Seks Party - ja tam byłam, drinka piłam i...

Jak wiecie, lubię seks. Lubię go uprawiać, lubię o nim myśleć, lubię o nim gadać i uwielbiam o nim pisać. A lato to dla mnie najbardziej stymulująca pora roku. Mam najwięcej energii, pomysłów, chęci, a także największą ochotę na seks. Pobudzają mnie zapachy, słońce, ludzie zakładający stroje bardziej odsłaniające niż zasłaniające ciało. A najbardziej na moją wyobraźnię wpływają letnie wieczory, kiedy z kieliszkiem wina w dłoni oddaję się różnego rodzaju fantazjom...

To właśnie w jeden z letnich wieczorów nastąpił absolutny przełom w moim życiu seksualnym. Siedząc na tarasie ze wspomnianym kieliszkiem wina, myślałam o kilku ostatnich randkach, niepisanej zasadzie tej trzeciej prowadzącej do łóżka, a tym samym do bardziej lub mniej namiętnego seksu. Zdałam sobie sprawę, że jestem tą przewidywalnością rozwoju sytuacji trochę znudzona, że potrzebuję odrobiny szaleństwa, a przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że już nie wstydzę się zrobić tego, o czym kiedyś, tylko pomyślawszy, rumieniłam się.

Weszłam zatem do sieci, żeby sprawdzić kiedy i gdzie mogę zrealizować drzemiącą we mnie od jakiegoś czasu fantazję, czyli gdzie mogę pójść na SEX PARTY. Nie musiałam długo szukać, jak się okazuje nie brakuje takich klubów. Ku mojej radości okazało się, że każdy weekend kipi seksem, a że była akurat sobota, klub zapraszał mnie serdecznie...

Ze strony dowiedziałam się, że właściciele gwarantują intymną atmosferę, a przede wszystkim dokładną selekcję na wejściu. Czyli będą tam sami młodzi i atrakcyjni ludzie. Doskonale! Nie miałam ochoty na seks z kimś, kto nie należy do tej grupy. Nie miałam także ochoty patrzeć na seks osoby spoza niej. Pełnia szczęścia nastąpiła kiedy okazało się, że bycie singielką zostanie mi wynagrodzone darmowym wejściem do jaskini seksu.

Rozpalona fantazjami, wilgotna i chętna dotarłam pod bramę niepozornie wyglądającej willi na obrzeżach miasta. Kiedy weszłam oczom moim ukazał się niemalże filmowy widok. Prawie jak w "Oczach szeroko zamkniętych" - wiele pomieszczeń, a w każdym z nich po kilka osób dających sobie nawzajem rozkosz, w różnych konfiguracjach.

 

Ci, którzy akurat nie oddawali się dochodzeniem do orgazmu mogli usiąść przy barze. Przyłączyłam się do nich, żeby alkohol mógł nieco rozluźnić moje ciało i umysł. Bo widok niczym nieskrępowanych (chyba, że na własne życzenie) mężczyzn i kobiet odebrał mi samej nieco pewność siebie. Alkohol dla gości był za darmo, ale nikt nie był pijany.

Siedząc przy barze zaczęłam rozmawiać z dość przystojnym brunetem pochodzącym z Włoch. Fakt, że mój rozmówca Polskę odwiedzał tylko na weekend, dodał mi odwagi. Szybko przestało mnie krępować nawet to, że siedziałam przy nim w samych prześwitujących stringach, a on był jedynie w ręczniku przez który było widać jego nabrzmiałego penisa, który już szykował się do wejścia w moje wilgotne przestrzenie. Tak czy inaczej, na to jeszcze nie byłam gotowa, więc uroczy cudzoziemiec mógł albo oddać się rozmowie, albo zdecydować się na bzykanko z kimś innym. Mimo że chętnych nie brakowało, został przy drinku.

Dowiedziałam się od niego wielu rzeczy na temat miejsca, w którym się znajdowałam oraz zasadach i rodzajach imprez się w nim odbywających. Po pierwsze wchodząc tam nie zobowiązuję się, że cokolwiek z kimkolwiek zrobię, a jeśli ktoś przekroczy moje granice, bo nie zrozumie odmowy, zostanie natychmiast wyproszony i raczej więcej nie wejdzie. Seks to delikatny temat, jak słusznie zauważył mój rozmówca, więc w takim miejscu, gdzie uwalniają się instynkty szczególną uwagę zwraca się na to, żeby każdy bawił się po swojemu. Nie muszę nic robić, mogę tylko patrzeć, mogę się dotykać, ale nie muszę, mogę się rozebrać (co uczyniłam już wcześniej), ale jeśli chcę mogę siedzieć w golfie. Okazało się, że wśród stałych bywalców jest wiele par, które przychodzą patrzeć na innych, ale nie chcą się wymieniać partnerami. Dobrze było dowiedzieć się, że takie pary mają z reguły specjalne opaski na nadgarstkach. Nie chciałabym narazić się rozgrzanej do czerwoności kobiecie dotykając jej faceta w zaproszeniu do wspólnej zabawy.

Rozmawiało się miło, ale w końcu nie po to tam przyszłam. Wzięłam nieznajomego znajomego za rękę i poszliśmy zwiedzać willę. Widok sprawiał, że kolana uginały się pode mną coraz bardziej i zaczęłam zastanawiać się czy będzie mi potrzebny jakikolwiek dotyk czy zaraz zaleje mnie po prostu fala orgazmu. Mężczyźni posuwali kobiety od tyłu, od przodu, na stojąco, na leżąco, one ich ujeżdżały, klęczały przed nimi. Wszędzie rozłożone były gumki i chusteczki, a na każdej ścianie był telewizor z całkiem niezłym porno. Wokół łóżek, na których rozgrywały się seksualne gry z wymianą pionków (bez przegranych!) stało sporo gapiów, których wybranką na ten wieczór stała się własna ręka. Samowystarczalni lubiący porno na żywo też byli mile widzianymi gośćmi. Ale jeśli ktoś miał ochotę na zabawę bez publiczności, mógł skorzystać z wydzielonego w tym celu pokoju.

Mój towarzysz jednak nie ten pokój chciał mi pokazać. Jego bardziej interesował strych, a ja rozpalona do czerwoności przez otaczające mnie, mokre, kipiące rozkoszą nagie ciała, chętnie dałam się tam zabrać.

Taka niewielka orgietka...Taka niewielka orgietka... Taka niewielka orgietka... Taka niewielka orgietka...

Na samym szczycie willi znajdowało się tajemnicze pomieszczenie, do którego wchodząc spodziewałam się czegoś w rodzaju prywatnego pokoju, o którym wspominał włoski przystojniak. Jednak nic z tych rzeczy - moim oczom ukazał się ogromny pokój sado-maso! Wszędzie pejcze, pasy, maski, skóry. Były tam wysadzane ćwiekami obroże, coś przypominającego maczugę, sznury do przywiązywania i duszenia. Na środku była klatka, w której można było kogoś unieruchomić, a następnie - zapewne na jego wyraźne życzenie, robić z nim co tylko przyjdzie do głowy.

Stałam tam przez chwilę już ledwo słysząc, co mówi do mnie mój napalony na ekstatyczny ból towarzysz, a następnie grzecznie podziękowałam i dałam nogę. Zgodnie z tym co mówił na początku, do niczego mnie nie zmuszał. Jednak na takie zabawy nie miałam ochoty. Na pewno nie tym razem.

Kiedy zeszłam ponownie do baru odreagować trochę kilkoma głębszymi, dowiedziałam się, do czego służy ustawiony na blacie złoty dzwonek. Otóż jeśli nim zadzwonisz, znaczy, że masz ochotę na seks. Pomyślałam, że to bardzo fajny pomysł - sama mogę dać znać kiedy mam chęć zacząć seksualną przygodę, a wymownym wzrokiem pokazać z kim. Tym razem emocje już mi opadły, ale wiem, że na pewno tam wrócę i skorzystam z tego dzwoneczka.

A Wy? Byłyście kiedyś na takiej imprezie? A jeśli nie, to czy Was to kręci, ciekawi, podnieca, czy raczej wolicie unikać takich eksperymentów?

Więcej o:
Copyright © Agora SA