Dzieci pierdoły? Może twoje, stary!

Smarujesz dzieciaka kremem z filtrem, często go chwalisz, zakładasz mu kask, gdy jedzie na rowerze? To lepiej przestań, bo jeszcze się okaże, że sobie wyhodujesz życiową pierdołę. Tak twierdzi Rafał Drzewiecki z "Dziennika Gazety Prawnej", ja zaś twierdzę, że pisze bzdury.

Nóż w rękach dziecka. Nieodpowiedzialna matka, czy zaradny syn?Nóż w rękach dziecka. Nieodpowiedzialna matka, czy zaradny syn? Nóż w rękach dziecka. Nieodpowiedzialna matka, czy zaradny syn? /fot. Magda Acer Nóż w rękach dziecka. Nieodpowiedzialna matka czy zaradny syn? /fot. Magda Acer

Opowieści dziwnej treści

Przeczytałam porażający artykuł o tym, że hodujemy dzieci pierdoły . Porażający dlatego, że już dawno, nie czytałam takiego steku bzdur. Z tekstu Pana Rafała Drzewieckiego możemy się dowiedzieć, że nasze polskie dzieci "Żyją w tyranii optymizmu, przekonane, że mogą wszystko, że mają równe szanse, że wystarczy chcieć, by mieć. A nie potrafią poradzić sobie nawet z komarem, a co dopiero z krytyką czy wzięciem odpowiedzialności za innych". Te dramatyczne wnioski autor wysnuł na podstawie dogłębnej i rzetelnej, jak mniemam, analizy wątków na forach internetowych poświęconych dziecięcym obozom wakacyjnym oraz rozmowy z byłym już harcmistrzem z podwarszawskiej miejscowości. Były harcmistrz występuje anonimowo "bo dorabia, choć tylko okazjonalnie i nieharcersko, na letnich obozach dla młodzieży" .

Były harcmistrz nieco stracił dla mnie na wiarygodności, kiedy przeczytałam, że: "No, to robię im ognisko w pokoju na ekranach ich tabletów, bo dym z płonących szczap gryzłby ich w oczy". Nie wiem, czy autor sam wymyślił postać byłego harcmistrza, czy tylko podkoloryzował opowieści dziwnej treści. Wiem natomiast, że jestem matką dwójki dzieci, mam też wielu znajomych z dziećmi i wiem doskonale, że prawdziwe ognisko dla każdego z nich jest absolutną frajdą. Żadne dziecko nie skarżyło się nigdy na dym z ogniska. Parzyły sobie palce gorącą kiełbasą i ziemniakami wygrzebywanymi łapczywie z popiołu, nadal żyją i domagają się ognisk.

Ognisko - relikt minionej epokiOgnisko - relikt minionej epoki Ognisko - relikt minionej epoki, teraz dostępne tylko na tablecie /fot. Magda Acer Ognisko - relikt minionej epoki, teraz dostępne tylko na tablecie /fot. Magda Acer

Nie kop pana, bo się spocisz

Nie podoba mi się również demonizowanie teraźniejszości i jednocześnie tworzenie fałszywego obrazu współczesnego dziecka-niedojdy na podstawie jakichś niszowych historii z forów internetowych. Żeby podbić wrażenie "fajności" tekstu, autor przeciwstawia nietrafione studium dziecka w XXI wieku, temu mitycznemu i sielankowemu obrazkowi naszego dzieciństwa w czasach PRL. Bo drzewiej, to było zajebiście, gdy tatuś przylał gówniarzowi w dupę "... a za błędy ortograficzne ojciec go po kilku ostrzeżeniach w końcu sprał, bo tłumaczenie nieuctwa dysgrafią nie było wtedy tak postępowe jak dziś". Tak, argument siły i kar cielesnych jest wyjątkowo nietrafiony. Bo niby pokolenie, które masowo dostawało po tyłku wyrosło na "lepszych" i zaradniejszych ludzi. Gratuluję, Panie Rafale, ciekawa jestem czy, gdy Pana córka przyniesie słabą ocenę z dyktanda to dostaje pasem czy kablem od żelazka?

Tak przy okazji, może Pan Rafał nie wie, ale obecnie dzieci również bawią się na dworze, potrafią przejść przez siatkę, gdy boisko jest zamknięte. Czasem też skaleczą się scyzorykiem, ponieważ robią sobie proce i łuki. Korzystają samodzielnie z komunikacji miejskiej. Dzieci jedzą też leśne owoce prosto z krzaka, zbierają grzyby i łowią ryby. Biegają też na bosaka i łażą po drzewach, o zgrozo! Aha, no i dzieci nie mieszkają tylko w dużych miastach. Dzieci mieszkają też na wsiach i w małych miasteczkach i niejednokrotnie potrafią same rozpalić ognisko. O czym autor chyba zapomniał, ponieważ można odnieść wrażenie, że bohaterem zbiorowym tekstu, tymi nieporadnymi dziećmi, są wychuchane jedynaki z zamkniętych osiedli, izolowane od gminu. Tak, wiem, że to koszmarnie stereotypowa wizja - ale, wybaczcie, nie moja.

żabażaba W przyrodzie występują jeszcze dzieci, które nie boją się płazów /fot. Magda Acer W przyrodzie występują jeszcze dzieci, które nie boją się płazów /fot. Magda Acer

Polska w ruinie

Owszem na pewno byli, są i będą nadopiekuńczy rodzice, którzy trzymają pociechy pod kloszem, z pewnością są dzieci, które nie radzą sobie w życiu, w sposób w jaki oczekiwałby tego autor, ale, litości, nie rozciągajmy tego na całą populację.

"Ale dwie lewe ręce mają nie tylko najmłodsi. W domach gniją całe pokolenia niedorajdów, włącznie z trzydziestolatkami, przekonanymi, że guzika w koszuli nie da się przyszyć bez certyfikatu krojczego. I nie jest to pusta konstatacja autora tego tekstu w myśl przekonania każdego dorosłego, że "za moich czasów młodzież była bardziej zaradna", tylko wyniki naukowych analiz. Gdziekolwiek spojrzeć, jest gorzej, niż było ". Powstrzymując śmiech, powiem tylko: normalnie Polska w ruinie . I jednocześnie bardzo panu Rafałowi współczuję pesymizmu, braku certyfikatu krojczego (urwany guzik i co teraz, dramat) oraz świadomości, że gdzieś w sąsiednim mieszkaniu, ktoś gnije, jakiś niedorajda. Niestety autor nie pokusił się o podanie źródeł wspomnianych naukowych analiz. Może są jak ten były anonimowy harcerz. Tylko w głowie Pana Rafała.

Na marginesie, dodam jeszcze, że akurat certyfikat krojczego, przy przyszywaniu guzików byłby średnio przydatny, ponieważ krojczy , zajmuje się czymś innym niż szycie. Ach ten ojciec, najwidoczniej za słabo lał pana Rafała i wiedza oraz zdolność logicznego myślenia,  poszły gdzieś w las. Hen, daleko.

łukłuk A w lasach występują dzieci, które strzelają z łuku /fot. Magda Acer A w lasach występują dzieci, które strzelają z łuku /fot. Magda Acer

Kask szatana

Później możemy przeczytać niebywały akapit o zgubnym wpływie noszenia kasków i ochraniaczy do jazdy rowerem na zrozumienie przez nasze pociechy związków przyczynowo skutkowych i konsekwencji swoich decyzji. "A jeśli Jaś się nie nauczy, że prędkość na rowerze plus nieuwaga są groźne i mogą wywołać ból, Jan nie zrozumie, że szybkość auta plus nieuwaga oznacza już śmierć". Jakoś ta logika kupy się nie trzyma, bo tak się zdarzyło, że wielu kierowców, którzy powodują wypadki, żyło w czasach gdy nie zakładało się ani kasków, ani ochraniaczy... dziwne, prawda?

Uogólnienia są złe i śmieszne. Próby stawiania diagnoz pokoleniowych proszę zostawić specjalistom od socjologii. A dzieci, cóż - na pewno popełnimy różne błędy, wychowując je, ale masowa produkcja pierdół raczej nie wchodzi w grę.

Magda Acer

Więcej o:
Copyright © Agora SA