Jeden powód, by wziąć w swe ręce książkę o stu powodach miłowania Ryana Goslinga

Pragnę z tego miejsca gorąco podziękować wydawcy książki "100 powodów by kochać Ryana Goslinga", że zrobił co w jego mocy, bym w sytuacji, gdy znajdę się na bezludnej wyspie, bez dostępu do internetu lub zwyczajnie padnie prąd i mój komputer lub telefon nie wydolą - bym mogła zapalić świeczkę i popatrzeć na bożyszcze.

Tak. Należę do grupy entuzjastek Ryana Goslinga. Nie wiem skąd się to wzięło, nie pamiętam pierwszego wejrzenia. Po prostu któregoś dnia zdałam sobie sprawę, że lubię na niego patrzeć. Że obejrzę każdy film, w którym zagra, choćby grał tam krzesło. I że każdy film z jego udziałem mi się podoba, bo działa efekt halo (???). Nieważne co to za historia, nieistotne, czy inni aktorzy dają radę czy nie - jeśli jest Ryan, to mi się całość spodoba, proste.

Duuuuużo RyanaDuuuuużo Ryana Duuuuużo Ryana Duuuuużo Ryana

Kiedy więc RedNacz, po otrzymaniu książki Joanny Benecke "100 powodów by kochać Ryana Goslinga" , symulując migrenę, zamknęła się z nią w kanciapie chłopaków z Polygamii (tej słynej kanciapie, w której kręcimy FochWideo ), bałam się, że nie dane będzie mi nawet dotknąć tego dzieła. Ale RedNacz, nasyciwszy się lekturą, przekazała mi tę biblię Gosliniarzy i Gosliniarek (cytuje za przedmową), pytając, czy nie zechcę napisać recenzji. Zgodziłam się żywo, bo bardzo chciałam dostać w swoje ręce wiele zdjęć Ryana zamkniętych w sztywną okładkę. Ale recenzowanie tego dzieła mija się trochę z celem... Spróbujmy...

Powód nr 49. Wierzy w równe prawa dla wszystkich. I ma t-shirt, który tego dowodzi. Ale ręce precz, chłopcy! Z tego że aprobuje pobieranie się facetów ze sobą, nie wynika, że nie zamierza poślubić dziewczyny (czyli mnie).

Książka sili się na dowcip, ale polska języka trudna języka, gierki słowne, które gładko jakoś w uszy wchodzą po angielsku, tu, w tłumaczeniu wydają się toporne i zupełnie nieśmieszne. Problem też jest z miłością do przecinków - ewidentnie cała fala uczuć przelana jest na Ryana, przecinków w tej książce nikt nie kocha.

Ładnie byśmy razem wyglądali...Ładnie byśmy razem wyglądali... Ładnie byśmy razem wyglądali... Ładnie byśmy razem wyglądali...

Powody, dla których według tej książki należy kochać Ryana są dość miałkie, ale doceniam, naprawdę doceniam, próbę nadania temu zjawisku, jakim jest ogólnoświatowe szaleństwo i ryanomania - pewnych ram. I to nie jednej, czy czterech, ale stu!

Sama umiem podać tylko jeden powód mojej miłości do tego uroczego, przystojnego, wspaniałego, dowcipnego, umięśnionego... (kwadrans później) faceta: bo tak. Ma w sobie urok, który zdetronizował Brada Pitta. Choć prawda (smutna) jest taka, że Brad się ostatnio trochę jakby zapuścił. Ale nie o tym.

i co...?i co...? i co...? i co...?

No i, proszę Was! - co to za powody z ciemnego miejsca wzięte? Co mnie obchodzi, że on robi na drutach?

Skromniś takiSkromniś taki Skromniś taki Skromniś taki

I naprawdę mam uwierzyć, że nie wie, że laski na całym świecie piszczą na jego widok (jest głuchy?) i ślinią się do ekranu? Pewnie z pięć na sto podanych tu powodów to powody przemyślane, reszta jest dodana, bo sto lepiej wygląda na okładce. Czujecie to? Zaczynam poważnie podchodzić do tej recenzji...

Że powrócę zatem do wątku mijania się z celem. Cel powstania tej książki był prosty: ileś osób ją kupi, ileś pieniądza z tej okazji spłynie do kieszenie kogo trzeba. A że treść w niej zawarta jest trochę żadna? Przecież to naprawdę nie o to chodzi, by z tej książki kapała prawda o życiu i śmierci! To jest trochę taki żart, takie przyjemne coś, co możemy dać komuś, kto wielbi Ryana (las rąk).

Takie tam, z RyanemTakie tam, z Ryanem Takie tam, z Ryanem Takie tam, z Ryanem

I pisanie tej recenzji, co uprawniało mnie do macania tej książki legalnie w godzinach pracy - było przyjemnością. Nie dajcie się zatem zwieść pozorom. Jeśli choć przez moment odnieśliście wrażenie, że nie warto wziąć tej książki w swe ręce, jesteście w błędzie. Zwróćcie tylko, proszę, uwagę, że nie używam tu sformułowania "że nie warto czytać tej książki", chodzi mi tylko o przeglądanie jej. Nie ma co czytać, choć może kilka powodów wywoła na Waszych twarzach coś więcej, niż uśmiech zażenowania. To jest po prostu zbiór zdjęć pięknego Ryana. I tak to traktujmy. To jest jedyny powód, by tę książkę polecać, co czynię.

Dziękuję, Ryanie, że jesteś. Bez powodu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA