kanapki Takie mogę jeść codziennie /fot. Magda Acer Takie mogę jeść codziennie /fot. Magda Acer
Statystycznie spędzamy osiem godzin w pracy. Dla jednych to ciężka orka i regularne ocieranie potu z czoła, dla innych lekkie bimbanie w okolicach biurka. Nieważne czy do pracy używasz bardziej muskułów, czy wytrzeszczasz oczy wpatrując się w tabelki w excelu, musisz w jakiś sposób naładować akumulatory. Podstawowym i najlepiej przyswajalnym źródłem energii są węglowodany, dlatego chętnie sięgamy po jakąś muffinkę, słodką bułkę, czy inne równie fantazyjne małe co nieco. Co cieszy się największą popularnością w gastronomicznym rankingu?
Kawa
Niby nie jedzenie, a jednak. W końcu dodaje energii oraz kopa, a jak ktoś pije kawę z mlekiem, to prawie jak posiłek. Taka zupa mleczna, tyle że bez płatków. W czasach, gdy piłam po siedem kaw dziennie (i nie dostawałam zawału), byłam skłonna twierdzić, że to świetna przekąska.
Kanapka
Można ją zabrać ze sobą z domu, opatuloną w papier śniadaniowy lub folię aluminiową. Tradycyjna i swojska jak krajobraz Polski centralnej. Występuje w wersji minimal: czyli chleb z masłem i jakimś wkładem typu ser lub wędlina. W wersji wypasionej pojawia się sałata, ogórek, rzodkiewki i pomidor w plastrach. Jeśli zapomnisz jej z domu, zawsze możesz ją zakupić u niezawodnego Pana Kanapki.
Wafle ryżowe i kukurydziane
Prawie każda koleżanka z pracy, która była, jest i będzie na diecie, ma na biurku opakowanie "styropianu". Bo jak wiadomo chleb tuczy najbardziej, to personifikacja zła, więc zamiast chleba trzeba jeść wafle. Niestety wafle mają to do siebie, że są bardzo wciągające. Nie da się zjeść jednego lub dwóch, taka porcja tylko zaostrza apetyt. Dlatego średnio schodzi jedna paczka dziennie. Nie żebym wyliczała komuś kalorie.
Owsianka i jaglanka
Owiany złą sławą koszmar przedszkolnych stołówek doczekał się swojego renesansu i kulinarnych profili na fejsie. Codziennie rano w mojej biurowej kuchni stoi kilka miseczek wypełnionych płatkami z korowodem różnych dodatków typu: żurawina, banan, pestki dyni. Może nie smakuje jak świeżo przyrządzone guacamole z nachosami, ale jest bardziej wartościowa niż parówki. A skoro o nich mowa...
Parówki
Wstyd się przyznać, ale wciąż są smaczne. Z ketchupem lub z musztardą, lekko podgrzane w mikrofalówce. Wiemy, że czai się tam MOM, zmielone dzioby i pazury, ale kiedy jarmuż i komosa ryżowa wychodzą ci bokiem, to w głowie kiełkuje parówkowa pokusa. Ach, żeby tak wgryźć się w sprężyste mięsko. A kiedy czujesz, że zgrzeszyłaś wciągając ten plebejski przysmak, odpokutujesz jedząc...
Śniadanie mistrzów Śniadanie mistrzów /fot. Pexels CCo Śniadanie mistrzów /fot. Pexels CCo
Owoce i warzywa
Jabłka, banany, marchewki - to liderzy w świecie roślin spożywanych w biurach. Można jeść jabłka na złość Putinowi, podobno niektórych to kręci. Ale można je jeść, również dlatego, że są pyszne i lepsze niż czekoladowy batonik.
Zupy
Poruszając się w sektorze tzw. "produktów zdrowych" warto wspomnieć o zupach. Zupy są świetne, pożywne i rozgrzewające, stanowią ciekawą alternatywę dla kanapek i zapiekanek ze "sklepiku na dole". Jedyny problem to logistyka ich transportu. Jeśli decydujesz się na domowy krupnik, targasz go w słoiku lub termosie. Przy czym wiezienie zupy w zatłoczonej komunikacji miejskiej zawsze ma w sobie dodatkowy element ryzyka, związany z możliwością rozbicia słoika. Zatem jeśli lubisz adrenalinę to śmiało.
Jedzenie o "charakterystycznym zapachu"
Potrawy z ryb, sałatki z brokuła, pora i białej rzodkwi, jaja na twardo. W każdej firmie znajdą się amatorzy jedzenia o silnym zapachu. Wyczuwasz ich oraz ich pokarmy z innego piętra. Śmierdzące żarcie irytuje współpracowników i sprawia, że mikrofalówka przesiąka zapachem ryby po grecku i pieczone jabłko z rodzynkami nie będzie już takie smaczne.
Zdrowe i nie capią Zdrowe i nie capią /fot. Magda Acer Zdrowe i nie capią /fot. Magda Acer
Słodycze
Zimą muszę mieć tabliczkę gorzkiej czekolady na biurku. Zdecydowanie wolę magnez w takiej postaci niż trywialne pastylki z apteki. Czekoladę świetnie się podjada w trakcie pracy. Można po jednym kawałku, jak nam wydzielali rodzice w dzieciństwie, można po całym pasku, w końcu można ją wcinać tabliczkami. Na wypasie.
Pestki, orzechy i suszone owoce
Uzależniająca drobnica. Jak już raz się dorwiesz to koniec. Czasem czuję się jak kura dziobiąca małe ziarenka.
Pizza
Zespołowe zamawianie pizzy to zawsze świetna zabawa. Jak już uda się zakończyć proces decyzyjny i wreszcie wybierzecie właściwe smaki oraz sosy, to na etapie konsumpcji pojawia się przypadkowa hiena, która tylko skubnie. Nie składa się a podjada.
Tylko jeden kawałek... Tylko jeden kawałek... /fot. Pexels CCo Tylko jeden kawałek... /fot. Pexels CC0
Mój pokój przypomina czasem małą stołówkę. Każdy przynosi z domu coś dobrego: ciasto, świeży chleb, produkty, z których robimy sałatki. W szafce mamy sól i oliwę, a na parapecie świeże zioła. Na szczęście nikt nie jest na diecie, więc jemy bez skrępowania i wyrzutów sumienia to, na co mamy ochotę.
Magda Acer