Jak uniknąć rutyny w związku? Przyczynek do rozważań o pożądaniu

Kup dildo, a seks uprawiajcie przy świecach. Przebierz się za aniołka lub kocicę. Przebieranki są dla dzieci, tak? Klikam dalej. Mam. Schudnij! Za trudne? Och, Ty marudo! Przed Tobą creme de la creme rad z meandrów sieci. Każda przeciwdziała rutynie w związku. Na głos rozsądku możesz liczyć dopiero w finale.

Przyznaję, jestem w lekko sardonicznym humorze. Rozpiera mnie chęć popsocenia i podworowania sobie z wszech obecnych przepisów na szczęśliwe pożycie, niekończący się orgazm i wzwód. Dalece łatwiej jest wszak udawać, a z pewnością przyjemniej, że każdy problem można rozwiązać. Jak zatem zaradzić temu, że pożądanie w związku z długim stażem bywa co najmniej labilne? Zapraszam na przegląd osobliwości. Tyleż skutecznych, co oryginalnych. Jednocześnie serdecznie zapraszam do udziału w konkursie na najbardziej irracjonalne "metody". Nagrodą będzie uśmiech. Z pewnością nie tylko mój.

Umiejętne podsycanie pożądania wymaga strategii (fot. Sztuczne fiołki)Umiejętne podsycanie pożądania wymaga strategii (fot. Sztuczne fiołki) Umiejętne podsycanie pożądania wymaga strategii (fot. Sztuczne fiołki) Umiejętne podsycanie pożądania wymaga strategii (fot. Sztuczne fiołki)

Wprowadź do waszego seksu nowinki, urozmaicenia, więcej pikanterii. Przestańcie kochać się tylko w sypialni, a tym bardziej zawsze tuż przed snem! Grzmią sieciowe poradniki szczęśliwego życia. O urokach uprawiania seksu poza sypialnią już pisałam . Jeśli przeczytaliście, wiecie, że jestem co najmniej umiarkowaną entuzjastką. Zwłaszcza w uroczych okolicznościach przyrody.

Nowinki w seksie? Powinnam doskonale wiedzieć, co może się kryć za tym lakonicznym stwierdzeniem. Swingers party? Tłoczno, racja. Banalny trójkąt, niekiedy bermudzki?  Chodź do mnie mój ułanie? Też nie? Chodzi może zatem o wyjątkowo wyszukane pozycje? Nie wiem, skąd w autorach tych rad przekonanie, że do tej pory kochaliśmy się w pozycji misjonarskiej lub ewentualnie "od tyłu"? W pewnym wieku trudno o nieznajomość co najmniej kilkunastu pozycji. Nie, to nie może być to. Może zatem chodzi o dodatkowe akcesoria dostępne w sex shopach. To jest na pewno dobry trop. Mamy deal. Kupuję dildo. Korci mnie jednak, aby dodać do tego jeszcze odrobinę wspomnianej pikanterii. Zmienię zatem miejsce (koniec seksu w alkowie), a dildo wykorzystam w bardziej intrygujący niż klasyczny sposób - niech nie będzie banalnie. Tiara jest już taka nie na czasie. O to chodziło?

Czekam na ciebie w łazience...Czekam na ciebie w łazience... Czekam na ciebie w łazience... Czekam na ciebie w łazience...

W miejsce pustego śmiechu pojawia się z trudem skrywana złość. Ile razy jeszcze trzeba napisać, że seks zaczyna się w głowie? Techniczne wskazówki same w sobie nie są złe. Bynajmniej. Niewłaściwe jest raczej przekonywanie, że to wystarczy, aby w związku było tak, jak na początku. Jeśli twój partner unika zbliżeń, to z pewnością nie dlatego, że nie jesteś w stanie podnieść nogi prostopadle do ciała, albo dlatego, że nie kochaliście się jeszcze podczas twojego stania na głowie. Chcesz go pobudzić? Zacznij od głowy. I z głową.

Pamiętaj o tym, aby być zawsze zadbaną kobietą. Nigdy nie pokazuj mu się w dresach ani z papilotami na głowie - radzi @Niebieska. Niedobrze. Tragicznie wręcz. Bo choć po papiloty nie sięgnęłam (ktoś w XXI wieku jeszcze je stosuje?), to szary dres jest moim ulubionym domowym odzieniem. Czy mój partner przestanie mnie pożądać przez luźną bawełnę i ciągotę do wygody? Mogłoby być to prawdziwe, przy założeniu, że prawdziwy, dojrzały związek opiera się li jedynie na fascynacji fizycznej vel wzrokowej. Myślę (mam nadzieję), że tak nie jest. A może znów źle zrozumiałam i chodzi nie o odzienie, a o wysportowane ciało? A więc zadbajmy o siebie. Wyobrażam sobie to mniej więcej tak:

Fitness uczyni mnie twoim aniołkiem (fot. twentytwowords.com)Fitness uczyni mnie twoim aniołkiem (fot. twentytwowords.com) Fitness uczyni mnie twoim aniołkiem (fot. twentytwowords.com) Fitness uczyni mnie twoim aniołkiem (fot. twentytwowords.com)

Kolacja przy świecach. Ta wskazówka wygrywa w rankingu w kategorii częstotliwość. Podobnie jak: seks przy świecach. Tak jakby największym sprzymierzeńcem pożądania było niezbyt jasne oświetlenie. Czy tylko ja widzę analogię do seksu po ciemku, a najlepiej pod kołdrą?

Regularnie randkuj. O, już lepiej. Codzienność, dzieci, kredyty, praca - to wszystko mówiąc lekko kolokwialnie ssie. Ucieczka od tego na randkę jest nie tylko przypomnieniem początków, ale przede wszystkim szansą na prawdziwe bycie ze sobą. Rozmawianie, żartowanie, słuchanie. Tak, nie spoglądamy w trakcie na telefon. To, co mnie niepokoi, to przymiotnik: regularnie. Czy to bowiem nie jest najlepsza droga do powtarzalności, a zatem i rutyny?

Szukam dalej. Pojawiają się zarzuty, że seksualność w związku zabija też używanie określeń żona/mąż czy mama/tata zamiast imion. Funkcje rodzinne wypierają cechy personalne. Nie oponuję. Jest w tym pewna logika. Wciąż jednak nie jestem kontenta. Ach, jak pożegnać tę przebrzydłą rutynę? Przyzwyczajenie, które jak mówią wszyscy chuć odbiera? Znikąd ratunku?

Imponuj, zaciekawiaj, od czasu do czasu znikaj. Nie ma silniejszego afrodyzjaku nad tęsknotę. Bo miłość karmi się bliskością, a pożądanie odległością. Ciepło, cieplej, gorąco. Po przeczytaniu kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu poradniczych artykułów, rozmów, wywiadów doczekałam się spojrzenia na kobietę i na mężczyznę jak na ludzi. Jak na osoby myślące. Oddycham z ulgą. Wreszcie uwodzenie oparte na fascynacji intelektualnej. Rozwijanie własnych osobowości i zainteresowań. Tak, aby móc odkrywać siebie i partnera wciąż na nowo. Przy takim założeniu jest szansa, że nie przestaniesz swojego partnera interesować. A więc i pożądanie nie będzie malało. Choć... rozmowa z profesorem Bogdanem Wojciszke to nie tylko zwrot akcji, to też mistrzowskie rozprawienie się z mitem romantycznej miłości. Szach mat. Przy użyciu kilku niezłych argumentów deprecjonuje moc namiętności. Jak twierdzi to wcale nie ona spaja związek.

Dlatego nie mam przesadnych wyrzutów sumienia, że i ja pozostawiam cię w pewnym niedosycie i bez recepty na wywołanie wiecznie gorejącego pożądania. Tym bardziej że im dłużej o tym pożądaniu czytam i piszę, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to równie męczące jak priapizm. Ale może się mylę. Jak jest u Ciebie?

Więcej o:
Copyright © Agora SA