Testujemy kosmetyki: Balneo i pielęgnacja z piekła rodem - z siarką!

Do celów pielęgnacyjnych można stosować owoce, miód, jogurt, ale również siarkę. Czy warto używać kosmetyków na bazie wody siarczkowej ze źródła "Malina" i czy należy bać się zapachu siarki? Przeczytajcie. Byłam w kosmetycznym piekle, które okazało się rajem!

W malinowym chruśniaku... (fot. materiały promocyjne)W malinowym chruśniaku... (fot. materiały promocyjne) W malinowym chruśniaku... (fot. materiały promocyjne) W malinowym chruśniaku... (fot. materiały promocyjne)

Z kosmetykami z siarką nigdy nie było mi po drodze. Nie żebym wątpiła w upiększającą i uzdrawiającą moc siarki. Po pierwsze uważałam, że mój problemy skórne, o ile się pojawiają, to nie zasługują specyfiki takiego kalibru, jak produkty pielęgnacyjne i lecznicze z siarką. Po drugie, nawet gdybym miała poważniejsze problemy skórne to nie wiem, czy uznałabym je za tak poważne, żeby leczyć je w sposób tyle skuteczny, co śmierdzący.

Tymczasem, chociaż uciekałam przed siarką, ta w końcu mnie odnalazła. Została dostarczona wprost pod moje drzwi w postaci paczki z kosmetykami marki Balneo .

Zanim jednak napiszę o konkretnych produktach, kilka słów wyjaśnienia - po co komu do szczęścia siarka w pielęgnacji . Otóż siarka wspomaga regenerację naskórka, można więc powiedzieć, że działa przeciwstarzeniowo. Wspomaga zmiękczanie oraz złuszczanie naskórka. Pod jej wpływem sucha skóra staje się miękka i sprężysta. Wspomaga leczenie takich chorób jak trądzik, atopowe zapalenie skóry, łuszczyca, egzema, a także walkę z zakażeniami bakteryjnymi i grzybiczymi skóry.

I tu zaczyna się historia, po której zapewne skomentujecie, że tekst jest sponsorowany. Tymczasem nie jest. Po prostu dostałam od firmy kosmetyki do przetestowania. Kosmetyki w stu procentach naturalne, wyprodukowane na bazie wody siarczkowej. Kosmetyki, które w obawie przed smrodem potrzymałam w nieotwartym pudełku przez parę dobrych tygodni. Zapewne mając całkiem nieracjonalną nadzieję, że przez ten czas ulotni się z nich (domniemany) zapach. O samych właściwościach (najsilniejszej na świecie) wody siaczkowej ze źródła "Malina" w Solcu-Zdroju można przeczytać na stronie producenta .

Kiedy w końcu zdecydowałam się zacząć testować produkty Balneo, czekała mnie przyjemna niespodzianka. Okazało się, że kosmetyki wcale nie mają "piekielnego" zapachu, przeciwnie, bardzo przyjemnie pachną. No dobrze, do zapachu Malinowego peelingu i Masła do ciała trzeba się przyzwyczaić, bo jest on nieco gorzki (takie produkty zwykle mają jednak więcej słodkich nut zapachowych), ale nie jest nieprzyjemny. Co więcej, spośród wszystkich produktów, które otrzymałam do wypróbowania, masło i peeling pokochałam najmocniej. Na początku nic nie zapowiadało, że zostaną moimi faworytami.

Malinowy peeling jest czymś w rodzaju owocowego sorbetu z drobinkami owoców, pestek i sokiem malinowym (wygląda wyjątkowo apetycznie). Ale jest to peeling cukrowo-solny, a ja za tym drugim komponentem nie przepadam. Okazało się jednak, że jest to jeden z najlepszych peelingów, jakich do tej pory używałam. No dobrze, w moim prywatnym rankingu zajmuje drugie miejsce. Cudownie oczyszcza i wygładza skórę i w widoczny sposób poprawia jej elastyczność (siarka w peelingu jednak działa cuda). Poza malinami, kryształami cukru i soli zawiera oleje arganowy i avocado, masło Shea i wyciąg z brązowych alg. No i oczywiście "najsilniejszą na świecie wodę siarczkową".

Malinowe masło do ciała jest aktualnie moim ulubionym masłem, chociaż podobnie jak peelingowi, nie dawałam mu większych szans. Masło jest bardzo gęste. Byłam pewna, że będzie się źle rozsmarowywać i wchłaniać. Rzeczywiście nad rozprowadzeniem trzeba troszkę popracować, ale wchłania się błyskawicznie. No i ten gorzki zapach... dla mnie cudowny. Masło, podobnie jak peeling zawiera wodę siarczkową, oleje arganowy, avocado, macadamia, masło Shea i wyciąg z alg brązowych.

Te dwa produkty pokochałam do tego stopnia, że nie zdążyłam wykonać ich zdjęć, a w pudełkach już było widać dno.

Jeśli nie gustujecie w malinach, warto wypróbować Biosiarczkowy żel peelingujący do mycia ciała i Biosarczkowy balsam nawilżająco-odżywczy do ciała. Oba kosmetyki zawierają olejek grejpfrutowy i na pewno przypadną do gustu zwolennikom cytrusowych zapachów. Przyznam, że mnie żel peelingujący towarzyszył podczas wakacyjnych wyjazdów i po raz pierwszy doceniłam takie praktyczne połączenie produktu myjącego z peelingującym. Żeli pod prysznic dotąd unikałam, bo za bardzo wysuszały moją skórę. Ten jest inny, bo oczywiście nie zawiera silnych detergentów. Zawiera za to zieloną glinkę (która oczyszcza, hamuje rozwój bakterii i powstawanie stanów zapalnych). Zawiera też ekstrakt z bluszczu i podobnie jak balsam z tej serii, ma mieć działanie antycellulitowe. Moja opinia na temat udziału kosmetyków w walce z cellulitem jest niezmienna, ale przyznam, że napięcie skóry po stosowaniu tych produktów poprawia się, przez co skórka pomarańczowa staje się mniej widoczna.

Ciekawostką w składzie Biosiarczkowego balsamu do ciała jest termoaktywna borowina, która ma właściwości przeciwzapalne, ściągające, rozgrzewające i bakteriobójcze.

Lekko cierpki grejpfrut w roli głównej (fot. materiały promocyjne)Lekko cierpki grejpfrut w roli głównej (fot. materiały promocyjne) Lekko cierpki grejpfrut w roli głównej (fot. materiały promocyjne) Lekko cierpki grejpfrut w roli głównej (fot. materiały promocyjne)

Ostatnim wypróbowanym przeze mnie produktem jest Biosiarczkowy żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy 2w1 . Ten produkt polecany jest szczególnie do oczyszczania cery tłustej i trądzikowej. Zawiera wodę siarczkową, ekstrakt z kory wierzby (zawierający kwas salicylowy), termoaktywną borowinę (której działanie opisałam wcześniej), wyciąg z jojoba. Jest bardzo delikatny, nie wysusza, normalizuje wydzielanie sebum.

Tak, zdecydowanie o produktach Balneokosmetyki mogę powiedzieć wiele dobrego: są naturalne, działają, mają przystępne ceny i, co dla mnie bardzo ważne, są polskie. A ja lubię polecać dobre kosmetyki polskich producentów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.