Jak bawić się bez prądu? Doskonale!

Trzeci tydzień upałów. Ciepłolubni wiwatują, reszta połyka słone od potu łzy, bo instytucje oszczędzają prąd wyłączając windy i klimatyzację. Zmęczonych latem pocieszę, że zima już niedługo - za to długo potrwa - a tymczasem w oczekiwaniu na ochłodzenie można się świetnie bawić w wersji "unplugged".

Można też oglądać Perseidy fot. Unsplash.com CC0

Ostatni weekend spędziłam z przyjaciółmi w należącej do koleżanki leśnej chatce nad rzeką Świder, nieświadomie realizując odgórny, państwowy plan oszczędzania energii. Jedliśmy owoce albo dania z grilla. Kąpaliśmy się w rzece, tam też chłodziliśmy napoje. Wieczorami za oświetlenie służyły nam stare lampy naftowe. Rozrywki dostarczały tylko rozmowy. Bawiliśmy się przecudownie. Wy też możecie, nawet jeśli nie macie farta w postaci kumpeli z daczą za miastem. Oto kilka wypróbowanych sposobów.

Zgadnij o kim mówię?

Są też zabawy, które nie wymagają szczególnych talentów ani rekwizytów, wystarczy grupa dobrze znających się ludzi obdarzonych podobnym poczuciem humoru. W toku tej gry okazuje się, że jednak wcale się tak dobrze nie znamy. Jak to działa? Jedna osoba wychodzi, a wtedy wszyscy się namawiają, kto będzie bohaterem. Osoba wraca i zadaje pytanie typu "Gdyby X był(a) kolorem / warszawskim budynkiem / amerykańskim prezydentem / płytą Slayera" etc., to jakim, bądź jaką? I potem na postawie odpowiedzi musi zgadnąć, o kogo chodziło. Można się o sobie dowiedzieć ciekawych rzeczy, czasem też mocno zawieść, bo okazuje się, że myślisz o sobie jak o panterze, a ludziom kojarzysz się z kapibarą. Bardzo pouczająca gra.

Wróżyć można sobie i z najnowszego Superaka, i z Turysty A.D. 1958. Foto: Paulina GorzkowskaWróżyć można sobie i z najnowszego Superaka, i z Turysty A.D. 1958. Foto: Paulina Gorzkowska Paulina Gorzkowska Wróżyć można sobie i z najnowszego Superaka, i z Turysty A.D. 1958. Fot. Paulina Gorzkowska

Wróżenie z literatury

Nawet na raptem kilkugodzinnych piknikach każdy ma przy sobie coś do czytania. Tak na wszelki wypadek, gdyby gadka się nie kleiła. Po co jednak czytać po cichu, w samotności, skoro można dostarczyć rozrywki całej grupie? Ze znajomymi od lat praktykujemy wróżenie sobie z książek i gazet. Wystarczy wybrać stronę i wers, a przepowiednia gotowa i o wiele ciekawsza od zwykłego horoskopu. Ostatnio wróżyliśmy sobie z napisanych językiem szalonej nastolatki memuarów niezwykle utalentowanej wokalnie, znanej głównie w latach 80. i 90. Fiolki Najdenowicz, mamy też na koncie wróżby z Manifestu Partii Komunistycznej oraz prawicowych tabloidów.

Masz talent? To śpiewaj!

Jasne, zawsze można najzwyczajniej w świecie wspólnie pośpiewać, ale to pachnie obozem harcerskim i ogniskowymi przebojami typu "Gdybym miał gitarę" . Tymczasem każdy z nas ma wśród przyjaciół urodzonych performerów i warto pozwolić im zabłysnąć, wykorzystując ich talent dla dobra ogółu. Przykład: moja dobra koleżanka Małgorzata, zabójczo profesjonalna jako producentka filmów, równie profesjonalnie potrafi każdą piosenkę zaśpiewać idealną Ewą Demarczyk. Dlatego naszą ulubioną zabawą jest zadawanie jej tematu (Brodka! Fisz! Paktofonika! Jakikolwiek inny wykonawca!), a ona oddaje go w stylu naszej polskiej Juliette Greco, z odpowiednim frazowaniem i wibrato.

Głupie pytanie, jeszcze głupsza odpowiedź. Fot. cardsagainshumanity.com CC0Głupie pytanie, jeszcze głupsza odpowiedź. Fot. cardsagainshumanity.com CC0 Głupie pytanie, jeszcze głupsza odpowiedź. Fot. cardsagainshumanity.com CC0 Głupie pytanie, jeszcze głupsza odpowiedź. Fot. cardsagainshumanity.com CC0

Cards Against Humanity, ewentualnie zwykłe planszówki

W kwestii bezprądowych rekwizytów nic się tak nie sprawdza, jak zwykłe planszówki, na przykład "Firefly" na podstawie ulubionego w gronie moich przyjaciół serialu Jossa Whedona łączącego motywy westernowe z science fiction. Jednak nie każdy ma ochotę poznawać skomplikowane reguły gry i potem przez cały wieczór myśleć strategicznie, skoro można się po prostu powydurniać. Wtedy najlepszym rozwiązaniem jest gra Cards Against Humanity , którą można kupić w wypasionej wersji lub wydrukować za darmo. W wolnym tłumaczeniu z oryginalnego opisu jest "gra towarzyska dla okropnych ludzi", i muszę przyznać, że to prawda. Jesteśmy złymi ludźmi.

Chodzi o to, że gdy kolega przedstawi zdanie z przerwą do wypełnienia, przeglądasz swoje karty i proponujesz tę z najbardziej absurdalnym, ale jednak dopasowanym do zainteresowań i poczucia humoru osoby wybierającej uzupełnieniem. Kolega wybiera to, co go najbardziej rozśmieszyło, potem kolejne osoby zadają temat, i tak w kółko. Festiwal wygłupu. Można w to grać w nieskończoność - mój osobisty rekord to siedem godzin non stop, nie licząc przerw na dolanie drinków czy wizytę w toalecie.

Kalambury

Wiadomo, klasyk. My zwykle drzemy kartki i każdy ma swój skrawek podzielić na 10 tytułów książek, filmów, płyt lub seriali, potem wszystko trafia do kapelusza, miski bądź wiadra (zależnie od dostępnych rekwizytów), losuje się i bezgłośnie przedstawia. Adrenalina skacze, bo przecież chodzi o rywalizację. Za każdym razem dziwię się, jak daleko sięgają nasze skojarzenia, a jednak jesteśmy w stanie za nimi podążyć i odgadnąć wymaganą frazę. Kalambury mają długą tradycję: w swoich hollywoodzkich wspomnieniach z lat 40. aktorka Lilli Palmer pisze, że mówiło się o tej przywiezionej przez emigrantów z Europy zabawie po prostu "The Game" , czyli "Gra" , i co ciekawe, wcale nie celowali w niej ci, którzy za swoje aktorstwo inkasowali tysiące dolarów dziennie. "Wielkie gwiazdy okazywały się często zupełnym niewypałem, jak Clark Gable, który swoje cenne trzyminuty zużywał tylko na policzenie sylab w zdaniu." My rzadko liczymy czas, bo i tak są emocje, śmiechawki, pretensje, sędzia kalosz.

Kalambury Party. Tu akurat w pełni elektrycznej iluminacji, ale potrafimy i bez prądu. Foto: Paulina GorzkowskaKalambury Party. Tu akurat w pełni elektrycznej iluminacji, ale potrafimy i bez prądu. Foto: Paulina Gorzkowska Paulina Gorzkowska Kalambury Party. Tu akurat w pełni elektrycznej iluminacji, ale potrafimy i bez prądu. Fot. Paulina Gorzkowska

To tylko kilka z wielu opcji zabawy bez pomocy smartfona i innych takich. Jeśli macie swoje własne zwyczaje, chętnie je poznam i zaadaptuję. No i wiadomo, że zawsze można po prostu sięgnąć po książkę lub rzucić wszystko, zostać w domu i kochać się po ciemku - o ile ma się z kim. Albo wyjść na miasto i tańczyć do rana, niby osobiście nie podłączając żadnych sprzętów, ale jednak korzystając z zastanego oświetlenia i nagłośnienia. Tym niemniej za każdym razem, czy z prądem, czy bez, najważniejsze jest dobre towarzystwo. Z odpowiednimi ludźmi niestraszny i upał, i ziąb. Ja mam do nich szczęście, wam życzę tego samego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA