupereli każdego dnia. Upominek, do którego warto w myślach dążyć. Przypomnij sobie, jak sama w dzieciństwie czekałaś na gwiazdkę. Jeśli jesteś z pokolenia 30 plus, to twoi rodzice na prezenty urządzali polowania, takie czasy były. Pod tym względem jednak chyba lepsze, bo dzięki temu więcej doceniałaś. Teraz dławisz się nadmiarem. Dawanie się zdewaluowało.

LEGO ekumenizm (Fot. Foch.pl)LEGO ekumenizm (Fot. Foch.pl) LEGO ekumenizm (Fot. Foch.pl) LEGO ekumenizm (Fot. Foch.pl)

Jak się z tego wyleczyć?

Prosiłam ostatnio matki w szkole, byśmy podarowali jakiś świąteczny drobiazg wychowawczyni. Nastąpiło wzruszenie ramion, co u mnie wywołało poważny ból tyłka, którym natychmiast się podzieliłam na FB. No bo kurczę, bez jaj, prawda? Słusznie zaprotestowałam. Tymczasem koleżanka z redakcji skomentowała mój post i nieco ostudziła święty oburz:

Gdyby prezenty były dawane z serca i dobrowolnie pewnie takich reakcji byłoby mniej. A ludzie mają dość identycznego wymuszania upominków przy każdej okazji już od poziomu żłobka. Lubisz czy nie lubisz, prezent ma być... A prezenty są z potrzeby, a nie z obowiązku.

Chyba że za potrzebą stoi "imperatyw" zakupowy. Kant się w grobie przewraca.

Najprościej byłoby przestać. Po prostu nie kupować, pójść pod prąd. Ale jak komuś będzie jednak przykro? Bo przecież teraz wszyscy oczekują choćby drobiazgu! Jak się daje, to się dostaje - prosta zasada. Im więcej dajesz, tym więcej dostajesz. Chcesz być tym frajerem, który powie stop? Bądź nim, warto!

Kolejny prezent, jaki zrobisz, będzie naprawdę z potrzeby serca. Taki na pewno na dłużej ucieszy twoje dziecko. Nie będziesz już też musiała gorączkowo przeglądać katalogów prezentów, internetowych zestawień, top ten dla malucha, bo po prostu usłyszysz, o czym dziecko marzy. Przywrócisz mu marzenia, gdy zabierzesz nadmiar spełnień.

P.S. Nie bierz tego do siebie. To że zwracam się do ciebie per "ty" w tekście, nie znaczy, ze wytykam palcami twoje wychowawcze potknięcia. Sama popełniłam wiele takich błędów. Moi synowie mają o wiele za dużo rzeczy, ale poszłam po rozum do głowy. Piszę o zjawisku, społecznej skłonności. Podyskutujmy na ten temat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.