Kto ma wiedzę, ten ma władzę

Jednym z najsłabszy punktów funkcjonowania mojego urzędu jest przepływ informacji, a w zasadzie brak takiego przepływu. Prawdopodobnie przełożeni wyznają zasadę ?kto ma wiedzę, ten ma władzę?. Siedzą sobie na istotnych informacjach jak kwoka na jajach i trzymają te cenne jaja tylko dla siebie. Na zasadzie mam i nie dam.

Gdy w tętnicach tworzą się zatory z cholesterolu, przepływ krwi jest znacznie utrudniony, w efekcie pacjent może umrzeć. Niestety miażdżyca dotknęła też moje biuro.

Większość przełożonych w moim urzędzie odczuwa paniczny lęk przed utratą stołka, więc wszelką wiedzę nam - zwykłym pracownikom - dawkują, cedzą ją ostrożnie przez złote sito. Jak ktoś pamięta lekcje chemii, to było tam miareczkowanie i to mniej więcej właśnie tak wygląda. Być może przełożeni wychodzą też z założenia, że pracownik niedoinformowany jest jednocześnie głupszy, a co za tym idzie mniej szkodliwy i łatwiej nim sterować. Najlepiej byłoby nam dać klapki na oczy żebyśmy przypadkiem nie poszli jakimś alternatywnym szlakiem. Nie ma bowiem nic bardziej mrożącego krew w żyłach niż urzędnik dociekliwy i ambitny, no może z wyjątkiem niezapowiedzianej wizyty teściów czy nieudanej trwałej ondulacji, zafundowanej sobie na studniówkę. Pracownik, który się nie orientuje wykona grzecznie swoją pracę, zaorze swój kawałek pola, nie będzie zbytnio narzekał na kiepski pług, ponieważ nawet nie wie, że we wsi obok inny chłop orze nowoczesnym sprzętem. A jeszcze inny to w ogóle ma najnowszy ciągnik (pojemność 2400).

 

W praktyce wygląda to mniej więcej tak: dwa tygodnie pracuję nad innowacyjnym projektem, dopieszczam każdy szczegół, biorę robotę do domu, żyję tym zleceniem. Po czym okazuje się, że moja praca jest do kosza, ponieważ kierownictwo tydzień temu zmieniło koncepcję i rezygnuje z tego tematu. Niestety nikt, mi tej informacji nie przekazał. Poziom frustracji przekracza dopuszczalne normy.

Albo tak: o dwunastej kierownik mówi, że Bardzo Ważny Urząd, Którego Imienia nie Wymawiamy potrzebuje jakiegoś super raportu, na piętnastą. Co prawda, nasz kierownik dostał tę informację przedwczoraj, ale mu się zapomniało. To nic, podołacie. Trzymam za was kciuki, dopinguje nas trzęsąc zapewne portkami i zapodając dożylnie melisę. Znając realia kooperacji z kierownikiem, przed przystąpieniem do pracy, trzy razy upewniamy się co do formatu tabeli, które mamy wyczarować. Godzinę później, dowiadujemy się jednak, że tabele należy uzupełnić jeszcze o dodatkowe dane. Niestety nie posiadamy dostępu do tajnych zasobów, w których znajdują się owe jebane dane, niezbędne do uzyskania ostatecznego obrazu i satysfakcji Bardzo Ważnego Urzędu. Kosmiczna odyseja trwa i po uruchomieniu kontaktu w zaprzyjaźnionym Departamencie, otrzymuję brakujące ogniwo. Każdy przygotował swój raport, pojawia się radość i uniesienie. Jak się można spodziewać nasza radość jest przedwczesna. Kierownik nie przesłał nam ostatniego maila z Bardzo Ważnego Urzędu, w którym jak wół napisano, że chcą zestawienie za trzy lata a my przygotowaliśmy za jeden rok zgodnie z poleceniem szefa.

I przykład numer trzy. Dostęp do najtajniejszej wiedzy mają uczestnicy ważnych spotkań. Narady odbywają się regularnie raz w tygodniu z udziałem najznamienitszych osobistości z kierownictwa oraz zaplecza technicznego czyli paluszków i delicji. Na tych spotkaniach dla ViPów zapadają kluczowe decyzje dla całego Działu Ograniczania Rozwoju Mózgu . Ustalenia te pozostają tajne i zwykły biurkownik nie jest godzien napić się z pucharu sekretnej wiedzy. Ostatnio, gdy przedstawiłam kierownikowi projekt decyzji - okazuje się, że zrobiłam to źle, ponieważ powinnam uwzględnić wytyczną K-178. Zaciekawiona pytam o ten dokument i okazuje się, że decyzja o przyjęciu wytycznej zapadła na VIPowskim spotkaniu, ale nikt nie przekazał tego dalej. I wracam do punktu wyjścia - czyli przygotowuję projekt od nowa.

Jest taka świetna scena w "Grze o Tron" , w której Littlefinger spotyka się z Cercei i sugerując iż, zna tajemnicę ojcostwa dzieci królowej mówi: kto ma wiedzę ten ma władzę. Cercei jest jednak sprytniejsza i mądrzejsza (przynajmniej na razie) i odparowuje mu, że jest trochę inaczej, ponieważ władzę ma ten, kto faktycznie ma władzę. I w tym momencie właściciel burdelu ma wokół szyi wianuszek z ostrzy mieczy królewskiej straży.

Nie jest to normalna sytuacja i choć nie studiowałam na kierunku zarządzanie, to widzę, że coś tu ewidentnie szwankuje. Wielokrotnie prosiliśmy kierownika i w ogóle całą dyrekcję, żeby przekazywali nam na bieżąco komunikaty, wytyczne i generalnie wszelkie informacje, które mogą mieć wpływ na nasza pracę. Jak grochem o ścianę.

Z drugiej strony, stara urzędnicza prawda głosi: "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".

Wasza (niedoinformowana) Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.