"Silna kobieta nie jest dla nikogo zagrożeniem. Nieszczęśliwa - tak" [LIST]

Nie milknie dyskusja o priorytetach życiowych kobiet. Praca czy raczej macierzyństwo? Być matką w domu, czy raczej matką pracującą? Nasza Czytelniczka proponuje rozwiązanie.

Fot. Shutterstock

W ostatnim czasie zauważyłam tutaj masę ekspertów od życia kobiety.

1. Nie chcesz mieć dziecka? Co z ciebie za kobieta, przecież to twój naturalny obowiązek, jesteś źródłem życia ty bezmyślna egoistko.

2. Chcesz rodzić dzieci i siedzieć w domu zamiast rozwijać swoją karierę? Ty leniwa kuro domowa.

Serio? Tylko takie opcje mamy jako kobiety? Bycie inkubatorem albo pracownikiem?

Zaliczam się do grupy przyszłych młodych mam. Ciąży nie planowałam. Wiadomość ta zaskoczyła mnie i mojego partnera. Szczęśliwie bardzo przejął się rolą przyszłego ojca, bardzo chce tego dziecka. W czym w takim razie leży problem? Mój luby uroił sobie, że dobra matka to taka, która siedzi w domu i zajmuje się dzieckiem. Problem w tym, że mało kogo stać na taki luksus. Tak, luksusem jest sytuacja, gdzie jedna osoba zarabia tyle, że jest w stanie utrzymać 3-osobową rodzinę.

A jeśli wybiorę dom i dziecko, to z czego będziemy żyć?

Jest też inny problem, mnie uwłacza bycie na utrzymaniu partnera. Przypomina mi się scena z Dnia Świra, gdzie Miauczyński wylicza lata spędzone na edukacji by dostać marne 777 zł, a mnie nawet to nie czeka Nie chodzi wyłącznie o pensję. Mam znajomego, którego matka zrezygnowała z pracy zawodowej na rzecz dziecka, po latach okazało się, że nie przysługuje jej żadne świadczenie emerytalne i jako osoba starsza musi szukać pracy. Teraz nie jest łatwo, a jaką mam pewność, że kiedy ja będę stara to ktoś mnie zatrudni? A może będę wymagać od dziecka, żeby mnie utrzymywało? Przecież to śmieszne.

Pochodzę z rodziny, w której kobiety zarabiały na siebie.

Jest jeszcze druga strona medalu, a mianowicie postrzeganie kobiety i jej potrzeb. Sprowadzając ją do roli inkubatora czy pracownika, pozbawiamy ją wolnej woli. Ponieważ mój problem dotyczy roli inkubatora skupię się na tym. Pochodzę z rodziny, gdzie kobiety pracowały zawodowo. Kiedy byłam dzieckiem moi rodzice musieli załatwiać przedszkole (w okresie wakacyjnym niańki), by moja mama mogła pójść do pracy. Fakt faktem, że tego czasu zbyt wiele dla mnie nie mieli. Ale dzisiaj widzę w mojej mamie kobietę spełnioną i szczęśliwą - ja dzięki temu też czuję się szczęśliwa i chcę by moje dziecko też widziało w swojej mamie kobietę spełnioną. Miałam pewne plany dotyczące mojej przyszłości. Już w liceum wiedziałam na jaki kierunek studiów chcę iść i jaki zawód wykonywać, czy fakt zajścia w ciążę musi oznaczać rezygnację z tych planów?

Mój partner chciałby żebym została w domu z dzieckiem.

Rozmawiając z partnerem próbowałam powołać się na przykłady matek z różnych krajów na świecie. W przeważającej części krajów europejskich naturalnym jest, że kobieta pracuje, zachodzi w ciążę, później idzie na urlop macierzyński (który może dzielić z partnerem), a później wraca do pracy (chociaż w polskich realiach bardziej pasuje słowo "próbuje"). Inny przykład: model jaki próbuje sprzedać mój partner funkcjonuje w Japonii. Kobieta pracuje do ciąży i koniec. Zostaje w domu, zajmuje się dziećmi, jak chce to bierze udział w jakiś kursach czy cokolwiek, ale do pracy wraca nikły procent kobiet. Rząd skapnął się, że jednak nie stać ich na taką rzeszę bezrobotnych i wydaje kupę pieniędzy na zachęcanie kobiet do powrotu do pracy. Poważnie, czerpmy z doświadczeń innych krajów i nie powielajmy ich błędów.

Dla dziecka najważniejsze jest to, aby rodzice nauczyli je samodzielności.

Zresztą dlaczego mamy uznawać, ze dobra matka to taka, która siedzi w domu i wyciera nosek dziecku na każdym kroku? Mnie uczono samodzielności od najmłodszych lat, w dodatku jestem jedynaczką, więc nie istnieje dla mnie podział na zajęcia męskie i żeńskie, pomagać trzeba było obu rodzicom. I wiecie co? Jestem im za to bardzo wdzięczna! Dzisiaj skręcenie sobie regału czy ugotowanie obiadu nie stanowi dla mnie problemu. Można się śmiać, ale znam mnóstwo osób, dla których ugotowanie zupy to nie lada wyczyn.

To, co pragnę przekazać w moim liście sprowadza się do krótkiego zdania: żyj i dać żyć innym. Nie wmuszajmy kobietom jedynego, właściwego stylu życia. Pozwólmy się im spełniać w dziedzinach, w których chcą się spełniać. Silna kobieta nie jest zagrożeniem dla rodziny ani dla dziecka. Nieszczęśliwa - już tak.

młoda mama

Zobacz wideo

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to e-book "Upadła świątynia" Dominiki Węcławek . Życzymy miłej lektury.]

fot. Fabryka Słów

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.