Sąsiedzkie wojny z kotami w tle. Linczować kociarzy czy ich uniewinnić?

Jak zniszczyć sąsiadowi rośliny? Jak donieść na sąsiada do Urzędu Skarbowego? Jak uprzykrzyć sąsiadowi życie muzyką? Jak zabić sąsiada! To już wiem. Internet roi się od sprawdzonych rad i instruktażowych filmików. Nie mogę jednak znaleźć sposobu na sąsiadów, którzy kochają koty. Za bardzo.

Oslo do kwestii drażliwych podchodzi ze spokojem

Mam kota, ale nie jestem kociarą. A przynajmniej nie w złym tego słowa znaczeniu. Nie wklejam zdjęć "kotecka" na FB, nie mówię o nim per "synuś" czy "moje dziecko". Oczywiście, rozczulają mnie filmiki o kotach.

 

Pomagam finansowo schroniskom i przede wszystkim dbam o kota, który jest pod moją opieką. Jednocześnie mam mocno ambiwalentne uczucia wobec tych zachowań "kociarzy", które mają charakter niezgodny z prawem. Bo zamiast zachęcać do wyciągnięcia pomocnej ręki, prowokują mnie raczej do wyprostowania środkowego palca. Zwłaszcza jeśli mieszkamy w tym samym budynku, a ich poczynania mają bezpośredni wpływ na moje życie.

Natalia już pisała o rozmaitych typach sąsiadów . Spotkałam większość z nich. Fanów pięści, głośnej miłości, jeszcze głośniejszej muzyki i zwykłych chamów. Natalia nie wspomniała jednak o zaangażowanych wojownikach o prawa zwierząt. Takich, którzy w imię pomagania "braciom mniejszym", mataczą, sięgają po cudzą własność, rozbijają szyby w piwnicznych oknach, a czasem nawet reagują agresją na sprzeciw. Takich, z którymi prowadzę od pewnego czasu podjazdową wojnę. A poszło o piwnicę.

Oslo śpi

Jak rozpętałam wojnę w swojej kamienicy?

Sąsiad poprosił mnie o klucz do piwnicy, bo remontował swoją przylegającą i chciał coś tam zrobić. Nie pytałam o szczegóły, zaznaczyłam jedynie, że jest tam spory nieporządek. Sąsiad ma zresztą opinię człowieka kochającego zwierzęta, a więc automatycznie dobrego, pierwszego w kolejce do nieba. Myślałam tak i ja. Tymczasem klucz i sąsiad przepadli na ponad miesiąc. Gdy wreszcie sąsiada przydybałam, okazało się, że wysprzątał mi piwnicę (nieproszony), załatał jakieś dziury (nieproszony) i przygotował legowisko dla bezdomnych kotów, aby miały gdzie się schronić przed zimnem. Sprytny, nieprawdaż? Niczym Marek Kotański zaadaptował piwnicę, aby mogła pełnić funkcję noclegowni.

Remont, który rzekomo robił w swojej piwnicy, okazał się jedynie wyrąbaniem dziury między naszymi piwnicami, aby koty, które wchodzą do jego piwnicy przez okno, mogły się swobodnie przemieszczać między pomieszczeniami. Wszystko dla naszych potrzebujących milusińskich. I teraz moi mili, pytanie za tysiąc punktów: Jak cywilizowany człowiek powinien się w takiej sytuacji zachować? Serca radzi - pomóż zwierzętom. Rozum mówi - pogoń bezczelnego dziada. O tym, że powinniśmy porozmawiać, porozumieć się, dobrze wiem. Próbowałam. Odparł buńczucznie, że przecież nie sprzątał piwnicy na darmo. I że w zasadzie nic takiego w tej piwnicy nie trzymam. Poza tym on ma w domu już 10 kotów i nie ma już gdzie nowych trzymać. Szantażyk może i nieprzesadnie wysokich lotów, ale poczucie winy wywołuje. Mieszkam sobie przecież wygodnie z jednym kotem

Zanim zmieszacie mnie z błotem, wytykając mi (i słusznie), że to nie jest "Magazyn Reporterów" , ani inna organizacja zajmująca się problemami sąsiedzkimi, pozwólcie, że zapytam was o zdanie w pewnej nurtującej mnie kwestii. Przyznajcie się proszę, czy nie przerażają was czasem nazbyt gorliwi propagatorzy różnych idei, superaktywiści? Tacy, którzy niczym rozpędzona święta inkwizycja przekraczają granice - nie tylko piwnicy - ale i zdrowego rozsądku? I ważniejsze, jak obok nich żyć i nie zwariować? Używam liczby mnogiej, bo mój zaborczy i ponury sąsiad ma sprzymierzeńca. Sąsiadkę, która także trzyma w swoim mieszkaniu kilkanaście kotów. I nawet jeśli się o tym nie wie, to z pewnością się poczuje, przechodząc obok jej drzwi. Oni sami zresztą też podobny aromat roztaczają, co powala mi sądzić, że nie dają sobie rady z utrzymaniem porządku przy takiej liczbie zwierząt. Czy to mi przeszkadza? W zasadzie nie. Nie jest to wszak moje mieszkanie. Wolnoć Tomku w swoim domku itd. Przeszkadza mi jednak ingerencja w moją przestrzeń (tak, ta przeklęta piwnica), ale jednocześnie ciągle uwierają mnie wyrzuty sumienia.

Bezceremonialne i bezczelne zachowanie mojego sąsiada jest z oczywistych powodów naganne. Nie przekonacie mnie, że jest inaczej. Ale co z jego intencjami? Czy puścić w niepamięć kłamstwa i pozwolić na przezimowanie kotów w piwnicy, czy raczej zgłosić nadużycie do administracji? Uniewinnić czy zlinczować?

Więcej o:
Copyright © Agora SA