Co urzędnik może wynieść z pracy, czyli po siódme nie kradnij

Co urzędnik może wynieść z pracy? Oczywiście wiedzę, znajomość przepisów KPA, jak również umiejętność postępowania z trudnym petentem (przydaje się w kontaktach z krnąbrnymi dziećmi), asertywność i wiele cennych sprawności niezbędnych w codziennym życiu. Ale oprócz tych wartości pracownik wynosi też różne dobra materialne.

Skala zjawiska jest ogromna i dotyczy nie tylko urzędników (choć w ich przypadku należałoby oczekiwać wyższych standardów i etyki pracy). Ręka w górę ten, kto nigdy nie zwinął (nawet przypadkowo) długopisu, żółtych karteczek, foliowej koszulki czy papierowej teczki. Powiem szczerze nie znam takiej osoby. I żeby być w stosunku do czytelników uczciwą, przyznaję, że sama mam w domu te żółte karteczki, które wzięłam kiedyś na audyt - w celu służbowym i jak najbardziej usprawiedliwionym, lecz po zużyciu połowy nosiłam je dalej w torebce, gdzie doznały pewnego uszczerbku na rogach. Z torebki wydobyła je moja córka i wykonała przepiękną w jej mniemaniu pracę plastyczną.

Coś się czasem do ręki przyklei...

Co roku urzędy ogłaszają przetargi na zakup materiałów biurowych. Biorąc pod uwagę specyfikę zamówień publicznych w naszym kraju, to z reguły wygrywają najtańsze oferty. W związku z tym jakość materiałów pozostawia wiele do życzenia i żywot zszywacza kończy się po roku, a dziurkacz pęka po kilku miesiącach. Jednak poważniejszym problemem jest to, że cała masa asortymentu biurowego trafia do czarnej dziury i ginie w przepastnych kieszeniach i torebkach urzędników, którzy traktują go jak łup wojenny albo cenne trofeum.

W moim biurze największe wzięcie miał papier, do czasu. Jeden z bardziej cwanych kolegów zaczął dorabiać sobie po godzinach drukowaniem. Nadprogramowo duże zużycie papieru oraz częsta wymiana tonerów w końcu zwróciły uwagę dyrekcji. Koleś został namierzony i dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Ale osoby, które drukują sobie materiały na studia, prace magisterskie czy kserują jakieś kolorowanki dla dzieci już nie tak łatwo wyłapać.

W biurowym świecie istnieje moralne przyzwolenie na te kilkanaście, czy też kilkadziesiąt kartek (nikt nie będzie na ręce patrzył!). Bo przecież pracodawca nie zbiednieje. To jest takie myślenie z minionej epoki: nie moje, a więc niczyje, czyli mogę to sobie wziąć. Nie wiem czy przyświeca temu poczucie triumfu nad ograbionym zakładem pracy, czy źle pojęte skąpstwo. Ryzę papieru w detalu można kupić bez problemu za 12 zł. (przeliczając na dorosłe przyjemności jest to paczka fajek albo czteropak piwa, albo wino na promocji w Biedronce). Czy to tak dużo dla kogoś, kto pracuje w urzędzie? Na początku pomyślałam, że nie, ale zrobiłam sobie taką małą symulację. Przyjmując, że ktoś ma w domu wyjątkowo aktywne plastycznie potomstwo, zużywające średnio dziesięć kartek dziennie, to w skali roku mały Picasso potrzebuje 3650 arkuszy. Z prostego rachunku (przy założeniu, że ryza ma 500 kartek) wynika, że w celu zapewnienia prawidłowego rozwoju twórczego naszego słodkiego piardzioszka, musimy kupić 7,3 ryzy czyli faktycznie 8 ryz. Co oznacza wydatek 96 zł na rok. Więc po co kupować, skoro można odnieść małe zwycięstwo i wziąć to od szefa za darmo? W końcu stówa piechotą nie chodzi.

Papier w ryzach to jedno, ale ten cenny towar występuje w biurach również w innych formach, równie atrakcyjnych i pożądanych. Jedna z koleżanek regularnie podwędza ręczniki z kuchni oraz papier toaletowy i jest z siebie dumna, bo dzięki temu oszczędza te kilka złotych miesięcznie. Czy można upaść niżej?

Odrębny temat to wykorzystanie telefonów i samochodów służbowych do celów prywatnych. U mnie uporano się z tym szybciutko - wprowadzono comiesięczne rozliczenia. Każdy musi się tłumaczyć z połączeń poza firmę - za rozmowy prywatne przekraczające łącznie 10 minut miesięcznie mamy potrącane z pensji.

Urzędowa matmaUrzędowa matma Urzędowa matma Urzędowa matma

Podobno szczytem uczciwości jest wyjście z IKEI bez ołóweczka, a co jest szczytem uczciwości wobec pracodawcy?

Nie ukrywam, że jestem ciekawa, czy jesteście uczciwi i czyści jak lód z Arktyki, czy doznaliście kiedyś małego ataku kleptomanii w pracy.

Wasza (skruszona) Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku

Więcej o:
Copyright © Agora SA