Moje spotkanie z Wielkim Niechciejem

Zaczyna się niewinne. Nie chce mi się, zrobię potem. Jutro. Może w przyszłym tygodniu. Albo wcale nie zrobię, bo to chyba nie jest aż takie ważne. A potem niechcenie wszechogarnia. I jak tu żyć?

Tu nie chodzi o słodkie nic mi się nie chce, więc sobie poleżę, popatrzę w niebo czy w sufit. To jest ciemne, mętne, wkurzone nie chce mi się, bo mnie dopadły macki Wielkiego Niechcieja.

Do kina bym poszła. Teraz grają parę fajnych filmów. Jeden taki, co to już dawno chciałam zobaczyć. Eeee, może jednak na kompie coś obejrzę. Albo może nie obejrzę, bo w sumie to aż tak mi się nie chce gapić na ruchome obrazki. Może się zdrzemnę, zwyczajnie.

Ugotuję coś pysznego. Poszukam sobie jakiegoś fajnego przepisu i zrobię takie danie, że lubemu gały wyjdą z wrażenia. Ale, w sumie... Nie mam pomysłu, co by to mogło być. Musiałabym iść do sklepu, bo na bank nie mam połowy produktów (co można zrobić z mleka, masła i spleśniałego dżemu? Prawie naleśniki!). Eeee... można zamówić coś z dostawą. Nie trzeba będzie zmywać. Zresztą - po co jeść? Jak raz nie będzie kolacji, to milimetr w talii ubędzie, więc nawet lepiej. Zamiast tego lepiej się zdrzemnę.

Posprzątam tę stertę ciuchów, co wyrosła nie wiedzieć kiedy na krześle w sypialni. Posegreguję ładnie kolorami i pranie wstawię. I pozmywam, bo już nie ma w czym kawy zrobić. Eeee. Mam jeszcze w czym chodzić, więc po co prać? A kawy w sumie mi się aż tak bardzo nie chce. Może się zdrzemnę.

Przeczytam ten mądry artykuł, co to go sobie odłożyłam do spokojnego przeczytania i pogłębionej analizy. Eeee... Może przeczytam coś lekkiego, bo nie chce mi się teraz na wyżyny skojarzeń i mądrości wspinać. Albo...? Może nic nie przeczytam, a za to się zdrzemnę?

rys. Magda Danajrys. Magda Danaj rys. Magda Danaj rys. Magda Danaj

Gdy dziecko mówi "nie chce mi się" tłumaczymy, że musi, że trzeba. Że życie to nie same przyjemności, że czasem nawet jak się nie chce, to trzeba się przemóc i trzeba zrobić. A potem sami sobie dajemy taryfę ulgową, bo nam się nie chce z wyższych przyczyn. Nam się nie chce, bo ciężko pracujemy i robimy mnóstwo różnych Bardzo Ważnych Rzeczy wiele godzin dziennie, więc gdy już zamkniemy codzienny rozdział pod tytułem "praca zarobkowa", zostają nam do zrobienia rzeczy - ważne i mniej ważne. Są takie, których nie sposób przełożyć czy olać, więc te zrobimy. Bez nich się posypie nasz świat, są takie domowe czy życiowe obowiązki, bez których nie da rady. Wiadomo. Ale są przecież i takie rzeczy, które można przełożyć, odsunąć stopą, tak z dystansu, albo najlepiej patykiem - tak, by przypadkiem nie dotknąć i nie zarazić się koniecznością zrobienia.

Zniechęcenie. Zmęczenie materiału. Brak sił. Oczywiście - warto szybko wskoczyć dresik i przebiec się po parku, to może pomóc. Albo choć jakąś przyjemność sobie zafundować. Na przykład relaksującą kąpiel w wannie wypełnionej pianą... Co jednak, gdy tak się nie chce, że nie da rady po prostu zupełnie nic? Tylko drzemka. A potem wyrzuty sumienia, że tyle rzeczy do ogarnięcia czeka...

Nieumiejętność leniuchowania. To jest przypadłość, na którą cierpi wiele osób. Leniuchowanie - zdrowe, fajne, lecznicze i odżywcze, wyparte zostało przez Wielkiego Niechcieja. Albo aktywność na full, albo totalne nic.

Może jest jakiś limit sił i chęci, który się wyczerpuje i trzeba uzupełnić zasoby? Trzeba jakiś wywar z gumijagód wypić, by nagle się chcenie włączyło. Na szczęście Wielki Niechciej nie jest przesadnie czepliwy. Jak się człowiek trochę postara, to może Niechcieja wysłać w siną dal. Gorzej, gdy się starać nie chce...

A może zwyczajnie i po prostu jesień idzie? I się należy trochę przyzwolenia na niechcenie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.