Magiczna pigułka odchudzająca. Dlaczego te czary nie działają?

Gdyby była skuteczna pigułka na odchudzanie, nie byłoby na świecie ludzi otyłych ani z nadwagą. Takich pigułek nie ma i pewnie jeszcze długo nie będzie. A jednak rynek suplementów diety i leków odchudzających wciąż rośnie. Podobnie jak procent ludzi borykających się ze zbędnymi kilogramami. Jak to się dzieje?

Magiczne pigułki, których szczególnie teraz - wiosną i latem - reklamy są wszędzie, posiadają jedną wspólną cechę: mają zapewnić piękne ciało. Mało tego, mają to zrobić SZYBKO. Mam wrażenie, że tempo w jakim producent danego środka ma zamiar odchudzić wszystkie spragnione tego osoby, zmienia się sezonowo. Jeśli jest koniec zimy spokojnie schudniesz na wiosnę, jeśli jest koniec wiosny - nieco szybciej odchudzi cię do urlopu. Gdy natomiast zaczyna się sezon wakacyjny, pigułka błyskawicznie zmniejszy twój rozmiar - dwa tygodnie i po sprawie.

Część z tych niezwykłych proszków zmniejsza apetyt , inne hamują chęć jedzenia słodyczy , niektóre przyśpieszają metabolizm albo sprawiają, że kobiety po czterdziestce znów przetwarzają spożyte kalorie niczym nastolatki. Najdroższe pigułki robią to wszystko na raz. A prawda jest taka, że największą siłą pigułek na odchudzanie jest ich reklama oraz (a może przede wszystkim) obietnica, jaką ze sobą niosą. Bo w tę obietnicę chcemy wierzyć tak bardzo, że kupujemy kolejne opakowania z tą niesłabnącą nadzieją, że już za tydzień, dwa, trzy łykania ich rano, w południe i wieczorem nasze ciała będą odmienione. Czemu tak wiele osób wciąż daje się nabrać i bezgranicznie wierzy w obietnice składane na billboardach, w telewizji albo w kolorowych magazynach? Odpowiedź jest prosta - bo nie chce nam się wysilać! Fajnie jest myśleć, że coś zrobi się samo. A dokładnie, że zrobią to za nas pigułki.

Tylko czy naprawdę tak jest? Czy producenci suplementów diety i leków odchudzających obiecują, że nie trzeba zmieniać nic i wystarczy jeść ich pigułki, żeby schudnąć ? W reklamie owszem, w ulotce dołączonej do opakowania już niekoniecznie. Piszą tam z reguły o konieczności zmiany nawyków żywieniowych oraz zwiększeniu aktywności fizycznej. To już nie brzmi tak pociągająco, prawda?

Po zapoznaniu się z badaniami przeprowadzonymi za oceanem, dochodzę do wniosku, że firmy wydające na światło dzienne tony środków mających pomóc ludziom schudnąć, to paradoksalnie jedni z głównych oskarżonych (i winnych) o zwiększanie się problemu nadwagi i otyłości. Dlaczego? Jedno z badań pokazuje, że już sama ekspozycja na reklamy leków odchudzających powoduje, że ludzie mniej przejmują się tym, ile lodów właśnie zjedli, a perspektywa odwiedzenia siłowni oddala się w bliżej nieokreśloną przyszłość.

Ponadto, wyniki badań pokazują , że mało tego, że środki, które mają odchudzać tego nie robią, to jeszcze ludzie, którzy je zażywają - tyją. Myślą sobie: skoro jest skuteczny środek, który zrobi coś za mnie, mogę sobie trochę pofolgować, czyż nie?! Jednym słowem, przeceniają wpływ leków na ewentualne zmniejszenie masy ciała, jednocześnie przejawiając tendencję do ignorowania wpływu styla życia na ten parametr.

Udowodnił to profesor Bhattacharjee, który przeprowadził eksperyment , pokazujący, że przyjmowanie leków na odchudzanie ma często odwrotne do zamierzonych skutki . Osoby przyjmujące leki (badanie nie dotyczyło suplementów diety) zaczynały gorzej się odżywiać, a tym samym przybierać na wadze.

Ludzie często pokładają ogromne nadzieje w zażywanych lekach, proszkach odchudzających. Tak jakby ich przyjmowanie dawało gwarancję osiągnięcia pożądanego efektu. Pojawia się taki mechanizm - skoro przyjmuję lek przyśpieszający metabolizm tłuszczu, porcja frytek nie może mi zaszkodzić. Jeśli biorę coś na podkręcenie metabolizmu, z pewnością nie zaszkodzi mi kolejna czekoladka.

Logiczne, nie?Logiczne, nie? Logiczne, nie? Logiczne, nie?

Przyjmowanie leków odchudzających może stwarzać iluzję braku konsekwencji - nie do końca ważne jest, co jemy i czy się ruszamy, bo PRZECIEŻ łykamy proszki, które załatwią sprawę.

Kiedy przygotowałam się do tego napisania tego tekstu i przeglądałam wyniki różnych badań dotyczących rynku suplementów zobaczyłam bardzo wyraźnie, jak wielki to jest problem. Jak wielu ludzi bardzo chce schudnąć, być szczupłymi i zdrowymi - i jak wielką trudność mają ze zamianą swojego stylu życia. Wciąż sięgają po gotowe rozwiązania, między innymi po kolejne cudowne tabletki. To samo tyczy się diet cud - kiedy pojawia się nowa dieta, głównym beneficjentem nie są ludzie, którzy stosują się do jej zasad, ale autor książki. A jednak kolejne biją rekordy popularności i masa ludzi z nich korzysta (za przykład niech posłuży niedawno wspominany autor diety Pegan ). Obietnica zrzucenia bez wysiłku - bardzo szybko i do tego na stałe - zbędnych kilogramów działa jak magnes. Niestety, to jej jedyne działanie .

Żeby schudnąć i utrzymać ten efekt, trzeba coś zmienić. To wcale nie musi być wielka rewolucja, czasem wystarczy kilka niewielkich poprawek, które pozwolą zmienić złe nawyki żywieniowe na dobre . Ale trzeba włożyć trochę wysiłku w pracę nad sobą. Jeśli będziemy słuchać swojego ciała, odżywiać je zdrowo, a nie zapychać tonami produktów light na zmianę z frytkami, jeśli wyjdziemy pobiegać, pójdziemy na siłownię czy basen - mamy gwarancję świetnego samopoczucia i ładnego wyglądu.

Nie chcę hejtować wszystkich tabletek odchudzających (czy leków i suplementów diety), być może są takie, które pomagają schudnąć i utrzymać ten efekt. Z całą pewnością jednak ich przyjmowanie nie może stanowić podstawy i nie jest gwarancją osiągnięcia zamierzonego celu. Do tej pory nie opracowano złotego środka, który zrobi to za nas. I w zasadzie miejmy nadzieje, że nie zostanie on opracowany. W końcu praca nad sobą buduje nasz charakter, daje siłę i wiarę w siebie. Na to raczej nie będzie lekarstwa (w każdym razie legalnego...).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.