Bić czy pić, czyli co ma począć zdradzona kobieta

Gdy zdradza ją facet, Linda nie roni rzewnych łez, ani nie pisze mściwych liścików do tej trzeciej. Na szczęście może po prostu rzucić wiązanką, trzasnąć drzwiami, wyjść. Ale czy to jedyne słuszne rozwiązanie?

Linda przeczytała niedawno ujmujący artykuł o tym, czego nie mogły co mogły zrobić zdradzane żony w XIX wieku. Odpowiedź brzmiała: nic, nada, null. Zdarzało im się z mężami rozmawiać, ale zazwyczaj ani prośbą, ani groźbą nie dało się przekonać wiarołomnych do wierności. Mężowie sypiający z pokojówkami, krewnymi czy kobietami lekkich obyczajów, nie mieli zamiaru w imię szczęśliwości małżeńskiego stadła rezygnować z przyjemności. Bo i po co, skoro żona najczęściej odejść nie mogła. Bo nie miała pracy, a miała dzieci. Bo nie miała własnych pieniędzy, a miała swoje przyzwyczajenia.

Rys. Magda DanajRys. Magda Danaj Rys. Magda Danaj Rys. Magda Danaj

Dzisiaj jest nam (przynajmniej pozornie) dużo łatwiej. Wystarczy, że nakryjemy ukochanego na miłosnych zapasach z inną, przeczytamy kompromitującą wiadomość na Facebooku albo podejrzymy półnagie zdjęcia na Snapchacie i już. Koniec. Walizki wylatują za drzwi, komputer ulega "przypadkowemu" zniszczeniu, garnitury zyskują symetryczne dziury, wycięte szalonymi nożyczkami. Ale gdyby to było takie proste, Linda wcale by się nad męską zdradą nie pochylała. Wyzwanie od świń, wyrzucenie ze znajomych i szybki seks z kumplem na poprawę humoru , problemu nie rozwiązują. Choć Linda i jej koleżanki rzadko są od mężczyzny zależne finansowo (przy czym nie odmawiają przyjemnych prezentów), nie wszystkie kobiety mają ten komfort. A niektóre nie uważają wcale, że zdrada oznacza koniec związku, a z tą trzecią da się żyć. Linda sama wie najlepiej, że układy dwa plus jeden mają swoje mocne strony . Bo jeśli nie ma mężczyzny idealnego, to może z tych dwóch da się coś doskonałego złożyć...

Tyle że trójkąt równoramienny to rozwiązanie dla nielicznych. Dla większości zdrada to wciąż ten jeden most za daleko. A zdarza się w co trzecim związku, więc przynajmniej raz w życiu prawie każdą z nas ktoś puści kantem. Wśród przyjaciółek Lindy nie ma zgody, odnośnie do tego, czy lepiej wybaczyć, ale nie zapomnieć czy może raczej zostawić za sobą i zbudować życie od nowa. Mamie przyznać się czasem wstyd, a artykuły w internecie typu "5 rzeczy, które powinnaś zrobić, gdy on cię zdradzi", "Odejść czy zostać?", "Dowiedz się wcześniej, że on zdradza", też nie dają gotowych rozwiązań. Zwłaszcza że serwują afirmacyjne bzdury, z których najbardziej wysublimowaną jest ta o miłości do samej siebie. Jak rozstrzygnąć spór między tą stroną Lindy, która szepcze: "raz zdradził, będzie zdradzał zawsze", a tę cząstką, która kocha, rozumie, wybacza?

Linda zaczyna od introspekcji. I kilku dobrze zadanych pytań. Naprawdę go kocham czy tylko się przyzwyczaiłam? Mam pewność, że to pierwsza zdrada, czy robił to za moimi plecami już wcześniej? Czy patrząc na niego potrafię zapomnieć o młodszej, ochoczej i spoconej koleżance z pracy, która ujeżdżała go na biurku? Czy zachowam szacunek do siebie, zostając? Czy nasz związek można odbudować? Czy mam świadomość, że już nigdy nie będzie tak samo? Czy to, że on zdradził nie wynika z tego, że i tak powinniśmy się rozstać?

Czy patrząc na niego potrafię zapomnieć o młodszej, ochoczej i spoconej koleżance z pracy, która ujeżdżała go na biurku?

Linda szczerze wierzy w to, że szczęśliwi w miłości, spełnieni w życiu i usatysfakcjonowani związkiem w każdej jego sferze, nie zdradzają. Skok w bok zawsze jest świadectwem rysy na idealnej miłości, choćby tej najdrobniejszej. To nie znaczy, że Linda namawia kobiety do tego, żeby czuły się współodpowiedzialne za zdradę. Jeśli nie chcesz rozumieć, dlaczego to zrobił, nie musisz. Jeśli nie chcesz wybaczyć, nie masz obowiązku. Jeśli nie chcesz wysłuchiwać jego przeprosin, pobądź chwilę sama. Gdy zdecydujesz się odejść, pamiętaj, że zawsze pozostanie w tobie poczucie niedomknięcia, niedokończenia, niezapisania historii do końca. Bo zdradzane kobiety rzadko czują się jakby dobrnęły do napisów końcowych melodramatu.

Zdrada to raczej reboot, wstrząs, zaburzenie czasoprzestrzeni. Czy dając mu szansę, stworzysz wasz związek od nowa, na nowych zasadach? Czy tylko naciśniesz pauzę, by wrócić do punktu, w którym skończyłaś? Czy twój reboot okaże się być rewolucyjny jak "Batman - Początek" czy wysilony jak "Jurassic World"? A może zostajesz w związku tylko po to, by obwiniać go do końca życia, traktować jak worek treningowy i mieć kartę przetargową: ty zdradziłaś, ty odpokutuj (Linda to przeżyła i nie było łatwo przy każdej okazji słyszeć, że zdradzający głosu nie mają). Na pewno nie będzie łatwo, bo ty nie będziesz mogła zaufać, a on będzie wciąż czuć się winny. Dlatego zacznij od początku.

Zastanów się, co zbliżyło was do siebie na pierwszej randce, co lubiliście razem robić, za czym w nim tęsknisz. Wtedy zdrada może was do siebie zbliżyć. Ale tylko jeśli jej reperkusje są trudną terapią dla was obojga, a nie kolejnym dowodem na to, że on rozdaje w związku karty. Na szczęście nie żyjemy już w XIX wieku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.