Szczere relacje z rodzicami: być sobą i "zrobić przykrość" czy udawać?

Mówię moim rodzicom wszystko. Ile zarabiam, na kogo głosuję i czy jestem szczęśliwa. To podobno rzadkość, bo większość z nas ukrywa przed rodzicami taką czy inną prawdę o sobie.

Wielu z moich trzydziestoletnich przyjaciół udaje przed rodzicami grzeczne dzieci, które chodzą co niedzielę do kościółka albo odwrotnie - zgrywają poukładanych, zaradnych ludzi bez żadnych życiowych wątpliwości. Żeby nie robić rodzicom przykrości i mieć święty spokój. Ale czy warto tak łatwo odpuścić szczerość w relacji, jakby nie było, jednej z najważniejszych w życiu?

Gdy w krótkim odstępie czasu od kilku osób słyszę słowa: "Ty tego na pewno nie zrozumiesz", staram się wykonać odpowiednio większy wysiłek, żeby przekroczyć własne ograniczenia, uprzedzenia i wyobrażenia. Ostatnio okazało się, że nie rozumiem, jak to jest ukrywać przed rodzicami prawdę o sobie. Nie mówię tu o jakiś hardkorach. O ukrywaniu tego, że ćpasz. Albo o tym, że masz inną niż im się wydaje orientację seksualną. Albo że rzuciłaś studia, straciłaś pracę i żyjesz z zasiłku. Chodzi mi o podtrzymywanie w rodzicach wrażenia, że w wieku 30+ lat wciąż odmawiamy wieczorem paciorek, broń boże nie chodzimy z nikim do łóżka, komu przed ołtarzem nie przysięgaliśmy wierności i wcale nie pracujemy w jakiejś głupiej agencji reklamowej tylko w kancelarii adwokackiej z tradycjami sięgającymi międzywojnia.

Po co mamę denerwować, niech się mama cieszy (Rys. Magda Danaj)Po co mamę denerwować, niech się mama cieszy (Rys. Magda Danaj) Po co mamę denerwować, niech się mama cieszy (Rys. Magda Danaj) Po co mamę denerwować, niech się mama cieszy (Rys. Magda Danaj)

Jeden z moich przyjaciół nie chce mamie robić przykrości, więc nie rozmawia z nią o niczym, co jest dla niego ważne. Ani o miłości, bo to przecież jakaś miękka i lepka emocja, ani o polityce, bo głosują na konkurencyjne partie, ani nawet o znajomych, bo wielu z nich to geje, lewaki i w ogóle prekariat.

Bliska mi dziewczyna wciąż obrywa od rodziców, że nie żyje według scenariusza, który dla niej napisali. Niby skończyła odpowiednie studia, zarabia odpowiednio dużo pieniędzy, ale z facetami czasami jej się nie układa. Mama wieszczy jej staropanieństwo i nie chce słyszeć, że córka w razie czego sobie poradzi, bo mamy XXI wiek, feminizm, in vitro i pomniejsze dzieła diabła.

Jeszcze inna koleżanka rozmawia z rodzicami tylko o pogodzie, pracy, pieniądzach, choć i te tematy potrafią budzić kontrowersje. W jej życiu dzieje się znacznie więcej: w pracy spotyka fascynujących ludzi, a sama jest idolką, gwiazdą, wzorem dla innych. Rodzice widzą w niej wciąż niesforne dziecko, które nie ma etatu, lokaty ani męża. Bo w ich pojęciu bez tej świętej trójcy zginie i przepadnie. Ona nie chce im mówić, że trochę się od czasów ich młodości zmieniło, a poza tym ona kocha swoje życie takim, jakie jest. Woli przytaknąć, przeprosić, przysiąc, że za rok na pewno się ogarnie.

Na tle polityczno-światopoglądowo-religijnym nie zgadza się ze swoimi rodzicami większość moich znajomych. Nawet jeśli starsze pokolenie nie chodzi pod Pałac Prezydencki, by prorokować następny zamach, nie potrafi zrozumieć, dlaczego możemy chcieć głosować na rosyjskich agentów z partii, którą trzęsie wnuczek dziadka z Wehrmachtu. I dlaczego przestaliśmy chcieć słuchać z ambony, że za używanie antykoncepcji pójdziemy do piekła. I dlaczego mamy poczucie, że świat jest pełen możliwości, a nie z góry rozpisanych deterministycznych losów i przeznaczeń.

"Dlaczego po prostu nie powiesz, co myślisz? Przecież nie chodzisz do kościoła, żyjesz na kocią łapę, w kościele nie byłeś od chrztu siostrzeńca" - pytam naiwnie. "Tobie łatwo powiedzieć, twoi rodzice są inni", słyszę w odpowiedzi, po czym pada zarzut, że jestem radykalna, że łatwo powiedzieć i że sama wpadam w toksyczne relacje, choć akurat nie z mamą i tatą.

Moi rodzice wiedzą, co myślę. Wiedzą, że nie znosiłam moich nauczycieli (oczywiście z ważnymi wyjątkami). Wiedzą, że w szóstej klasie podstawówki, a potem na drugim roku studiów, nieszczęśliwie się zakochałam. Wiedzą, dlaczego nie pracuję w zawodzie - jako prawniczka. Wiedzą, z kim się przyjaźnię, jakie ubrania kupuję, o czym piszę. Nie, wróć. "Wiedzą" to za mało. Oni rozumieją. Bo są wspaniali, to proste. Ale także dlatego, że zawsze ze sobą rozmawialiśmy. Nigdy niczego nie ukrywałam, a oni byli na mnie tak otwarci, że wiedziałam, że nie ma się czego bać. Ta metoda wychowawcza chyba poskutkowała, bo nigdy nie miałam potrzeby się buntować. Nie piłam, nie uciekałam z domu, nie miałam chłopaka "na złość mamie". Wszystkich najważniejszych wyborów dokonałam sama: na jakie studia chcę pójść, gdzie mieszkać, z kim być. Wspierali każdą moją decyzję, nawet jeśli się z nią nie zgadzali, o czym z resztą zawsze głośno mówili. Dzisiaj siedzimy przy obiedzie i nie możemy się nagadać - o Berlinie, o nowym wywiadzie Sroczyńskiego, o tym, że nie wszystkie ciasta z bloga White Plate'a wychodzą jak na zdjęciu. Kłócimy się, krytykujemy, karcimy. Oni mówią mi, że powinnam bardziej dbać o zdrowie, mniej pracować, schudnąć. Ja ich przekonuję, że warto zobaczyć nowy serial, nawet jeśli opowiada o ludziach młodszych od nich o połowę. Moi rodzice trzymają rękę na pulsie, że użyję wyświechtanego określenia. Współczesnego świata, siebie nawzajem, mnie. Są obecni, otwarci, odważni.

Czy gdyby nie to, że mam szczęście, potrafiłabym wobec opornych rodziców wykonać woltę, zrobić coming out, pokazać prawdziwą siebie? A może tak jak większość moich znajomych uznałabym, że nie warto, że już za późno, że nie ma sensu "robić rodzicom przykrości"? Bo nie zrozumieją. Bo to przekracza granice ich świata. Bo należy im się święty spokój.

I wiedząc, że nie mam prawa krytykować innych, bo sama problemu nie mam, zapytam tylko nieśmiało: a może nie mówiąc rodzicom, teoretycznie najbliższym nam osobom, jacy jesteśmy naprawdę, okazujemy im zwyczajnie brak szacunku? Może pozbawiamy możliwości poznania całkiem ciekawego człowieka: nas samych. Może przedwcześnie spisujemy ich na straty. Oni często czują, że ten świat już nie jest ich. Ale jest nasz. Naprawdę nie chcecie o nim rodzicom opowiedzieć?

Więcej o:
Copyright © Agora SA