Śniadanie (obiad i kolacja) do łóżka?

Jemy, żeby żyć. Żyjemy, żeby się kochać. Nie cały czas oczywiście. Z przerwami na jedzenie. A czasem jemy, żeby się kochać...

Nie jest dobrze objeść się przed miłosnymi igraszkami. Senność i błogostan ogarniający ciało skuteczne odwraca uwagę tegoż od podjęcia jakiegokolwiek wysiłku. Ot, można sobie romantycznie posiedzieć, a najlepiej poleżeć. Potrzymać rączkę, kolanko, pogłaskać po główce i zakręcić loczek. Ewentualnie coś tam od niechcenia leniwie macnąć. Przez ubranie. Bo zdjęcie ubrania podczas trawienia to zbyt duży wysiłek.

Niemniej każdy wie, że seks na głodniaka też jest do bani. To znaczy, nie ma go. Albo jest bardzo pośpieszny i oględny. I raczej nie towarzyszą mu miłosne szepty, westchnięcia i okrzyki, a jedynie bulgot i burczenie.

Nie będę tu przedstawiała historii afrodyzjaków: kto, co, komu zrobił po czym, albo czym ona jego. Uwiodła. Każdy wie, że istnieją owiane legendą i wzbudzające dreszczyk emocji produkty spożywcze, które wspomagają kochanków. A to rozbudzą pożądanie, a to dodadzą wigoru mężczyźnie i postawią go w gotowości. Bojowo bojowej. A to pomogą rozluźnić się partnerce i połechczą mile płatki jej kwiatu, aby ten rozchylił się w oczekiwaniu. A to ułatwią drogę na szczyt i wzmocnią doznania.

Jeśli nie drżycie w obawie przed dodatkowymi kaloriami, to sięgnijcie miłe panie po gorzką czekoladę. Czekolada bowiem sprzyja wzmożonej aktywności. Nie tylko w klubie fitness. Partner z pewnością doceni wasze większe zainteresowanie seksem, a wy będziecie miały mnóstwo okazji do spalania kalorii. W najróżniejszych konfiguracjach. Breakdance przy nich to pryszcz.

Jeśli jednak jesteście zwolenniczkami zdrowego odżywiania, proponuję spożyć z partnerem arbuza . Kto by pomyślał, że zamiast biec po niebieską tableteczkę do apteki, wystarczy wyskoczyć do warzywniaka? Doskonałego arbuza serwował swego czasu mój kolega, uprzednio upijając ten owoc alkoholem. Później wyjmował miąższ maleńką metalową łyżeczką, taką do drążenia owoców i warzyw. Zgrabne kuleczki kładł. Na talerzu. Na dłoni. Czasem swojej, czasem mojej. Na szyi. Na piersiach. Na brzuchu. Taaaak. To było pyszna zabawa! Oczywiście tutaj pojawia się problem wpływu alkoholu na przerost chęci i wyobraźni nad rzeczywistymi możliwościami. Może się zdarzyć, że cwany (i pijany) lis już będzie w ogródku, już będzie witał się z gąską i nagle opadnie mu ochota. Ale odrobina alkoholu (odrobina jest tu pojęciem umownym i powinna być dobierana indywidualnie, jak dobry biustonosz) na pewno pomoże, a nie zaszkodzi.

Nie ma to tamto, trzeba zjeśćNie ma to tamto, trzeba zjeść Nie ma to tamto, trzeba zjeść Nie ma to tamto, trzeba zjeść

Sezon na szparagi bardzo wspomaga przeżywanie orgazmów. Nie mam tu na myśli wyłącznie orgazmów podniebienia (pyszności!). Szparagi spożywane co 3 dni ułatwiają wejście na szczyt. Łapka w górę, kto odpowiednio wykorzystał sezon szparagowy? Przyznam szczerze, okrywając się delikatnym rumieńcem, że mnie wystarczy rzut oka na szparagi, aby pędzić do sypialni w podskokach. Ten ich subtelny, cieszący me oczy kształt odczytuję jednoznacznie jako kierunkowskaz "do alkowy!" Co prawda, nie są tak wyraziste jak muchomory sromotnikowe, ale tych drugich nie mam okazji zbyt często trzymać w rękach. I obyście i wy nie brali w swoje ręce trujących grzybów, a poprzestali na kuszących szparagach!

Skoro mowa o kształtach jedzenia, co myślicie o bananach ? Ja bardzo lubię. Nie tylko smak. Lubię tą, jakże adekwatną do moich marzeń, formę. Chociaż banany wspomagają męskie libido, to jednak potrafią i kobietę... dopieścić.

Bo w zasadzie kto powiedział, że jedzenie ma służyć tylko i wyłącznie do jedzenia? Taki banan na przykład, albo kabaczek. Czy one nam się nie narzucają oferując swoje rozkoszne kształty na usługi kobiecych ciał?! Hmmm. A ogórek? Marchewka? Marchewka działa świetnie, tylko trudno ją przymocować do penisa. To już żarcik z brodą, nieprawdaż? To ja może jednak z tym kabaczkiem tego kabaczka skonsumuję.

A wy konsumujecie raczej przed, po czy w trakcie? Inny mój kolega mawiał, że żadna przyjemność nie jest czysta. Uczył mnie przy tym - mnie, przeciwniczkę jedzenia w łóżku - zabaw z jedzeniem na podłodze w kuchni. Myślę, że zainspirował się filmem "9 i pół tygodnia" . O ile nie lubię poplamionej pościeli, o tyle nie mam nic przeciwko brudzeniu podłóg. Odradzam natomiast rozsmarowywanie miodu na ciele, chyba, że macie świeżuteńko zrobioną brazylianę. W przeciwnym razie będziecie zmuszone ja zrobić, niezależnie, czy wam się podoba, czy nie. Miód ma bowiem to do siebie, że jest lepki. Zbyt lepki. Nawet, jeśli partner planuje go bardzo dokładnie wylizać ze wszystkich zakamarków. Do zlizywania polecam już raczej czekoladę, bitą śmietanę lub... no właśnie! Body shot! Limonka w usta, sól na udko, tequila w pępuszek... Podobno doskonałą zabawą jest także spijanie wina z kobiecego ciała. Szczególnie jeśli określenie "kielich rozkoszy" potraktuje się dość dosłownie. Minetka wykonana ustami skąpanymi w winie nie ma sobie równych. No i znowu w zabawy z jedzeniem zakradł nam się alkohol. Wracam więc pospiesznie do jedzenia.

 

Nie wszyscy przepadają za słodyczami. Czasem w bufecie powinny pojawić się słone lub ostre przekąski, bo takie są gusta i preferencje konsumentów. Czipsy i krakersiki nie pasują mi jednak do budowania właściwej erotycznym uniesieniom atmosfery. Okładanie się plasterkami bekonu, kiełbasy czy sera pleśniowego to też nie to... Misterna gra wstępna może zostać przerwana wybuchem śmiechu partnera jeśli zaproponujecie mu siebie w odzieniu mięsnego jeża. A propos gier wstępnych z żywnością w roli głównej, spotkałam się kiedyś z pomysłem, żeby założyć partnerowi na penisa pączek z dziurką (taki hamerykański donat, wiecie) i w ramach obietnicy wspaniałego fellatio, obgryzać go dookoła, dochodząc powoli do sedna sprawy. No rzeczywiście, na widok faceta z pączkiem na penisie mogłabym zgubić majtki. Ze śmiechu.

A teraz przepraszam was, moi drodzy. Ale od tego pisania o jedzeniu zgłodniałam. Idę zatem konsumować...

Więcej o:
Copyright © Agora SA