Jak zrobić film w weekend i trafić do Cannes, czyli 48 Hour Film Project

Czy da się zrobić film w 48 godzin? Okazuje się, że - paradoksalnie - jest to łatwiejsze, niż gdy zakładamy, że poświęcimy na to parę tygodni. - Ograniczenia motywują - przekonuje Agnieszka Sękowska, która z powodzeniem przeniosła konkurs - festiwal 48 Hour Film Project na polski grunt.

W 2001 roku amerykański producent filmowy Mark Ruppert rzucił sobie i swoim przyjaciołom wyzwanie: zróbmy film w 48 godzin! Udało się, a co więcej - pocztą pantoflową rozeszło tak szeroko, że pomysłodawcy postanowili przekształcić to w większą akcję. Dziś - ogólnoświatową. Od pięciu lat konkurs jest obecny w Polsce. Właśnie zaczyna się nabór do wrocławskiej edycji.

(fot. Piotr Mroziński)

- Wyobraź sobie, że chcesz robić filmy. To twoja pasja, i choć robisz w życiu coś innego, to zawsze marzyłaś o tym. Skrzykujesz znajomych i... Co cię motywuje, by to robić? Ograniczenia! Tak do tego podszedł Mark Ruppert - wziął grupę przyjaciół i powiedział: sprawdźmy, czy da się zrobić film w 48 godzin. I okazało się, że się da - opowiada Agnieszka Sękowska, która pięć lat temu wystartowała z tą inicjatywą na rodzimym gruncie.

48 Hour Film Project to akcja dla tych, którym marzy się zrobienie filmu. Nie wszyscy mają szansę na wygraną - filmy są lepsze i gorsze, a ocenia je jury złożone z profesjonalistów. Ale wszyscy, którzy zdołają ukończyć swój kilkuminutowy film w terminie, będą mogli obejrzeć go potem na ekranie kinowym, a to samo w sobie jest już nagrodą. Wystarczy mieć wolny weekend i znaleźć chętnych do działania ludzi.

 

Polska edycja konkursu, który ma setki tysięcy fanów na całym świecie, odbywa się kilka razy w roku, w różnych miastach. Wszystkie edycje na całym świecie organizowane są między kwietniem a listopadem. Później filmy trafiają do Stanów Zjednoczonych, tam są oglądane i weryfikowane. Następnie obrazy pokazywane są w konkursie międzynarodowym i tam oceniane przez światowe jury w Los Angeles. Te filmy, które wygrywają, trafiają do Cannes.

Niezła partyzantka

- 48HFP startował w Waszyngtonie. Pierwsze lata to tylko kilka miast - Baltimore czy Los Angeles. Potem przerodziło się to w regularny festiwal. Filmy są wyświetlane w ramach przeglądów, są oceniane, są imprezy i rozdania nagród. Wszystko zaczęło się w Stanach w 2001 roku, teraz mamy 2015 rok i prawie 140 miast na sześciu kontynentach na całym świecie - opowiada Agnieszka. - Oczywiście większość stanowią Stany, ale jest i Ułan Bator, Szanghaj, Tokio, Europa Zachodnia, kilka miast w Polsce, ale i Afryka, Ameryka Południowa. Ludzie robią filmy wszędzie! To już blisko 400 000 filmowców na całym świecie, którzy mają na koncie film zrobiony w 48 godzin.

W filmach często pojawiają się prawdziwi (czyli wykształceni, grający w filmie, teatrze czy w serialach) aktorzy. Co ciekawe - w nawiązaniu do wielkiego wydarzenia świata filmu sprzed tygodnia, czyli Oscarów - nagrodzony za rolę drugoplanową w filmie "Whiplash" J.K. Simmons wystąpił w filmie zrobionym na 48HFP - w edycji w San Diego w 2004 roku.

 

Informacja o tej inicjatywie docierała do najdalszych zakątków świata. - Dowiedziałam się o 48HFP zupełnie przypadkowo, od producenta z Belgii, który miał ten konkurs zorganizować w Antwerpii. To on mnie zaraził tą ideą! - wspomina Agnieszka. - Sam w końcu nie zdołał tego zorganizować. Znajomy skierował mnie tymczasem do Stanów, przeszłam rekrutację i organizatorzy zdecydowali się powierzyć mi licencję. W czerwcu 2011 roku zaczęliśmy, we wrześniu zrealizowaliśmy pierwszy projekt. To była niezła partyzantka.

Skoro da się zrobić film w 48 godzin, można też zorganizować wydarzenie tej skali w niecałe trzy miesiące! Co nie zmienia faktu, że nie było to proste. - Na szczęście ten etap mamy już za sobą - przyznaje Agnieszka. - To był początek naszej przygody z filmowcami, początek działalności naszej fundacji Przestrzeń Filmowa. Dziś wszystko działa sprawie, mamy grupę zaangażowanych współpracowników i wolontariuszy.

W 2011 roku miała miejsce pierwsza edycja 48HFP Warsaw, wzięły w niej udział 44 ekipy, co zaskoczyło organizatorów. Agnieszka: - Nie mieliśmy jeszcze wówczas za bardzo promocji, ale wieść o nas rozchodziła się oddolnie. Okazało się, że ktoś ma znajomego, który robił film w Las Vegas, koleżanka siostry brała udział w edycji w Paryżu - czyli ten projekt był już rozpoznawalny.

(fot. Piotr Mroziński)(fot. Piotr Mroziński) (fot. Piotr Mroziński) (fot. Piotr Mroziński)

Kto za tym stoi

Agnieszka pracowała w telewizji, w domach produkcyjnych, robiła reklamy. - Byłam też reporterem, kreatywnym, scenarzystką, reżyserką czy producentką - wylicza. - Dzięki temu mam sporo znajomości w tak zwanym środowisku, znam wiele osób, które chętnie zaangażują się w takie akcje jak festiwal filmowy.

To ułatwiło start w Polsce, choć nie było lekko. - Na starcie była jedna zajarana pomysłem ekipa, która w ciągu tygodnia się rozmyła - wspomina Agnieszka. Udało jej się jednak skrzyknąć znajomych i ruszyć. Wiele osób, które dziś tworzą z Agnieszką trzon organizujący festiwal, wzięło się z przypadku. Producenta z Belgii, który zaraził ją pomysłem zrobienia tej imprezy, poznała na warsztatach filmowych we Włoszech, na warsztatach poznała też Agnieszkę Pyrkowską i Olę Orzechowską, które zaprosiła do współpracy przy pierwszym konkursie w Polsce. Później dołączył Mariusz Nawrocki, w zeszłym roku przyszło wsparcie ze strony jednego z uczestników wcześniejszych edycji - do ekipy dołączył Norbert Kowalczyk.

- Bardzo różni ludzie nam pomagają - zarówno od strony marketingowej, jak i chociażby informatycznej. Przyszedł jednak taki moment, że postanowiliśmy założyć fundację jako ciało organizujące ten festiwal. I może inne projekty w przyszłości - mówi Agnieszka, uśmiechając się tajemniczo.

 

- Spotykamy się z takim podejściem, że to jest taki niszowy konkurs, nie mamy przecież gwiazd na czerwonym dywanie i setek tysięcy uczestników. Wszystko trwa raptem tydzień. A tak naprawdę - praca nad tym trwa wiele miesięcy. Umowy, maile, trzeba załatwić kina, wolontariuszy, sprzęt, promocję, kontakt z Amerykanami, mnóstwo papierków - mówi. Z tego powodu Agnieszka w grudniu zrezygnowała ze stałej pracy. - Przychodzi taki moment, gdy musisz się zdecydować - czy oddajesz się czemuś całym sercem czy nie. Pracowałam, bo z czegoś trzeba żyć, a festiwal robiłam hobbystycznie. Miałam dwa wyczerpujące etaty. Niczego nie byłam w stanie zrobić na sto procent. Odłożyłam trochę oszczędności i teraz w zasadzie 90 procent mojego czasu w ogóle poświęcam na fundację i festiwal.

Kontekst międzynarodowy

Zrobić sobie z przyjaciółmi film w jeden weekend może każdy, ale są powody, dla których warto zrealizować taki projekt właśnie w ramach 48HFP. To pozwala wziąć udział w międzynarodowym konkursie, obejrzeć swój film na festiwalu w Hollywood czy - jeśli się nam poszczęści i film wygra - nawet na festiwalu w Cannes. Tak było w przypadku zwycięzców katowickiej edycji z 2014 roku - ekipa Panato wygrała etap międzynarodowy, dostając nagrodę za najlepsze zdjęcia i w efekcie jej członkowie pojechali do Cannes.

 

Jest licencja, która pozwala zorganizować ten konkurs. Co ona daje? - Gdybym sobie zorganizowała taki konkurs sama, to on by się wydarzył w Polsce i tyle. A dzięki temu, że jest to cała struktura, mamy też etap międzynarodowy - tłumaczy Agnieszka. - Zwycięzcy z tych wszystkich miast z całego świata spotykają się na etapie finałowym - na festiwalu Filmapalooza - w tym roku w Stanach, w Hollywood - co robi wrażenie. Ludzie zawiązują dzięki temu znajomości zawodowe, przyjaźnie. Akipa Panato z ludźmi z Holandii, których poznała w Stanach, zrobili razem już dwa filmy - międzynarodowe projekty.

W Polsce 48HFP cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Poza edycją warszawską były także wrocławska, katowicka i krakowska. - To jest wspaniała formuła promocji miast, więc zainteresowanie jest ogromne - mówi Agnieszka.

 

Scenariusz to podstawa

Widać różnicę między filmami, które brały udział w pierwszej edycji - i tych kolejnych. Z roku na rok jest coraz więcej dobrych filmów. I nie chodzi wcale o świetny sprzęt czy mistrzostwo w montażu. Film można kręcić nawet telefonem. Liczy się pomysł i umiejętność zorganizowania pracy wielu osób, tak by rzeczywiście udało się w dwie doby wszystko zrealizować.

- Nie ma co kryć, że bolączką polskiego kina są kiepskie scenariusze - mówi Agnieszka. W trosce o poziom kilkuminutowych filmów powstających w ramach 48HFP organizatorzy proponują swoim uczestnikom warsztaty z pisania scenariuszy. - Naprawdę widać różnicę! Specjaliści uczą, jak wplatać bohatera czy linijkę tekstu w całą historię - wyjaśnia. Zresztą z roku na rok jest coraz lepiej także z innego powodu. - Ludzie zaczęli się uczyć tej formuły. Możesz sobie przygotować ludzi, sprzęt, lokację, aktorów. Są ekipy, które trzy tygodnie przed rozpoczęciem robią casting. Przygotowują sobie listę aktorów - w różnym wieku, o różnym charakterze, wyglądzie. To już poważna organizacja! Wiedzą już, na czym to polega, więc i poziom filmów jest wyższy.

(fot. Piotr Mroziński)(fot. Piotr Mroziński) (fot. Piotr Mroziński) (fot. Piotr Mroziński)

Co i jak - krok po kroku

Od 6 do 8 tygodni przed rozpoczęciem konkursu zostaje otwarta rejestracja on-line na stronie konkursu: 48hfppoland.pl . Jest opłata rejestracyjna - co wynika po pierwsze z faktu, że taki jest wymóg licencji, organizatorzy uiszczają opłatę do Stanów. - Po drugie, ważniejsze: zawsze jest tak, że jak zapłacisz, to przyjdziesz i zrobisz - śmieje się Agnieszka. - Na początku w Stanach problemem było to, że zapisywało się sto ekip, a przychodziło 15. To nie są duże kwoty, gdy w ekipie jest kilkanaście osób, wychodzi mniej więcej po 10 zł za osobę, bo opłata jest pobierana od całej grupy i wynosi, w zależności od czasu rejestracji, od 150 do 230 złotych. Za to jest to świetny czynnik motywujący!

Tydzień przed rozpoczęciem odbywają się warsztaty dla zarejestrowanych uczestników. W piątek o 18 - bez względu na to, kiedy i gdzie, zawsze start jest w piątek wieczorem - jest kick-off, czyli oficjalne rozpoczęcie konkursu. Ekipy poznają trzy elementy: rekwizyt, bohatera i linijkę tekstu, który musi się pojawić w filmie. Dodatkowo każda ekipa losuje jeden z czternastu gatunków filmowych. - One są co roku inne. Są wśród nich zarówno klasyczne - jak dramat, romans czy film s.f., jak i takie tematyczne, które może nawet trudno nazwać gatunkiem, jak podróż w czasie czy film o zombie albo o potworze. Te ostatnie przysparzają najwięcej radości - wyjaśnia Agnieszka.

O 19 kończy się oficjalne rozpoczęcie i od tego momentu ekipy mają 48 godzin, by zrobić film: wymyślić scenariusz, zrobić zdjęcia, zmontować wszystko, oddać gotowy film razem z dokumentami produkcyjnymi. - To ważne, by ekipa razem z filmem dostarczyła na przykład zgody na wykorzystanie wizerunków wszystkich osób, które występują w filmie, czy zgody ekipy na pracę, zgody dotyczące wszystkich lokacji. W ekipie nieodzowna jest osoba, która się zajmuje taką papierkową robotą - doradza Agnieszka. - Wiele ekip właśnie z tym ma największy problem.

(fot. Arkadiusz Awrywianiec)(fot. Arkadiusz Awrywianiec) (fot. Arkadiusz Awrywianiec) (fot. Arkadiusz Awrywianiec)

Film - który musi mieć co najmniej 4 minuty i nie więcej niż 7 minut, bez uwzględnienia napisów końcowych - trzeba złożyć do godziny 19.30 w niedzielę. Ci, którzy się nie wyrobią do tego momentu, mogą złożyć godzinę czy dwie później, ale wówczas film nie bierze już udziału w konkursie głównym. Może jednak wystartować w walce o nagrodę publiczności. Będzie on wyświetlany na specjalnych pokazach organizowanych w kolejnych dniach tygodnia. Dla wielu uczestników to jest już świetna nagroda: zobaczyć swój film na wielkim ekranie w kinie - w Warszawie w Muranowie, w Katowicach w kinie Kosmos, we Wrocławiu w kinie Nowe Horyzonty.

Filmy ocenia kilkuosobowe jury - w przypadku każdej edycji inne. Dotąd zasiadali w nim między innymi: Xawery Żuławski, Sławomir Idziak, Roman Gutek, Kasia Adamik, Magdalena Piekorz, Lech Majewski, Jarek Barzan, Mitja Okorn, Arkadiusz Jakubik, Tomasz Raczek czy Bartosz Konopka. Nagrody przyznawane są w wielu kategoriach - za najlepszą reżyserię, scenariusz, zdjęcia czy montaż, za kreacje aktorskie, ale także za najlepsze wykorzystanie rekwizytu, tekstu dialogu, bohatera czy gatunku. Nie mniej ważna jest nagroda publiczności.

Konkurs dla każdego

Nie trzeba być filmowcem, wystarczy mieć chęci i wyobraźnię. Konkurs jest otwarty, biorą w nim udział ludzie z bardzo różnych grup wiekowych czy zawodowych. - W zeszłym roku w Katowicach wygrała ekipa panów pięćdziesięcioletnich, z których jeden handluje stalą, drugi jest inżynierem w kopalni. I trzeba przyznać, temu filmowi - pod tytułem "Ostatni strzał" - niczego nie brakuje - opowiada Agnieszka. - Czasem wystarczy wpaść na genialny pomysł, niekoniecznie trzeba mieć wielką wiedzę i dziesięć filmów na koncie.

 

Niektóre ekipy mają tak wypracowaną formułę, że co roku udaje im się zgarnąć jakąś nagrodę. Dobrym przykładem jest ekipa Panato, której udało się zdobyć wyróżnienia już w kilku kategoriach. Choć oni mają też po prostu dużo szczęścia - przed katowicką edycją w 2014 roku, w której ich film zdobył główną nagrodę, mieli w głowie zarys pomysłu na film o turyście, który przyjeżdża do Katowic, snuli sobie różne historie w tych ramach. A potem nadszedł kick-off i usłyszeli, że jednym z elementów jest bohater: Filip lub Filipina Konopnicka - przewodnik. Agnieszka: - Trafili idealnie. Znaleźli panią, która naprawdę jest przewodniczką po mieście i zgodziła się wystąpić.

 

Już od 1 marca można się rejestrować, by wziąć udział we wrocławskiej edycji 48HFP, która będzie miała miejsce 17-25 kwietnia 2015 roku.

Agnieszka Sękowska. Z zamiłowania oraz z zawodu - organizator i "ogarniacz" produkcji wszelakich. Prezeska Zarządu Fundacji Przestrzeń Filmowa. Lubi, jak się dzieje, i uważa, że kręcić filmy każdy może. Odpowiada za całe zamieszanie, jakim jest 48HFP w Polsce. Prywatnie motocyklistka i poszukiwaczka przygód.

48HFP . Bezsenny weekend pełen wybuchowej mieszanki adrenaliny i kreatywności, podczas którego wraz ze swoją ekipą filmową wymyślacie, piszecie scenariusz, kręcicie i montujecie film. W piątek wieczorem otrzymacie informacje, jaki rekwizyt, bohater i tekst dialogu musi się pojawić w filmie, oraz gatunek, w jakim ma być utrzymany. 48 godzin później film musi zostać ukończony. W ciągu tygodnia, wraz ze znajomymi, będziecie mogli zobaczyć swoje dzieło podczas projekcji w Warszawie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.