Seks to nie wyścigi - nie traktuj go ambicjonalnie!

Trzeba mieć erekcję, trzeba mieć orgazm, trzeba wypróbować wszystkie pozycje Kamasutry i tantrę! Teraz, dzisiaj, zaraz! Bo jak nie, to przepadło - seks nieudany, zadanie niezaliczone, życie przegrane. Siadaj - pała!

Żyjemy w świecie zorientowanym na osiągnięcia, wyniki, mierzalne sukcesy. Do wielu spraw - nawet tych skomplikowanych, wieloaspektowych, trudnych - podchodzimy zadaniowo, jak przystało na dobrze wyszkolonych korpo-ludzi, uzbrojonych w programy do zarządzania kolejnymi projektami. Można tak przejść przez życie, odhaczając tylko punkty z listy: wykształcenie, praca, mieszkanie, dziecko, drugie studia, większe mieszkanie, drugie dziecko, doktorat, własny gabinet w przeszklonym biurowcu, chujwico, wodotrysk. Bo chodzi o to, by być jeszcze lepszym, a zwłaszcza lepszym od innych i szybciej wejść na szczyt. I tam na tym szczycie szczytować nieustannie na pohybel wszelkim nieudacznikom.

Seks bowiem także stał się dyscypliną, w której ścigamy się ciągle, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Presja pewnych narzucanych nam mimochodem wzorców jest tak wielka, że trudno jej nie ulec. Bo trzeba spróbować wszystkiego. Przebieranek, SM, trójkąta. Liznąć trochę Kamasutry i zaznać tantrycznego orgazmu. Oglądać porno, mieć kolekcję wibratorów i przetestować wszystkie lubrykanty dostępne na rynku. A egzotyczny kochanek był? Nie? Ojej. A ostry seks w bramie? Uuuu, słabiutko. Dobrze robisz laskę? A znasz wszystkie sekrety anala? Wiesz jakie pozycje sprzyjają największej satysfakcji? To ile miałaś orgazmów podczas tego stosunku? No, jak to nie miałaś? A on miał kłopoty z erekcją? O, fuck! Porażka!

Imperatyw jest taki, że trzeba mieć świetne, udane, satysfakcjonujące życie seksualne, jak wyjęte z gazetki reklamowej "Ruchaj z nami". Trzeba, bo inaczej jesteś jednostką nieudaną, przegraną, żałosną. Nie pochwalisz się przed kumplami, będzie ci przykro, gdy koleżanki zaczną wyliczać swoje wspaniałe erotyczne przygody, albo opisywać namiętny, mimo upływu lat, związek z mężem - istnym ogierem. Bo tobie w seksie idzie marnie. Tak sobie. Bo nie jesteś tak dobry/dobra jak powinieneś. Nie dorastasz do standardów.

Tylko że nie ma żadnych standardów w seksie. Żadnej ścieżki kariery, żadnych zadań do wykonania, ani awansu na wyższy poziom. To nie jest sport, ćwiczenie fizyczne, w którym trening czyni mistrza i zapewnia miejsce na podium. Nie można z seksu oblać egzaminu i nie dostać licencji na bzykanie. Seks jest dla wszystkich i może być naprawdę dobry, o ile nie będziemy podchodzili do niego spięci - jak do jeszcze jednego obowiązku, któremu musimy podołać. Obowiązek, zadanie, wyzwanie - to nie współgra z wolnością, swobodą, radością.

Wiedza na temat seksu, odkrywanie rozmaitych jego form i wymiarów, to świetna rzecz i każdy powinien mieć szansę samemu swoją seksualną tożsamość poznać, określić, może spróbować rozszerzyć jej granice? Ale to wymaga mądrego, świadomego podejścia, a nie korzystania z uproszczonych bryków, zwulgaryzowanych gotowców podsuwanych przez media i popkulturę. Żeby otworzyć się na seks, trzeba przestać ulegać presji wyimaginowanych wzorców, standardów i certyfikatów. Trzeba otworzyć się na siebie, swoje potrzeby i pragnienia. I umieć komunikować się z partnerem - czy to stałym, czy przygodnym. Seks jest sztuką konwersacji, nawet jeśli odbywa się ona bez słów. I tak, z niektórymi rozmawia nam się lepiej, z innymi nie zawsze wychodzi. Czasem wkrada się napięcie, czasem powstają nieporozumienia. To wszystko da się naprostować, jeśli zobaczymy w seksie coś innego niż kolejną okazję do udowodnienia swojej sprawności i najlepszości.

rys. Magda Danajrys. Magda Danaj rys. Magda Danaj rys. Magda Danaj

"Ambicja, twoja szalona religia, ambicja to twój wróg" - głosi tekst piosenki, i o ile pojmuję wszelkie ludzkie dążenia na polu zawodowym, to przenoszenie ambicji na sferę związków, miłości, intymności i seksu wydaje mi się zupełnie niepotrzebne. Tam, gdzie mamy do czynienia z procesem i ciągłą zmianą trudno o wyznaczanie mierzalnych kryteriów sukcesu. No co? Będziecie liczyć orgazmy? Dajcie spokój. Dobry seks poznacie po tym, że nie będzie wam się chciało liczyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.