Nie czerpiesz satysfakcji z seksu? Nie jesteś jedyna

Wyobraź sobie, że otaczają cię przyjaciółki, które prześcigają się w opisach orgazmów trwających od zmierzchu do świtu. Ty zaś wciąż czujesz się tak, jakbyś przeżywała ten pierwszy, niezbyt udany raz. Fatalnie? A co powiesz na to, że niektórym kobietom brak seksu wcale nie przeszkadza?

Wszystko zaczęło się od pozornie niewinnego prezentu. Podarowanego prawdopodobnie w dobrej wierze. Ot, suplement diety, który zażywa się na godzinę przed seksem, żeby "poczuć moc intensywnych doznań". Tyle że w miejsce radości pojawiło się zdziwienie (och, coś takiego jest dla kobiet?!), a potem zażenowanie i zmartwienie. Czyżby wieść o tym, że libido "poszło na zwolnienie lekarskie" stało się już tajemnicą poliszynela?

Zanim wzruszysz ramionami i prychniesz, że przecież każda kobieta od czasu do czasu najbardziej marzy o tym, żeby w pościeli spokojnie zasnąć, a nie szaleńczo się w niej kotłować - pozwól, że opowiem ci pewną historię. Pozornie oryginalną, ale w istocie dotyczącą większej liczby kobiet niż przypuszczasz.

Oto ona, normalna, ale niekoniecznie przeciętna. Kobieta na tyle świadoma i uświadomiona, by wiedzieć nie tylko, że seks jest, ale także, że jest ważny. Dlatego nie ignorowała swojego letniego libido, tylko poddała je i siebie terapii. Z pomocą seksuologa próbowała dojść do tego, dlaczego ona i jej libido nie mają ochoty, przyjemności ani satysfakcji. Szczególnej inwigilacji został poddany początek jej życia erotycznego. Może brak chęci do współżycia wywołane było tym, że bolało? Zanim straciła dziewictwo, bała się seksu. Nie pomogła pani ginekolog, która straszyła złym ułożeniem błony dziewiczej. "Przerwana nieumiejętnie, będzie krwawić tak, że wylądujesz w szpitalu", usłyszała jeszcze jako nastolatka. Po ginekologicznym nacięciu błony dziewiczej wcale nie było łatwiej. Fizycznie dziewicą już nie była, w głowie pozostała nią jeszcze na długo. Długo odwlekany pierwszy raz trochę bolał, ale nie za bardzo. Z czasem było gorzej, bo bolało coraz mocniej. Diagnoza: mięśnie przepony miednicy nie działają właściwie, powodując ból podczas stosunku. Terapia: ćwiczenie mięśni Kegla, "siłka" dla miednicy, kolejne spotkania z seksuologiem.

Nie trafiło jednak to wszystko na nieambitną jednostkę - miednica została "wyleczona"! Pozostało nastawić się na te wszystkie rozkosze, o których w namiętnych przymiotnikach rozpisywał się "Cosmopolitan" . Tylko jakoś myślenie życzeniowe w tym przypadku nie podziałało. Było okej, ale rzadko lepiej niż okej. Czy wywołało to tęsknotę za mitycznym trzęsieniem ziemi, namiętnością prowadzącą do podrapania pleców partnerowi lub spazmami obezwładniającymi całe ciało?

Spokój i harmonia - najważniejszeSpokój i harmonia - najważniejsze Spokój i harmonia - najważniejsze Spokój i harmonia - najważniejsze

Mimo popularnego przekonania, że o prawdziwym szczęściu może mówić tylko ten, kto został porządnie wychędożony, jej najzupełniej to nie pociągało. Problem był tylko z niektórymi kochankami.

Gdy mówiła im, że nie da rady, obrażali się, jakby nie trafili piłką do kosza. A przecież ona nigdy nie winiła ich za żadne "niepowodzenia". Uważała wręcz, że miała szczęście, bo trafiała na kochanków ambitnych, czułych, wprawnych. To, że rozkosz przychodziła od święta, nie było niczyją winą, a już na pewno nie wynikało z niedoborów miłości. Tymczasem niektórzy panowie traktowali rzecz nad wyraz ambicjonalnie. Może dlatego, że nie wierzyli, że można lubić seks, w którym wkładanie i wyjmowanie nie jest daniem głównym? A może zapomnieli o badaniach, które wskazują, że nawet co piąta kobieta ma trudności z osiągnięciem orgazmu?

Nadmiar myślenia szkodzi (Rys. Magda Danaj)Nadmiar myślenia szkodzi (Rys. Magda Danaj) Nadmiar myślenia szkodzi (Rys. Magda Danaj) Nadmiar myślenia szkodzi

Ale najczęściej zastanawiała się, czy coś jej nie omija. Może jest aseksualna? Może bi? A może w ogóle woli dziewczyny? Na szczęście pewnego dnia pojawiło się otrzeźwienie. Czy czułaby się gorsza, gdyby nie lubiła jeździć na rowerze, czytać książek czy piec ciast? Czy winiłaby się za to, że nie robi tego, co wszyscy wokół? Czy ma sens martwić się, że nie gloryfikuje jednej z ważnych, ale nie najważniejszych, czynności w życiu? Przecież to, że nie krzyczy z rozkoszy, nie oznacza, że nie chce seksu . Lubi dotykanie, przytulanie, stymulowanie. Lubi słodkie słówka przed, poważne rozmowy po i bliskość, jaką daje patrzenie na ciało ukochanego człowieka.

Może z seksem jest jak z ciastem czekoladowym: po jednym kawałku jesteś w niebie, po pięciu masz dosyć? Dlatego przestała poddawać się dyktatowi rozkoszy. Postanawia czasem kochać się tylko dlatego, że on tego chce. Postanawia prosić o przyjemność, gdy będzie czuła potrzebę. Postanawia eksperymentować bez lęku, ale i przesadnych oczekiwań. A już na pewno nie ma zamiaru zastanawiać się nad tym, co jest z nią nie w porządku. To w pożyciu na pewno nie pomoże. Zamiast różowej pigułki woli wziąć czerwoną i stawić czoła samej sobie: nie zimnej, ale i nie gorącej, zdolnej do orgazmu, ale co jakiś czas, lubiącej seks, ale nierozumiejącej, o co tyle hałasu.

Tak, to historia prawdziwa. I mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że takich kobiet jest znacznie więcej. Czy ich życie jest z tego powodu uboższe lub gorsze? Być może zdziwisz się, że mówię to właśnie ja, ale wierz mi, nic na to nie wskazuje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.