Po czym poznać, że zaczynasz się starzeć?

Do tej pory byłam młoda. Moje giętkie ciało i elastyczny umysł przyjmowały wszystko, co obficie im serwowałam. Bez wytchnienia. Aż nagle zaczęły wysyłać sygnały, że miewają dość. Starzeję się? Tak, też uważam, że to niemożliwe!

Zaczyna się niewinnie. Kilka siwych włosów, które udało się wyrwać, pajączki wokół oczu, ale to przecież tylko dlatego, że ciągle się śmieję. Poza tym żadnych zmian. Nadal czuje się jak dziecko, niepohamowana, pełna zapału i młodzieńczej werwy. Do tego porywcza i skora do buntu. Jakbym nigdy nie przestała mieć nastu lat.

To prawda, okoliczności się nieco zmieniły i młodzieńcze niepohamowanie dopada mnie głównie na przecenach, zwłaszcza w obliczu torebek, butów oraz tego, co akurat muszę mieć. Z zupełnie młodzieńczym zapałem rozprawiam się z czekoladą, nigdy nie zostawiam! Nawet jak mąż prosi o kawałek, a dzieci snują się wokół mnie. Nie, nic z tego, moja. Nie oddam, nie podzielę się. Bunt okazuję systemowi, choć terminowo płacę podatki i chodzę na wybory. Sprzeciw wyrażam podpisując petycję i pyskując nieczułym urzędnikom. Nie dam sobie w kaszę dmuchać. Poza tym natrętom wszelkiej maści oraz kolejkowym upierdliwcom i pieniaczom pokazuję jęzor, prycham i złorzeczę, zupełnie jak pryszczata nastolatka.

Zmarchy widać...Zmarchy widać... Zmarchy widać... Zmarchy widać...

Choć pryszcze dawno mi się już skończyły. To znaczy niezupełnie. Na szczęście mam dobry korektor i posiadłam umiejętność kamuflażu. Lata praktyki po prostu.

Podążam za trendami w kulturze. Wydaje mi się również, że nadążam za internetem. W każdym razie nie odstaję, memy szeruję na czas. Na imprezach bywam duszą towarzystwa, czasem rzucę bon motem. Zmieniło się moje podejście do używek, ale to dlatego, że często jestem kierowcą. Po prostu nieco wyszłam z wprawy, poza tym używki zmieniłam. Doceniam płyny dojrzewające w dębowych beczkach. Noce zarywam, jak zarywałam, zdarza mi się czytać do rana, a potem siedzieć w piżamie do południa. Dałabym sobie łeb uciąć, że wszystko jest jak było. Nadal jestem piękna i młoda, ciągle chce mi się nowych rzeczy, mam mnóstwo energii.

Szeruję mem na dowódSzeruję mem na dowód Szeruję mem na dowód Szeruję mem na dowód

Starzeję się? Niemożliwe!

W ogóle bym o tym nie myślała, ale od jakiegoś docierają do mnie również inne sygnały. Coraz bardziej niepokojące.

Ni stąd ni zowąd moja własna matka wypaliła:

- Nie jesteś już młoda córeczko .

Potem teściowa:

- Zakryj nerki kochanie, w twoim wieku trzeba się już cieplej ubierać.

A potem przeczytałam status na FB koleżanki, równolatki:

Siedzimy przy stole, ciotka coś tam opowiada i nagle mówi: 'wiesz, jak byłaś młoda'. Najgorsze jest to, że ona miała rację."

Do niedawna...

Zaczęłam więc bacznie się obserwować, wiązać fakty i analizować symptomy. Nie licząc tych kilku siwych oraz drobnych pajączków, zauważyłam, że:

- Spotkanie z dawno niewidzianymi koleżankami zaczynam od screeningu ich powierzchni. Na wszystkich dostrzegam podobne zmiany co u mnie. W niektórych przypadkach bardziej zaawansowane, co oczywiście jest powodem czysto kobiecej satysfakcji. To nic złego, obserwuję takową u starszych pokoleń. Moja mama na przykład, gdy zobaczyła się z dawno niewidzianą koleżanką, radośnie oznajmiła po spotkaniu: "ależ ona jest pomarszczona!". Jednak - będąc młodą politolożką - w ogóle nie zawracałam sobie głowy takimi porównaniami.

- Głowa płata mi niespodziewane figle i trudno je przypisać wyłącznie roztargnieniu. Zapominam nazwiska, mylę daty albo mylę nazwiska i zapominam daty. Zakupy spożywcze tylko przez internet, bo w sklepie nawet lista mi nie pomaga. A tak klikam w to, co już poprzednio kupowałam. W rezultacie od wielu tygodni moja rodzina je ten sam rodzaj serków, a z selerów naciowych mogłabym ułożyć stos całopalny. Przyjdzie mi na nim w końcu spłonąć.

- Nigdy nie czytałam listów od instytucji. Nie wzruszały mnie monity z gazowni ani elektrowni. Od jakiegoś czasu otwieram koperty i przebiegam wzrokiem pisma. Zaczęłam też czytać umowy, choć do niedawna miałam do nich podejście iście frywolne. No bo co się mogło stać? Phi.

- Zaczęłam negocjować umowy i swoje wobec innych zobowiązania. Już nie mówię, "dobra zrobi się". Ważę, szacuję i kalkuluję. Cenię swoją wiedzę i doświadczenie.

- Ubezpieczyłam się. Praktycznie od wszystkiego. Przewiduję i zapobiegam. Do niedawna naprawdę mi się to nie zdarzało. W czasach studenckich jeździłam do Krakowa przez Gdańsk oraz bez paszportu i pieniędzy za granicę. Kąpałam się w morzu po pijaku oraz przepływałam jezioro polodowcowe na raz. No bo co się mogło stać?

- Cenię ciszę podczas pracy, choć do niedawna wokół mnie roiło się od dźwięków.

- Nie jestem w stanie przełazić grypy, względnie gorszego kataru. Nawet miałam już konsekwencje swojej zdrowotnej beztroski. Nieprzyjemne. A jeszcze do niedawna nic się nie mogło stać.

- Wardęga do mnie nie trafia.

- Dopada mnie wzruszenie z błahych powodów, jak na przykład tulę dzieciaka. W życiu bym nie pomyślała, że jestem taka sentymentalna.

- Pamiętam Sex Pistols, Red Hot Chili Peppers, Krecika, Rumcajsa i fakt, że pomarańcze były kubańskie. A w PEWEX-ie sprzedawali wódkę przed 13.00. Przerażeniem napawa mnie fakt, że wiele osób, z którymi się zetknęłam, nie wie w ogóle o czym mowa.

- Przywykłam do cynizmu polityków.

- Nie boję się przyznać, że za cholerę nie rozumiem Derridy. Do niedawna zaś kiwałam głową w podziwie dla mistrza.

- Dostrzegam młodszych wokół siebie. Takie roczniki z lat 90. Że oni mają już coś do powiedzenia. Przecież niedawno ich w ogóle nie było!

- Multi-tasking to bzdura.

- Rozmiar mi się zwiększył. A jak lekarka mi powiedziała, że po dwóch cesarkach raczej stary nie wróci, nie rzuciłam się w wir ćwiczeń. Zaakceptowałam jo-jo z pokorą.

- Bo w ogóle w życiu są takie rzeczy, z którymi nie ma sensu walczyć. Po prostu są. Trzeba się z tym pogodzić.

- Kac bardziej dokucza.

- Syn, prawie nastolatek, zaczyna ze mną dyskutować na poważne tematy.

- Zaczynam rozumieć sens reklam kremów przeciwzmarszczkowych. Do tej pory kwas hialuronowy, wypełnianie, elastyczność oraz algi stanowiły tajemnicę. A w ogóle to nagle krem zaczął być po prostu potrzebny, bo inaczej szeleszczę jak pergamin.

- Nie wyjeżdżam już tylko z plecakiem. Potrzebuję sukienek, spodni, zapasowych bluzek i czegoś awaryjnego.

- Robię weki na zimę, piekę ciasta oraz myję okna w rytmie świątecznym. Do niedawna prowadzenie domu i dbanie o ognisko uznawałam za odległą perspektywę.

- Zauważyłam, że mnie słuchają, jak mówię. Do tej pory było mi to obojętne.

Tak. Dorosłam, cholera nawet bardzo. Wkraczam w wiek średni. Symptomy nie kłamią. Mówiłam, że mam 18? Nie no, naprawdę jestem starsza. Skończyłam 25. Nie wyglądam? Całe szczęście!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.