Wigilijne dania - które kochacie, których nie tkniecie?

Po świątecznych zakupach i świątecznych porządkach czas na świąteczne obżarstwo. Na które z wigilijnych specjałów rzucicie się jak lwy na pierwszych chrześcijan, a które zostawicie na pastwę współbiesiadników?

Już niedługo w gronie bliskich będziemy dziękować za kolejny dobry rok lub życzyć sobie, by następny był choć trochę mniej beznadziejny, starannie omijając tematy polityczne pogawędzimy z dawno niewidzianymi krewnymi, fałszując i myląc słowa pośpiewamy pierwsze zwrotki kolęd, no i jak zwykle za dużo zjemy. Ale czy na pewno wszystkie z tradycyjnych 12 dań wigilijnych?

Zaczęłam podpytywać znajomych, przyjaciół i rodzinę o ich stosunek do potraw, które zwykle spożywa się 24 grudnia, i okazało się, że ile osób, tyle kulinarnych miłości i nienawiści. Przysmak jednych może być koszmarem innych. A że dyskusje o jedzeniu są jednak przyjemniejsze od dyskusji o polityce , więc ciągnęłam za języki. Języki się rozwiązały, a mi pociekła ślinka.

Kompot z suszuKompot z suszu Fot. Agata Jakubowska / Agencja Fot. Agata Jakubowska / Agencja

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wigilijnych dań jest kompot z suszu . Tu warto jednak zaznaczyć różnicę między napojem sporządzanym wyłącznie z suszonych owoców a tym z dodatkiem wędzonej śliwki, która pomaga strawić kapustę z grochem i mąkę, ale aromat wędzonki w kontekście słodkiego napoju wiele osób przyprawia o mdłości. Na przykład mnie. Woda na suszakach - spoko, ale popijać sernik naparem z bekonu (sorry, takie skojarzenie) - torsje. Nie jestem w tym odosobniona. Maciek stwierdził: "Kompot z suszu niezmiennie atrakcyjny jak kompot z desek" . Michał podbił stawkę: "Nazywam ten napój kompotem z dymu oraz zbiorowym gwałtem na owocach" . Inny Michał docenił susz po latach: "Kiedyś nie cierpiałem kompotu z suszu właśnie ze względu na wędzarnię, ale teraz bardzo go lubię. Przy czym to jakaś szersza zmiana mojego smaku, w tym samym okresie polubiłem piwo, herbatę i inne gorzkie rzeczy" . Są też zdeklarowani fani, jak Sebastian, który wspomina: "Kompot z suszu jest pyszny! Ale jeśli składnikiem są suszone owoce, nie na szybko wędzone śliwki".

Fot. Paweł Małecki / Agencja Gaz

Kolejna wigilijna bete noire to nasz swojski karp . W mojej rodzinie akurat wszyscy zawsze za nim przepadali, z wyjątkiem mojej mamy i mnie, a że ciotki i kuzyni dobrze gotują, to co roku próbowali nas przekonać. Na nic. Co roku daję karpiowi ostatnią szansę, po czym i tak zawsze zostaje na talerzu, samotny, lekko tylko nadgryziony. Mowa o karpiu smażonym, bo za spróbowanie tego w galarecie musieliby mi zapłacić, i to w funtach szterlingach. Moją awersję podziela Dagmara ("karp w galarecie - szare, tłuste, wali mułem!" ) i Michał ("nienawidzę karpia, ryby żywiącej się błotem i gównem jesiotrów" ) Z kolei Irmina kocha karpia właśnie za ten jego mulasty zapaszek. Perwersja jakaś. Agnieszka i Ania nie rozumieją, o co nam chodzi z tym mułem i proponują, by rybę odpowiednio wcześniej zamarynować: w jabłkach i cebuli albo zieleninie typu koperek i pietruszka, może też z dodatkiem marchewki.

KutiaKutia Fot. Łukasz Zandecki / Agencja Wyborcza.pl Fot. Łukasz Zandecki / AG

Niektórzy moim przyjaciele nigdy nie jedli kutii, ale jako fani słodyczy wyobrażają ją sobie jako deser idealny. Michał: "zawsze wydawało mi się, że to musi być bakaliowe niebo w gębie, takie rogale marcińskie, tylko bardziej". Drugi Michał, w którego rodzinie kutię jadło się od zawsze, bo wprowadziła ją na wigilijny stół babcia Rosjanka, odpowiada: "Jeśli się lubi mleko, to faktycznie jest bakaliowe niebo w gębie. Ja nienawidzę. Na sucho bym zjadł - mak z rodzynkami i orzechami - ale z mlekiem fujoza". W mojej rodzinie kutia występuje bez dodatku mleka, i nawet ją lubię, choć jest tak bezwstydnie słodka, że jedną małą porcję muszę zapić kilkoma kubkami gorzkiej herbaty. Ewentualnie - kieliszkiem nalewki. Albo dwoma, do sześciu.

Śledzie zielone w gremolacie, korzenne i cytrusoweŚledzie zielone w gremolacie, korzenne i cytrusowe Fot. Agata Jakubowska / Agencja Fot. Agata Jakubowska / Agencja

Śledzie kocham miłością czułą i wszechogarniającą. W zasadzie wieczerza wigilijna mogłaby się dla mnie składać z 12 dań ze śledzia. Kocham i te zwijane, i krojone, na słodko, na kwaśno, po żydowsku, po szwedzku, w oleju, w occie, musztardzie, śmietanie. "Wigilia bez śledzia w śmietanie to wigilia zmarnowana" , dodaje Dominika. Za to pół rodziny Agaty śledzi nie znosi, więc sadza się ich w innym końcu stołu. Trochę za karę, a trochę z litości, by biedakom śledziem w twarze nie zionąć.

Pierogi z kapustą i sosem z borowikówPierogi z kapustą i sosem z borowików Fot. Grazyna Makara / Agencja Wyborcza.pl Fot. Grazyna Makara / AG

Nikt z przepytanych nie powiedział złego słowa na pierogi, kapustę i barszcz czerwony . Święta trójca wigilijnego stołu najwyraźniej ma jakiś kulinarny immunitet, wywołuje wśród moich znajomych wyłącznie ciepłe uczucia. Michał: "Kocham pierogi, prawdziwkowe uszka i barszcz, który kisi się od października i w związku z tym smakuje jak wino". Sama też na kilka tygodni przed świętami kiszę buraki, które potem jem w sałatkach (na przykład z wędzoną rybą, jajkiem i zieleniną), a z soku robię zdrowy i pyszny barszcz, który kocham prawie tak mocno, jak śledzie.

fot. Paulina Gorzkowskafot. Paulina Gorzkowska fot. Paulina Gorzkowska fot. Paulina Gorzkowska

W wigilię jemy nie tylko tradycyjne, polskie (i litewskie, ukraińskie, rosyjskie) potrawy. Od powrotu z Erasmusa we Florencji co roku w święta proponuję rodzinie - w ramach urozmaicenia - jedno włoskie danie. Z odbiorem różnie bywa. Pieczone kulki z tuńczyka, ricotty i parmezanu z dżemem z czerwonej cebuli i żurawiny - pełen sukces, żarli jak dzicy. Ale już toskańskie castagnaccio z mąki kasztanowej z rodzynkami, orzeszkami pinii i rozmarynem okazało się ambitną porażką. Jadła tylko jedna bratowa, ale ona zajmuje się słodyczami zawodowo, więc zapewne powodowała nią zawodowa ciekawość. Nie tylko ja podejmowałam próby, no i nie tylko ja musiałam pogodzić się z przegraną. Od lat mieszkająca we Francji Gosia dodaje: "Kiedyś zrobiłam Buche de Noël , powiedzmy, że nie bardzo się udało. Więcej francuskich potraw nie testuję, bo wszystko prawie mięsne (perliczka) albo skomplikowane (ostrygi)".

Nie wszyscy czekają na klasyczne świąteczne jedzenie z takim utęsknieniem, jak na przykład ja i redaktor Rączkowska ("Kocham wigilię i wszystko, co tam jest do żarcia. Oprócz ciast, tych nie lubię. Nie pamiętam, jak byłam dzieckiem, ale ja zawsze byłam żarta. Śledzie kocham, ryby wszystkie, jestem carycą kapusty. Tylko moja matka robiła kwaśną, a ja robię słodko-kwaśną ze śliwkami i winem. Matki nie dogonię w galaretkach - jest mistrzynią". ). Dla niektórych wigilię należy przede wszystkim przetrwać. Marta: "Ponieważ nie jem śledzi, grzybów i mało kręci mnie karp, większość wigilii sprowadzała się dla mnie do barszczu bez niczego i oczekiwania na ciasta... Na szczęście od kilku lat moja rodzina na kolacje wigilijną zamawia wypasiony zestaw sushi i pieczemy sobie jakieś szalone ciasta". Z kolei Michał (ten, co nie jadł, ale i tak chyba kocha kutię) dodaje: "Ja w sumie z jedzeniem nie miałem nigdy problemu, ale pasjami nienawidziłem świąt jako takich. Wigilijna atmosfera trzymała się rejestrów American Beauty. Polubiłem gwiazdkę dopiero wtedy, kiedy skład osobowy ograniczył się do mnie i mamy. Wraz z rodzinnym ceremoniałem odrzuciliśmy też menu i z wigilijnych klasyków ostały nam się tylko pierogi z kapustą, jajkiem i grzybami. A moją ulubioną potrawą wigilijną stała się ryba z pieca z frytkami, która bardzo ładnie podkreśla, że te nasze święta są jakieś inne i właśnie dlatego są do zniesienia".

Uszka do barszczuUszka do barszczu Fot. Agata Jakubowska Fot. Agata Jakubowska

A jak z waszymi świątecznymi miłościami kulinarnymi? Które dania będziecie omijać wzrokiem, a których weźmiecie dokładkę?

Więcej o:
Copyright © Agora SA