"Mój mąż nienawidzi tego, że zarabiam więcej niż on" - czy niska pensja to powód do wstydu?

Czy wysokie zarobki mogą stanowić problem dla kobiety? Powiecie, że spadłam z księżyca i najadłam się jakiegoś osobliwego zielska, które wywołuje halucynacje i obrzęk mózgu. Otóż nie. Okazuje się, że są kobiety, które zarabiając więcej od swoich partnerów i czują się z tym niekomfortowo.

T ak się złożyło, że w chwilę potem, gdy przeczytałam tekst z wyznaniami kobiet, które są odpowiedzialne za utrzymanie rodziny , spotkałam się z przyjaciółką w podobnej sytuacji. Zarabia więcej od swojego partnera i nie jest to dla niej ani wygodne, ani komfortowe. Wolałaby, żeby jej partner był bardziej zaradny, żeby mu zależało na rozwoju kariery. Dziewczyny obawiają się, że taka sytuacja "rozleniwia" facetów, że jest im po prostu zbyt wygodnie. Finansowe ciepełko, które pozbawia mężczyzn ambicji i trochę jaj.

"Jestem żywicielem rodziny. Mój mąż jest dumny z tego, że tak ciężko pracuję. Jestem tym przerażona, ponieważ nigdy nie chciałam tak dużej odpowiedzialności".

"Jestem żywicielem w naszym związku i jest mi z tym dobrze. Ale czasem chciałabym, żeby mój partner się o mnie zatroszczył".

Zamiast cieszyć się z zawodowego sukcesu, kobiety się zamartwiają. W ich wypowiedziach pojawia się podobna cierpka nuta. Nuta rozgoryczenia i oczekiwania, że partner będzie bardziej odpowiedzialny. Przy czym jako odpowiedzialność rozumiana jest tu właściwa wysokość wynagrodzenia , która ma zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Czy wynika z tego, że rola głównego żywiciela rodziny, tego, który przynosi przysłowiowego mamuta do jaskini przerasta kobiety? Z pewnością nie wszystkie, ale czasem zbyt dużo spoczywa na naszych barkach i zwyczajnie chciałybyśmy, żeby ktoś się o nas zatroszczył. Tak, żeby nie trzeba było jeszcze niańczyć kolejnego dorosłego dziecka.

"W tajemnicy odkładam pieniądze, żeby nie dzielić się nimi z moim chłopakiem, który nie ma stałej pracy. Jestem zmęczona faktem, że utrzymanie domu spoczywa na moich barkach".

To wyznanie jest moim zdaniem najbardziej przykre. Nie chcę w żaden sposób osądzać dziewczyny, która "kitra" kasę przed chłopakiem bez etatu. W końcu to pieniądze, które sama zarobiła. Nie musi się nimi dzielić. Przykry jest fakt chowania ich w tajemnicy, potrzeba ukrywania swoich zarobków. Myślę, że będąc w podobnej sytuacji powiedziałabym swojemu chłopakowi, że odkładam część pieniędzy, które zarabiam. W sprawach finansowych wolę szczere i jasne sytuacje. Wolałabym powiedzieć o swoich oczekiwaniach i o tym, że niepokoi mnie obecna sytuacje ekonomiczna, o tym, że męczy mnie utrzymanie domu. O tym, że nie czuję się dobrze z tym, że jest to tylko na mojej głowie.

manman Chłopak z gitarą jest fajny, ale czy zapewni mi życie na poziomie? /fot. Pexels CCo Chłopak z gitarą jest fajny, ale czy zapewni mi życie na poziomie? /fot. Pexels CCo

"Zarabiam więcej od mojego męża. W ciągu jednego dnia zarabiam tyle ile on przez tydzień. Jestem z siebie dumna, ale nie mogę o tym mówić, ponieważ to sprawia mężowi przykrość".

"Zarabiam więcej pieniędzy niż mój mąż i myślę, że jest to krępujące dla nas obojga".

Inny problem, który pojawił się w wyznaniach kobiet to dyskomfort, który odczuwają mężczyźni w związku z faktem, że ich partnerki zarabiają więcej . Tak jakby niższa pensja mężczyzny była czymś uwłaczającym, jakąś nieprzyjemną jednostką chorobową, o której nie mówimy przy rodzinnym obiedzie. Tematem tabu, przykrą historią zamiataną trochę pod dywan konwenansów, chałupniczą kastracją. Wychodzi na to, że niska pensja stygmatyzuje. Może najwyższy czas pogodzić się z faktem, że wysokość zarobków nie powinna być wyznacznikiem wartości człowieka, że nie warto się tym tak strasznie spinać. W obecnych czasach niewiele rodzin może utrzymać się z jednej pensji. Kredyty, wysokie czynsze, rosnące ceny żywności, studnia bez dna - czytaj dzieci, to wszystko sprawia, że do wydatków trzeba podchodzić solidarnie.

Nie przeszkadzałoby mi gdyby mój partner zarabiał mniej ode mnie. Przyznam, że przerabiałam już kiedyś ten scenariusz. I ani ja, ani mój mąż nie rozpaczaliśmy z tego powodu, po prostu wyszliśmy z założenia, że tak się czasem w życiu układa. Jakie to ma znaczenie, jeśli mamy wspólny budżet. Poza tym przy obecnej dynamice rynku pracy, raz tę pracę masz, a raz nie. Byłam już w takiej sytuacji, gdy jedno z nas wylądowało na bezrobociu. Nie jest to komfortowe doświadczenie, ale jednocześnie do przejścia. To banalne, co napiszę, ale w takiej sytuacji jest tylko jedna ścieżka: trzeba się wspierać i wziąć w garść.

"Mój mąż nienawidzi tego, że zarabiam więcej niż on. To powoduje ogromne problemy w naszym związku".

Najłatwiej byłoby powiedzieć, że skoro nienawidzi, to może powinien sobie poszukać lepiej płatnej pracy. Kompleksy jednego z partnerów potrafią zniszczyć najpiękniejszy związek i stają się powodem narastającej frustracji i pretensji.

Cóż to za hipokryzja w XXI wieku, kiedy wciąż akceptujemy kobietę w roli mimozy na szezlongu, której sztandarowym zadaniem jest leżeć i pachnieć. Tymczasem mężczyzna w identycznej pozycji staje się obiektem drwin i kpin. Gdzie się podziała tolerancja i modne równouprawnienie? Jest w tym stereotypie jakaś niepokojąca niekonsekwencja.

Narzekamy na szklany sufit, na nierówne pensje, na dyskryminację na rynku pracy, ale gdy przychodzi co do czego, to jesteśmy niezadowolone z finansowego sukcesu. Wciąż kręci nas tradycyjny układ, w którym to mężczyzna zarabia więcej i jest ekonomicznym kręgosłupem związku. Trochę to bez sensu, ponieważ takim podejściem sabotujemy własną ścieżkę rozwoju oczekując podskórnie, że to mężczyzna powinien zająć się utrzymaniem rodziny.

Magda Acer

Więcej o:
Copyright © Agora SA