Śledztwo w perfumerii. W roli podejrzanych: pracownicy

Nie dają próbek! Pewnie kradną! Nie znają się na kosmetykach! To tylko (nomen omen) próbka komentarzy pod moim tekstem o próbkach kosmetycznych i perfumeriach. Znam dziewczyny, które pracują w drogeriach. Dlatego z jedną z nich postanowiłam kilka zarzutów wyjaśnić. Ostatecznie.

Marcelina Michalak jest zadziorną blondynką o ładnych oczach. Często i zaraźliwie się śmieje. Dużo też mówi, zwłaszcza o kosmetykach. Jest moim wsparciem w pracy i najlepszym ekspertem od spraw związanych z pielęgnowaniem skóry. Nikogo po tym wstępie nie powinno dziwić więc to, że jest kierowniczką perfumerii Douglas w Elblągu. Nie jest to przypadek. Znam historię Marceliny. Zburzy to wizję tych, którzy twierdzą, że w drogeriach pracują osoby przypadkowe . Otóż nie. Marcelina rozpoczęła pracę w perfumerii ponad 10 lat temu.

Jej historia przypomina nieco scenariusz amerykańskich filmów. Pewnego dnia stanęła przed wystawą perfumerii w Poznaniu i zapragnęła w niej pracować. Dopięła swego. I to zaledwie kilka tygodni po podjęciu tej decyzji. Praca szybko zamieniła się w jej życiową pasję. Do tego stopnia, że na studiach pisała pracę o historii perfumiarstwa.

To, że nazywam ją ekspertem nie wynika wyłącznie z mojej sympatii. To fakt. Podobnie jak to, że jest uparta jak stado mułów i mówi o wielu rzeczach wprost. Nie owija w bawełnę, co niekiedy bywa bolesne. Jak chociażby uwaga, że niektóre kobiety po 30. roku życia przestają o siebie dbać. Żachnęłam się. Zaperzyłam. Przeszłam do ataku.

Marcelina we własnej osobieMarcelina we własnej osobie Marcelina we własnej osobie Marcelina we własnej osobie

Jak możesz mówić, że kobiety po 30. roku życia nie są zadbane!

Bywa różnie. Jak ze wszystkim w życiu. Widzę, że kobiety w tym wieku są skłonne bardzo dużo zainwestować w dobry makijaż (chcą wszak świetnie wyglądać, żeby sprostać bezlitosnym wymogom naszych czasów). I to się chwali. Jednak o pielęgnacji myślą zdecydowanie za mało. Statystyczna kobieta po 30. jest już żoną, matką i do tego pracownikiem. Sporo tego, a czasu nadal tyle samo. Nie chodzi o to, że kobiety powinny spędzać przed lustrem długie godziny każdego dnia, czy wydawać ogromne pieniądze na kosmetyki. Myślę raczej o racjonalnym podejściu do zadbania o faktyczne potrzeby skóry w tym konkretnym momencie życia oraz o pewnym rozsądku. Podam przykład: zabiegana kobieta przychodzi po podkład Estee Lauder, ponieważ chce długotrwałego, mocno kryjącego specyfiku. Jak twierdzi "świeci się" w ciągu dnia (a nie ma czasu ciągle poprawiać makijażu). Drążę jednak i pytam, jakiego kremu używa pod podkład. Wiem, że powodów świecenia się skóry jest co najmniej kilka i paradoksalnie rzadko jest to tłusta cera. W odpowiedzi słyszę: "oliwkowego z Ziai" .

To jeden z najbardziej tłustych kremów jakie znam!

Z pewnością trudno nie mieć po nim błyszczącej twarzy. Dlatego właśnie podczas zakupów ważna jest rozmowa o tym, jak właściwie dbać o urodę. Zawsze mówię klientkom o tym, jak ważna jest systematyczność w pielęgnacji. Stare przysłowie głosi: "Mądry Polak po szkodzie". Tak samo jest z kobietami. Dopóki są piękne i młode, uważają, że wciąż są "za młode na krem pod oczy" czy krem przeciwzmarszczkowy (jak inaczej nazwać krem, który zapobiega zmarszczkom?!). Kiedy zaś okazuje się, że wzór poduszki nie znika z policzka nawet pół godziny po dotarciu do pracy, zaczynamy poważnie rozważać zakup takiego specyfiku. Tyle że wtedy jest już trudno wymazać oznaki upływającego czasu.

Etap paniki po zauważeniu zmarszczek znam. Bardzo dobrze. Jestem jednak ciekawa, jak reagują inne kobiety. O co proszą w perfumerii? Czego szukają?

Prostych rozwiązań, wielofunkcyjnych kosmetyków i szybkich rezultatów. Szukają też moim zdaniem zrozumienia i fachowej, szczerej porady. Otwierają się przed obcymi kobietami, mówią o swoich kłopotach, dolegliwościach, mankamentach urody, często o naprawdę trudnych dla nich tematach i potrzeba wielkiej wrażliwości, żeby tego - wybaczcie - nie spieprzyć. To naprawdę wielka sztuka zachować otwartość, serdeczność i faktyczną empatię wobec każdej spotkanej kobiety, kiedy obsługuje się ich kilkanaście lub kilkadziesiąt w ciągu dnia. Niekiedy nie jest łatwo, ale da się to zrobić. Kiedy więc traficie, w jakimkolwiek sklepie, na kogoś, kto naprawdę chce Wam pomóc, dajcie mu odczuć, że doceniacie jego pracę.

Zakładam, że zdarzają się i takie klientki, które są irytujące.

Owszem. Zdarza się, że traktuje się nas jak powietrze. Nieczęsto, ale się zdarza, że my mówimy: "dzień dobry" , witamy klientkę uśmiechem, a dostajemy w odpowiedzi ciszę lub pogardliwe spojrzenie w stylu: "do mnie mówisz?" . Ostatnio też usłyszałam jak na środku perfumerii tatuś mówi do swojej kilkuletniej córeczki: "Widzisz, jak się nie będziesz uczyć, to skończysz jak te panie tutaj. W sklepie" .

Jeśli ktoś kiedykolwiek pracował w tego typu handlu wie, że jest to praca wymagająca ogromnej cierpliwości, lat nauki, zdolności dyplomatycznych, zimnej krwi i wielkiej wiary w siebie. To wszystko jest niezbędne, aby kilka takich spotkań, w których dane mi było uczestniczyć, nie wywołały poważnej awersji do ludzi w ogóle...

Jednocześnie zaś, nie ma nic piękniejszego niż zadowolenie klientki, jej wdzięczność za naszą pomoc i to kiedy przychodzi ponownie i mówi: "przyszłam do pani, bo pani mi zawsze tak dobrze doradza" . Tak powstają relacje, które mogą przetrwać całe lata, a nawet przerodzić się w przyjaźń! Sama mam całkiem sporo takich "swoich klientek", dlatego nawet teraz po ponad 10 latach pracy w branży, nie mam tego dosyć.

Brzmi podejrzanie...

Chyba przesadzasz z tym wcielaniem się w detektywa. Oczywiście, że jest to też wymagająca praca. Mało kto zdaje sobie sprawę jaki ogrom pracy i nauki czeka na nowo przyjętą konsultantkę w perfumerii. To jest kilkanaście tysięcy produktów, o których musimy dowiedzieć się bardzo wielu rzeczy. Nie da się tego nauczyć w miesiąc czy dwa. Potrzeba około roku, kilkudziesięciu szkoleń i wielu godzin poświęconych na naukę, aby potem móc swobodnie stanąć przed klientką i opowiedzieć o wskazanych przez nią kosmetykach. Znając ich skład, działanie, konsystencję, szybkość wchłaniania się w skórę, to jak się zachowają pod makijażem i jak wypadają w porównaniu do kremu innej marki, który klientka używała 3 lata temu.  I tak wciąż, bowiem ten rynek nigdy nie zasypia, nowości pojawiają się co chwila, trzeba więc wciąż na nowo się uczyć, pogłębiać wiedzę i odświeżać tę nabytą jakiś czas temu.

Chcę jeszcze zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz, a mianowicie zbyt szybkie, powierzchowne oceny. Nigdy nie oceniam klientek, ale zdarza się, że jestem oceniana przez nie. Wyglądam młodo i wiele razy słyszałam zarzuty w stylu: "co pani może wiedzieć?" , albo "ile tu pani pracuje - rok?" . Nikt nie ma na czole napisane, że jest fajny, mądry, kompetentny czy może jednak głupi. Dajmy więc sobie szansę, aby się poznać. Może akurat okaże się, że traficie na pasjonatkę, która kocha swoją prace, wie bardzo wiele, a mimo młodego wyglądu ma najdłuższy staż w całej załodze?

Większość klientek nie bawi się jednak w takie gry podjazdowe.

Klientki, które naprawdę szukają dobrego kosmetyku, muszą być szczere i otwarte. Bez tego nic nie mogłybyśmy zdziałać, bo nie wszystko widać na pierwszy rzut oka. Bez pytań ze strony sprzedawcy i szczerych odpowiedzi klientki nie da się ruszyć z miejsca.

Kończymy narzekanie na złe nawyki. Przechodzę do kontrataku. Gdzie są próbki kosmetyków? Pytam, bo przeczytałam w komentarzach podejrzenia, że winna temu jest łapczywość obsługi.

Wypowiem się jedynie w imieniu sieci, w której pracuję, choć podejrzewam, że u konkurencji jest podobnie: nic takiego nie ma miejsca! Jest mi wręcz przykro, że takie plotki wciąż funkcjonują. Osoby pracujące w perfumeriach dostają wystarczającą ilość kosmetyków na własny użytek. Naprawdę nie potrzebują zabierać próbek klientom.

Faktem jest, że z roku na rok przychodzi tych próbek coraz mniej od dostawców, więc klientki mogą mieć wrażenie, że trochę mniej ich dostają, jednak nie jest to wina pracowników. Jeśli nawet nie mamy gotowych próbek, a klientka chce coś przetestować, to możemy przełożyć dany kosmetyk z testera do pojemniczka. Może jednak być i tak, że nie dysponujemy testerem tej konkretnej rzeczy, ponieważ mógł się on zwyczajnie skończyć. Nie zawsze wiadomo, czy dystrybutor przyśle nam kolejny przy następnym zamówieniu. Proszę zrozumieć, że perfumerie najczęściej nie mają zapasowych testerów, kiedy więc jeden się skończy, musimy cierpliwie czekać, aż dostaniemy kolejny. Oto szara rzeczywistość.

Dodajmy jej koloru najlepszymi kosmetykami. Co polecasz?

Jeden?! Nie umiem wybrać jednego! Podam pięciu moich faworytów:

1. Silk Peeling Powder z Sensai - to enzymatyczny, pudrowy peeling, który kocham od lat!

2. Balsam z Neroli marki Decleor - to sprasowane, naturalne olejki esencjonalne i eteryczne, których używa się na noc; sprawiają, że budzę się ładna.

3. Maska GlamGlow - ta pierwsza, czarna. Robi wszystko czego mi potrzeba: mocno złuszcza, superoczyszcza i naprawdę w parę minut sprawia, że wyglądam o niebo lepiej!

4. Krem pod oczy Sensai CP Eye Contour Cream marki Sensai. To "krem mojego życia" od ponad 7 lat

5. Podkład Fluid Finish plus transparentny puder sypki też marki Sensai. Nie myślcie sobie, że podpisałam z nimi jakiś kontrakt, ale ja po prostu kocham te kosmetyki, one spełniają wszystkie moje wymagania, a to trudno osiągnąć, więc jestem im wierna od wielu lat.

A przetestowałam na swojej skórze jakieś 95% całego asortymentu perfumerii - żeby wiedzieć o czym mówię.

Drogie kosmetyki są Twoim zdaniem najlepsze?

Oczywiście, że nie! Choć wiadomo również, że nie da się wyprodukować aktywnie działającego kosmetyku, który zapewni wspaniałe rezultaty i nadal będzie kosztował 20 zł. Takich cudów nie ma. Wszystko zależy od tego, czego od kosmetyku oczekujemy oraz jakie funkcje ma spełniać. Często za wysoką ceną stoi bardzo droga technologia i opłacenie wielu lat badań nad samą formułą kosmetyku. Innym razem za pomocą kilku sprawdzonych i niedrogich składników można wyczarować kosmetyk o wspaniałym działaniu, który nie zabija ceną.

Może warto zaoszczędzić na kremie pod oczy? 15 ml potrafi ostro nadszarpnąć kieszeń.

To temat, o którym wiele razy rozmawiałam z klientkami. Odpowiem pytaniem na pytanie. A dlaczego używamy innego kremu do twarzy i do ciała? Przecież tu i tu jest skóra, prawda? Tak, ale to trochę inna skóra, o zupełnie różnych potrzebach, bo ta na twarzy jest np. mieszana, a na ciele sucha. Tak samo jest z twarzą i okolicą wokół oczu. Nie tyle więc nie można używać tego samego kosmetyku do twarzy i pod oczy, ile raczej nie warto tego robić.

Skóra wokół oczu jest prawie 3 razy cieńsza od tej na twarzy i zawsze jest sucha (nie ma na jej powierzchni żadnych gruczołów łojowych czy potowych, które w naturalny sposób, zabezpieczałyby ją). Z tego właśnie powodu formuły kremów pod oczy są nieco delikatniejsze, ale przede wszystkim wzbogacone o więcej składników nawilżających, natłuszczających, poprawiających mikrokrążenie i uelastyczniających. Kremy do twarzy, nałożone w okolicę oczu, mogą więc powodować m.in. opuchnięcia, ze względu na zbyt wiele składników aktywnych lub niewłaściwą konsystencję.

Innymi słowy nie zaoszczędzę. Muszę zainwestować.

Nie tylko w krem pod oczy. Najmniej docenionym z kosmetyków jest peeling. Moim zdaniem dobry peeling powinien znaleźć się w domu każdej kobiety. Nie musi być superdrogi, ale dobry i dobrany do typu skóry, upodobań i naszego stylu życia (są bowiem także opcje dla leniwych lub zapracowanych, które działają superszybko i skutecznie). Jestem także za tym, aby zainwestować w bardzo dobry krem nawilżający oraz doskonały podkład, w którym będziemy wyglądać i czuć się pięknie i naturalnie.

Pozostałe kosmetyki mogą być z niższej półki, ale zawsze szukajcie najlepszej jakości w danej klasie cenowej. Nigdy nie kupujcie produktów niewiadomego pochodzenia, lub tylko dlatego, że są tanie. Przecież nakładacie to na swoją skórę! Pomyślcie o swojej skórze jak o najlepszej przyjaciółce, poleciłybyście jej coś złego? Raczej nie.

Zapomniałabym. Widziałam na Fochu pytanie jednej z dziewczyn, jak zrobić kreskę, która się utrzyma. Podpowiem. Wystarczy narysować kreskę kredką, a następnie cienkim pędzelkiem nałożyć na nią cień w tym samym lub zbliżonym kolorze. I gotowe! To najlepszy patent na idealnie trwałą kreskę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.