Chorobliwa zazdrość w związku? Duchy byłych partnerek nie są takie złe

Ta pierwsza wyglądała perfekcyjnie nawet sauté, druga rozumiała Hegla, trzecia gotowała jak Nigella. Jego byłe bywały lepsze ode mnie. Status "tej obecnej" nie osłabia mojej zazdrości o jego przeszłość. I pytanie "ile ich było" to dopiero czubek góry lodowej.

Jesteśmy w rodzinnym mieście mojego obecnego. Pod taką jedną wierzbą całował się po raz pierwszy. W tym parku palił pierwsze papierosy z koleżankami. Ten zachód słońca podziwiał ze swoją pierwszą miłością.

Nie wywołujcie 'byłych' z lasu (fot. Pexels.com)Nie wywołujcie "byłych" z lasu (fot. Pexels.com) Nie wywołujcie "byłych" z lasu (fot. Pexels.com) Nie wywołujcie "byłych" z lasu (fot. Pexels.com)

Ja jestem tu gościem. I choć to ze mną buduje nowe wspomnienia, mój obecny zostawił tu kiedyś za sobą cały świat. W jego oczach to kraina dzieciństwa, którą dobrowolnie opuścił, w moich - arkadia, do której na pewno chciałby wrócić, nawet jeśli sam o tym jeszcze nie wie.

W każdym związku przychodzi moment na pytanie o "tę" liczbę. Zdarza się, że im ona jest wyższa po stronie kobiet, w tym większą panikę mężczyźni wpadają. Że nie dorównają. Że ich dziewczyna nie jest taka słodka, jak im się wydawało. Że oni wcale nie są ostatnimi. "Ta" liczba wydaje się przerażać kobiety w mniejszym stopniu. A przynajmniej mniej przeraża mnie. Dlaczego?

Ten kobiecy zdrowy rozsądekTen kobiecy zdrowy rozsądek Ten kobiecy zdrowy rozsądek Ten kobiecy zdrowy rozsądek

Kilka przygód na jedną noc, dwie czy trzy przyjaźnie, które kończyły się w łóżku, wakacyjne flirty. To, z iloma dziewczynami spał mój obecny to kwestia drugorzędna. Czasem zdarza mi się myśleć o akrobatycznych umiejętnościach, wyuzdanych pozach i odważnych eksperymentach. Ale gorzej, jeśli on był naprawdę zakochany, bo duchy jego prawdziwych miłości straszą nie tylko w Halloween. Czasem w rozmowie wymsknie mu się pieszczotliwe określenie, kierowane kiedyś do kogoś innego. Czasem zapyta, "a pamiętasz, jak...", choć na tamtej plaży był z kimś innym. Nie doprowadza mnie to do szału, ale wolałabym jednak nie znaleźć na Facebooku jego zdjęcie obok dziewczyny do złudzenia przypominającej Aniołka Victoria's Secret.

Zazdrość dodaje miłości smaku , mówi stara mądrość. Ale zazdrość o byłe jest najgorsza, bo przecież jeśli kochał, czemu nie miałby pokochać znów. Czasem trudno otrząsnąć się z poczucia, że nie dość, że one były z nim pierwsze, to jeszcze pewnie miały lepsze nogi, lepszy słuch muzyczny, lepsze poczucie humoru. I może do niego dzwonią? Może on im odpisuje na wiadomości? Może on spotyka się potajemnie na kawę, planując pełne pasji pojednanie. Stop.

Tego typu zadręczanie się jest mi obce, bo myślę o tym inaczej: to byłe go ukształtowały, to byłe go doceniły, to byłe nauczyły go kochać. Dzięki dziewczynom, które były przede mną on szanuje kobiety, okazuje uczucia, dojrzał do poważnego zobowiązania. Może więc zamiast porównywać tabelki z "tą" liczbą, zamiast wypominać sobie osobne przeżycia i zamiast wymazywać przeszłość, oswójmy się ze wszystkimi kobietami jego życia . Nie, nie musimy zapraszać ich na kolację, żeby pośmiać się z jego dziwactw. Nie, nie musimy zapominać, że teściowa lubiła je bardziej. Nie, nie musimy prosić go, żeby wyrzucił je z Facebooka. Ale miejmy szacunek do mądrych i pięknych kobiet, które były dla niego ważne. Bo może wcale nie pokochałybyśmy go w liceum. Może wcale nie chciałybyśmy przeżyć z nim pierwszego razu. Może wcale nie spodobałby się nam od pierwszego wejrzenia. Kochamy go teraz. A dobre duchy jego byłych niech pozostaną z nami na zawsze. Nie ku przestrodze, a raczej ku pokrzepieniu. Tak jak duchy naszych byłych. No, może nie wszystkich.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.