Wieczór panieński, czyli wściekle różowy koniec niewinności

Dziesięciometrowe limuzyny, gumowe penisy, różowe uszka. Wraz z początkiem sezonu ślubów (uwaga: to już teraz!) co sobotę na ulice polskich miast wylega dzikie plemię rozchichotanych, roznegliżowanych i rozochoconych dziewcząt. To przyszłe panny młode, ich siostry, kuzynki i przyjaciółki. Ale ich zabawy nie mają nic wspólnego z niewinnymi figlami panienek z pensji. Przypominają raczej rubaszne rytuały odprawiane na krakowskim rynku przez angielskich turystów podczas utopionych w alkoholu "stag nights". Czy jest alternatywa dla tandetnych panieńskich?

Ruda druhna rzyga, bo przećpała się kokainą. Blondynka opieprza pana młodego przez telefon. A czarna rozgląda się nerwowo, szukając łatwego łupu na weselną noc. Trzy najlepsze przyjaciółki z filmu "Wieczór panieński" organizują tytułowy wieczór czwartej - najgrubszej, najmniej atrakcyjnej, najczęściej wyśmiewanej. I zawodzą na całej linii. Najpierw upijają się do nieprzytomności i rozdzierają suknię ślubną na pół, a potem już tylko spadają po równi pochyłej. Film powinny zobaczyć wszystkie świadkowe, które organizują swoim siostrom i przyjaciółkom pożegnania stanu wolnego. Ku przestrodze, oczywiście. I żeby przekonać się, że dziewczyny bywają wredne.

Obrażone druhny na wieczorze panieńskim

Moje przyjaciółki (jak w telewizorze, w tym miejscu serdecznie im dziękuję i kłaniam się nisko) wzięły lekcje od najlepszych. Przeczytały setki wypowiedzi na forach ślubnych i... na szczęście odrzuciły wszystkie pomysły, które wydawały się rozsądne internetowemu klubowi szalonych dziewic. Dlatego panieński miałam perfekcyjny.

To właściwie nie jest mój wieczór tylko dziewczyńskie święto całej naszej szczęśliwej siódemki.

Siedzimy w siódemkę na strychu. Oglądamy stare zdjęcia klasowe. "Skubana, zawsze wyglądała najlepiej na zdjęciach. Jak ona to robi?" , dziwi się przyjaciółka numer 1. "Ta fryzura! Przypominasz Nicka Cartera!" , pęka ze śmiechu druga. "A ty Brendę Walsh w tych dżinsach mamuśki!" , odcina się trzecia. Pijemy szprycera z palemką, jemy chipsy, oglądamy "Juno" . W dresach. Prawie bez makijażu. Gadamy o chłopakach, ale tylko trochę. Raczej o nas - dziewczynach. Chaotycznie, nostalgicznie, szczerze. Jak w... "Dziewczynach" . A jedyny "panieński" akcent to różowa opaska z uszkami jak z teledysku Taylor Swift "22" . Staje się pucharem przechodnim. Bo to właściwie nie jest mój wieczór tylko dziewczyńskie święto całej naszej szczęśliwej siódemki. Bez hummerów, striptizerów i szpilek.

Szalony wieczór panieński

Miesiąc później dostaję zaproszenie na superelegancki panieński mojej przyjaciółki. Dress code: "ubierzcie się ładnie" . Jest mieszkanie z wysokim stropem, lampkami nad sufitem i wielkim, drewnianym stołem. Jest master chef , który na naszych oczach wyczarowuje siedem potraw, z których każda składa się z co najmniej siedmiu składników. Jest makijażystka, która przygotowuje nas do wyjścia do klubu jakbyśmy przypadkiem wpaść miały na oscarowy czerwony dywan. I jest Instax , aparat, który na bieżąco uwiecznia wszystkie magiczne chwile. I są chłopcy - narzeczeni i mężowie dziewczyn, którzy równolegle bawią się na kawalerskim pana młodego. Są w głowach, w telefonach i na wielkim ekranie z życzeniami. I jest naprawdę fajnie. Jak w jednej wielkiej rodzinie. Jakbyśmy dzień później mieli wszyscy spotkać się na weselu.

Dzisiaj podtrzymywanie siłą rytualnego charakteru wieczoru panieńskiego, wydaje się absurdalne.

Bo przecież tak drzewiej bywało. Podczas wieczorów "dziewiczych", zwanych też "rózgowinami" (czyżby święty Mikołaj chciał ukarać wszystkie niegrzeczne panny?) w domu rodzinnym panny młodej zbierały się dziewczyny - babcie, mamy, ciocie, kuzynki i przyjaciółki. Plotły warkocze, symbol pożegnania dziewictwa, i jak podejrzewam, opowiadały przerażonym dziewicom o obowiązkach małżeńskich. Były też "rozpleciny", czyli rozsupływanie warkocza panny - kolejny symbol utraty dziewictwa, która miała się dokonać niecałe 24 godziny później. Podejrzewam, że pannie młodej do śmiechu nie było. Najbardziej podoba mi się zwyczaj "wieńczyn", czyli przyjęcia zaręczynowego, które para młoda organizowała wspólnie na dzień przed ceremonią. Coś w stylu amerykańskich rehearsal dinners , które tak chętnie eksploatowały seriale "Przyjaciele" czy "Jak poznałem waszą matkę" . Taki zwyczaj pokazuje, że ślub to raczej początek świetnej zabawy, a nie jej koniec. Że on tego czasu zostanie zachowana zdrowa równowaga między koedukacją, a czasem tylko dla nas - dziewczyn.

Po ślubie też są możliwe babskie wieczory. I rozmowy o tym, czego nasi chłopcy nie zrozumieją nigdy.

Dzisiaj, kiedy przed ślubem latami mieszkamy z naszymi chłopakami i narzeczonymi, podtrzymywanie siłą rytualnego charakteru wieczoru panieńskiego, wydaje się odrobinę absurdalne. Przecież nic się w naszym życiu tak naprawdę nie zmienia. Nie zamykamy się w złotej klatce, nie pętamy smyczą przywiązania, nie poświęcamy kariery i przyjaźni mężowi i rodzinie.

Tym bardziej dziwią mnie torty w kształcie przyrodzenia, zgadywanie zachcianek przyszłych mężów, przyspieszony kurs operowania makutrą. I po co nam na panieńskim chłopaki? Nawet, a może przede wszystkim ci z opaloną, wygoloną i umięśnioną klatą Chippendalesa? Chyba zamiast się wyzwalać w supermini i z kieliszkiem w dłoni, same padamy ofiarą patriarchatu. Uznając małżeństwo za koniec spontaniczności, chyba nie mamy innego wyboru niż spektakularnie się stoczyć. Chyba że uwierzymy, że po ślubie też są możliwe babskie wieczory. I wino. I filmy. I rozmowy o tym, czego nasi chłopcy/narzeczeni/mężowie nie zrozumieją nigdy.

Pod koniec sierpnia jako świadkowa organizuję panieński mojej przyjaciółce. Po radę weszłam na stronę CrazyLadies.pl . Tam w standardowej oprawie panieńskiego proponuje się stroje "Frywolnej policjantki", "Agentki FBI" i "Błyszczącej pielęgniarki". No cóż, chyba komuś pomyliło się z nocą poślubną. A może Wy macie jakieś pomysły? Na forach wyczytałam już o zatrudnianiu chiromantów, irydologów i tarocistów. Znalazłam też dziesiątki numerów telefonów do panów, którzy rozbiorą się chętnie i tanio. Ale nigdzie nie znalazłam przepisu na to, jak po prostu fajnie spędzić czas z ulubionymi dziewczynami. Pomożecie?

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.