Wywaleni na bruk - jak się podnieść i zabrać do szukania pracy

Stała praca, niezła pensja, wszystko idzie gładko. Aż do cięcia kosztów, restrukturyzacji albo wprowadzania "zmian". Jak zwał, tak zwał, lecisz na bruk. Skrzydła podrapane, policzek w twarz, dziękujemy i czar pryska. Będziesz szukać. Ten tekst jest o szukaniu właśnie.

(fot. Pexels.com CC0)

Symptomy, że coś się święci, były już wcześniej. Centrala wymieniła starego dobrego prezesa na Niemca, Francuza, obywatela RPA, albo przysłała takiego dodatkowego, "tylko do wsparcia". Idą zmiany, otwieramy się na wyzwania rynku - tak pisali w intranecie. Więcej samodzielności, zaufania, mniej kontroli. Nowy szef kupował lody i czekoladki, więc tym bardziej nie dotarło do ciebie, że jednocześnie szykował się do roli Wielkiego Likwidatora Stanowisk . I nagle buch! Albo jeb! - bo po co mamy udawać, że było pięknie. Operacja wykonana w białych rękawiczkach. Dziękujemy bardzo, zwalniamy x osób. Ci, co zostają, dostają obowiązki tych, co odchodzą, więc też zaczynają szukać. Ogólna paranoja. Ale to wcale nie poprawia nastroju. Wiele byś dała, by cofnąć czas i mieć jeszcze ze dwa, trzy miesiące na spokojne rozglądanie się za nową pracą. Tymczasem zostajesz z niczym, ewentualnie z odprawą - jak spełniasz warunki albo zwolnili więcej niż 10 procent załogi. Zwykle jednak zwalniają 9,99 procenta, więc o odprawie zapomnij. W głowie mętlik, strach, nieprzespane noce i wielki plan cięć w domowym budżecie. Od teraz zero wydatków. Zero.

Odkurzanie CV

Niby kryzys się skończył , zaczął się rynek pracownika i ogłoszeń nie brakuje. Tylko że razem z tobą zwolnili połowę działu, wszyscy z jednej branży. Poza tym, jakoś tak dziwnym zbiegiem okoliczności dużo ludzi ostatnio szuka, więc kto pierwszy - ten lepszy.

Zaczynasz od CV i listu motywacyjnego. Wiadomo, to musi mówić samo za siebie, znaczy za ciebie. Najpierw analizujesz, uwypuklasz cechy, eksponujesz zalety, robisz sobie SWOT z ominięciem słabych stron. Zakładasz profile zawodowe na LinkedLine i GoldenIn. Wypełniasz rubryki na portalach pracy. Dodajesz do ulubionych portale branżowe. Jednocześnie czyścisz wszystkie swoje kanały w socjałach. Kasujesz niewygodne zdjęcia, przestajesz publikować statusy o kotach i śniadaniach, za to dzielisz się przeczytanymi branżowymi artykułami. Od teraz musisz pokazywać się profesjonalnie. Przecież oni zaglądają wszędzie. Wysyłasz.

Wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom

Nikt nie dzwoni. Profilujesz swoje doświadczenie, dokładasz cech oraz zainteresowań. Mija kolejny tydzień. Zaczyna ci się chrzanić, do kogo już wysłałaś, a do kogo jeszcze nie. Lecisz ogłoszeniami i normalnie po firmach, bo a nuż ktoś jednak potrzebuje. Po wygenerowaniu 250 wersji własnego resumé stwierdzasz, że bliżej ci do małpy lub innego zwierza. Nie szkodzi, rynek wymaga, by reagować elastycznie. Przemawiasz więc do potencjalnych pracodawców językiem korzyści i silisz się na oryginalne frazy w każdym mailu z ofertą. Starasz się zachować pozytywne myślenie, bo nastawienie to połowa sukcesu.

InternetInternet Internet Internet

Ogłoszenie, pisownia oryginalna:

Szukamy akanta! Na miejscu zapewniamy gaszenie pożarów, cięcie kosztorysów, ale i atmosferę kreatywności czy dobrą kawę z ekspresu.

Odpisujesz:

Szanowni Państwo, Posiadam gaśnicę, chętnie ją wykorzystam wraz ze swoim doświadczeniem. Dołożę nożyczki.

Cisza, nie odpisali. Prawdopodobnie dlatego, że nie wykazałaś się znajomością gatunków kawy eco, względnie fair trade. Szukasz dalej, również w grupach na Fejsie. Odpowiadasz, jak tylko pojawiają się nowe ogłoszenia. Bo kto pierwszy, ten lepszy.

Access i Excel - dobrzy kumple Access i Excel - dobrzy kumple  Access i Excel - dobrzy kumple Access i Excel - dobrzy kumple

Odpowiadasz:

Szanowni Państwo,

Piję wino w towarzystwie literatury klasycznej wyłącznie wieczorami. Dni spędzam na analizie mediów branżowych, przy okazji co lepsze kawałki wrzucam w tabele w Excelu. Z ulotek stworzyłam bazę w Accessie. Dokonuję aktualnie analizy ich treści pod kątem występowania fraz "życie jest za drogie", "straciłeś pracę", "jesteś w czarnej d ". Z racji swojego wieku nie mam kolegów w gimnazjum, ale poproszę syna, to mnie przedstawi.

Nie odpowiedzieli. Prawdopodobnie zrobiłaś błąd z literaturą klasyczną. Piwosz nigdy nie przekona się do czerwonego wytrawnego. Zaczynasz myśleć o obniżeniu lotów, wysyłasz więc zgłoszenia na staże. A co tam, niech wiedzą, że się nie boisz wyzwań. Zwłaszcza, że jak wszystko dobrze pójdzie, to zaproszą cię do grona frajerów. Tfu, fajterów.

Ogłoszenie:

Poszukujemy stażysty do działu Soszjal Media. Oferujemy 3-miesięczny, płatny staż, po którym żaden loł king nie będzie Ci obcy! Jeżeli zrobisz odpowiednie postępy zaprosimy Cię do grona stałych asapowych fajterów.

Nie odpowiedzieli, Trudno. Ostrzysz pióro, bo wpadło kolejne ogłoszenie (pisownia oryginalna):

InternetInternet Internet Internet

"Też tak chcesz z nami?" - I to jak jeszcze! Masz akurat komplet krzeseł oraz kawalerskie Playboye męża i lubisz grać w piłkarzyki!

Dostrzegasz absurdy

Wymagania skonstruowane dla robotów i koniecznie dyspozycyjność w Sylwestra, a w zamian wiedza, możliwość stykania się ze środowiskiem międzynarodowym, praca pełna wyzwań i średnia krajowa. Nieważne, tłumaczysz sobie, że tak się pisze ogłoszenia, zwłaszcza w portalach pracy. W rzeczywistości nikt by temu nie sprostał. No może niektórzy. Ale nie może być tak źle, przecież już kilka razy zaprosili cię na spotkanie. Nic z tego na razie nie wyszło, ale po każdym telefonie serce ci staje, skrzydła się prostują. Wskakujesz wtedy w adekwatne casual biznes , które starannie studiujesz przed lustrem. I lecisz autoprezentować swój potencjał i nienagannie mówić ciałem. Wiem, kim jestem i wiem, że do was pasuję. Albo i nie. Nie szkodzi. Znowu powysyłasz. Zdarza się, że zapraszają do drugiego etapu na Skypie, wtedy się przynajmniej stroić nie musisz.

Szukasz za granicą, przecież teraz nie ma granic. Znajomi mówili, że w Dubaju brakuje rąk do pracy. Rozważasz własny biznes, może pieczenie ciast? Od depresji dzieli cię tylko krok, ale wiesz, że go nie możesz zrobić. Znowu dzwonią, widzisz, nie jest źle. Ktoś wprawdzie tak seplenił, że nie jesteś pewna, czy to z tej firmy, do której wysyłałaś tydzień czy dwa tygodnie temu. Nieważne, prostujesz skrzydła i wyciągasz outfit. Spotkanie w kawiarni. Może to taki nowy trend albo mają bałagan w biurze?

Na miejscu omiatasz wzrokiem salę i szukasz osób ubranych biznesowo. Nie ma. Kupujesz kawę dla niepoznaki. Przy jednym ze stolików siedzą dwie panny, gazeta rozłożona, one też, w rozciągniętych swetrach. Dość głośno między sobą mówią: patrz, to ona, przyszła. Poczekaj, niech zadzwoni. Więc dzwonisz. Podchodzisz, witasz się, one półgębkiem, nie przedstawiają się, nadal nie wiesz, z kim rozmawiasz. Może w trakcie wyjdzie. Co możesz o sobie powiedzieć? Cóż za wyrafinowane pytanie, ale zaczynasz od początku kariery. Ile masz dzieci? Przyznajesz się, bo i tak się wyda. Planujesz kolejne? Mina ci rzednie, profesjonalistki zaczynają się tłumaczyć, że one nie mają nic złego na myśli, tylko, że koleżanka jest w ciąży, a ten ZUS. Tak, ZUS sukinkot. Rozumiesz. Czy praca w weekendy i po godzinach wchodzi w grę? Oczywiście, jak to w biznesie. A ile by pani chciała zarabiać? Co? Tyle? To stanowczo za dużo, my płacimy poniżej średniej krajowej. Takie stawki. Bo ten ZUS. I prześlemy brief i umowę o poufności, pani zrobi na próbę prezentację dla klienta, jak nam się spodoba, to się odezwiemy.

Nie odzywają się. Czego się spodziewałaś? Maila z uprzejmym: rekrutacja zakończona, dziękujemy za udział, ale wybraliśmy kogoś innego? Nie wszystkie firmy są na poziomie, nie czaruj się. Tej nikomu nie polecisz i masz nauczkę. Zanim wyślesz aplikację, sprawdź. Wygugluj, popytaj znajomych. Szkoda twoich nadziei na nieprofesjonalistów i skrzydeł na naprawdę dobry lot. Bo, do diabła!, jeszcze przecież polecisz.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.