Bądź panem swojej karmy. Czyń drugiemu, co tobie miłe

Przepuszczacie ciężarne w kolejce i pomagacie staruszkom wtachać wózeczek z zakupami po schodach? Lepiej to róbcie, bo w przeciwnym razie, gdzieś na drugim końcu świata, mała małpka będzie cicho zacierać łapki, wieszcząc wasz upadek (np. na schodach).

Lubię wierzyć, że jest na świecie jakaś sprawiedliwość. Że jeśli jakiś młody książę pędzi swym wypicowanym golfem ulicą spływającą deszczem i ochlapie mnie i 17 innych osób czekających przy przejściu dla pieszych, to gdzieś, niebawem uderzy się ów młody książę w łokieć tak, że zawyje z bólu. Albo choć uświni się keczupem z hot doga wchłanianego w pośpiechu na stacji benzynowej - właśnie wtedy, gdy ma na sobie swoją najlepszą koszulę i pędzi na randkę, w nadziei, że tym razem mu się uda dotrzeć do ostatniej bazy.

Nie czym drugiemu, co tobie niemiłe. Albo raczej: czyń miło, a dobro do ciebie wróci. Nie żebym wierzyła w krasnoludki i tajemne moce, ale lepiej wychodzić z założenia, że warto być miłym, niż programowo być chamem, prawda? Oczywiście pomiędzy byciem totalnym palantem a kimś, kto każdemu chce nieba przychylić jest jeszcze kilka stanów pośrednich, ale w tej dziedzinie zachęcam akurat do mierzenia możliwie najwyżej.

Obrazek z komunikacji miejskiej, znany doskonale każdemu z nas: wsiada starsza osoba lub kobieta z małym dzieckiem czy w widocznej ciąży. Osoby zajmujące miejsca siedzące jeszcze nigdy w życiu z takim skupieniem nie obserwowały tego, co się dzieje za oknem. Najpilniej każdy detal krawężnika po drugiej stronie ulicy śledzą ci, którzy siedzą na miejscach oznakowanych symbolem "ustąp miejsca". Nie jest jednak nasze społeczeństwo aż tak beznadziejne. Podnosi się ktoś, by osoba potrzebująca mogła usiąść. Na ogół jest to osoba, która jak najbardziej ma prawo do siedzenia: ktoś w podeszłym wieku. Tak zwana "młodzież", a przede wszystkim trzydziestoletni mężczyźni o mocnej muskulaturze, siedzą i beznamiętnie czekają na swój przystanek.

Ostatnio w supermarkecie, gdy już załadowałam całą taśmę zakupami, które spokojnie wyżywiłyby tuzin osób podczas tygodniowego oblężenia twierdzy, zauważyłam, że w kolejce za mną ustawiła się rodzina z dwójką małych dzieci i jedną drożdżówką do kupienia. Zaproponowałam, by przeszli przede mnie. Najpierw parzyli podejrzliwie, potem dobrą chwilę leczyli się z szoku, aż w końcu pełni podziękowań i uśmiechów skorzystali z mojej uprzejmości. Skąd to niepewne niedowierzanie? Czy naprawdę takie rzeczy nie zdarzają się często?

I nie, nie jest to tekst z cyklu "ależ jestem wspaniała, a świat kiepski". Pewnie więcej razy przegapiłam okazję, by komuś pomóc, niż pomogłam. Nie uważam się za naczelną altruistkę kontynentu. Ale staram się jak mogę - jeśli tylko mogę. Bo wychodzę z założenia, że jeśli w takim codziennym mikroświecie będę pomagać innym, to kiedyś ta karma do mnie wróci i gdy ja będę potrzebowała pomocy przy wniesieniu siatek z zakupami, znajdzie się ktoś, kto to zrobi. I może właśnie dzięki temu, że się staram, wraca to do mnie w przyjaznych porcjach.

Nigdy niczego nie zgubiłam, bo zawsze ktoś za mną krzyczał: "proszę paniąąą, parasol pani weźmie!", gdy zostawiłam parasolkę w stojaku przy drzwiach wejściowych do sklepu; "halo, to chyba pani, co?" - to kelner wybiegający za mną z kawiarni, gdzie zostawiłam przewieszony elegancko przez oparcie krzesła sweterek. Zdarzyło mi się i odebrać po kilku dniach zostawioną w sklepie torbę z butami - pani mnie pamiętała i trzymała zgubę, czekając aż wrócę, bo kojarzyła mnie z widzenia. Miło.

Ta złośliwa KarmaTa złośliwa Karma Ta złośliwa Karma Ta złośliwa Karma (rys. Magda Danaj)

Dziwi mnie jednak, jak wiele osób programowo rezygnuje z podstawowej ludzkiej uprzejmości na rzecz postawy "mam w dupie to, że właśnie przytrzasnąłem ci drzwiami stopę". Nie boją się, że przyjdą jakieś wielkie drzwi i pacną ich z podwójną mocą? Jeśli nie z przyzwoitości, to może choć ze strachu przed karmą należy być porządnym człowiekiem?

Więcej o:
Copyright © Agora SA