Bardzo podoba mi się wasz portal, strasznie lubię tę naszą kobiecą perspektywę. Czytam też listy od innych czytelniczek i czytelników, bo jak się okazuje panowie również interesują się kobiecym spojrzeniem. Strasznie mnie zaciekawił, a powiedziałabym nawet, że zdziwił list czytelniczki o tym, że "Mężczyźni wolą tzw. szare myszki, bo są łatwiejsze w "obsłudze".
Nie wiem jakich mężczyzn na swojej drodze spotkała owa czytelniczka, z jakimi mężczyznami miała do czynienia i w jakim towarzystwie się obraca. Mogę przyznać jej rację w jednym - rzeczywiście obecnie jest tak, że mamy bardzo często do czynienia z mężczyznami, którym brakuje pierwiastka męskiego. To znaczy nie mają woli walki, bardzo często w trudnych sprawach idą na łatwiznę albo się poddają w momencie, gdy napotkają pierwsze przeszkody. (Wiadomo, że kobiety mają większą odporność i upór w dążeniu do celu). Jednak daleka byłabym od takiej oceny całego gatunku męskiego.
Może mam to szczęście spotykać fajnych mężczyzna na swojej drodze, może mam szczęście, że mój mąż jest OK i pomaga mi w domu. Traktuje nasze małżeństwo jak związek dwojga partnerów, którzy mają te same prawa i obowiązki. Środowisko, w którym się obracam również naszpikowane jest męskimi facetami, którzy wiedzą czego chcą i umieją o to walczyć. Myślę, że większą radość i satysfakcję każdemu mężczyźnie przyniesie związek z fajną i zdecydowaną partnerką, bo przecież bardzo przyjemnie jest porozmawiać ze swoją drugą połówką o poważnych sprawach i wysłuchać, jaki ona ma punkt widzenia.
Siedzenie na kanapie, ograniczanie się tylko do pełnego talerza i szklanki piwa jest ogromnym spłycaniem związku i relacji jakie są między kobietą i mężczyzną. Szanuję mojego męża za to, że ma swoje zdanie. Spieram się z nim, gdy ja mam odmienne, mam satysfakcję gdy okazuje się że to ja miałam rację i owszem denerwuje mnie to kiedy jest odwrotnie. Tak już jest, powinniśmy wyrażać swoje zdanie a także emocje, bycie z piękną, usłużną i spolegliwą lalką nie przynosi satysfakcji. Takie jest moje zdanie, tak wynika z moich obserwacji i rozmów z innymi ludźmi. Nie wierzę w to, że można kochać i twierdzić, że kobieta nie odejdzie, bo wie, że nikt innym by jej nie chciał. To jakoś nie pasuje.
Jeżeli się kogoś kocha, to uważa się go za najlepszego na świecie i zawsze jest się odrobinę zazdrosnym. Myślę, że mężczyźni, z którymi miała do czynienia czytelniczka, nie są zakochani w swoich kobietach. Może jestem naiwna, ale miłość dla mnie to grom z jasnego nieba, nie ma w niej miejsca na kalkulację, czy ona jest szarą myszką, czy jest zdecydowaną babką i potrafi się upomnieć o swoje.
Długoletni związek to docieranie się i sztuka kompromisu, który jest bardzo trudny do wypracowania. Jednak polecam tę pracę z całego serca, bo daje cholernie dużo satysfakcji. A kobietom tzw. szarym myszkom życzę więcej wiary w siebie, naprawdę jesteście piękne, możecie wyrażać swoje zdanie i nie musicie się kurczowo trzymać faceta, który was nie szanuje.
Ania
***
Co prawda mam wrażenie, że artykuł "Mężczyźni wolą szare myszki" pisał troll, ale stwierdziłem, że na parę punktów z tego artykułu odpiszę, jako mąż "szarej myszki" z 10-letnim stażem związku i 8-letnim stażem małżeństwa.
- "Nie muszę się starać. Z kobietą inteligentną musiałbym rozmawiać i zaraz połapałaby się, że nie jestem taki mądry".
Fakt, nie MUSZĘ się starać. O nikogo. Także o tę "nowoczesną, niezależną, inteligentną kobietę". Staram się mimo to. Bo CHCĘ się starać. Zdziwiona? Ja się sobie nie dziwię, bo wiem, że mam o kogo się starać. Kwestię tego, że droga Autorko sugerujesz że "Szara myszka" nie może być inteligentna pomijam, bo do tego poziomu, nie mam zamiaru się zniżać.
- "Nigdy ode mnie nie odejdzie, bo wie, że nikt jej nie zechce. Poza mną".
Może cię to Autorko zdziwi, ale NIGDY nie masz pewności, że partner od ciebie nie odejdzie. I nie po to się staram o swoją partnerkę. Staram się, bo to jest podstawa związku.
- "Nie muszę się wysilać i starać być miłym. I tak jest zadowolona, że się z nią umawiam".
Fakt, nie muszę się "wysilać", żeby być miłym dla kobiety, którą kocham i która się o mnie stara. Nie wiem jak Autorka.
- "Mimo małżeństwa, wciąż jestem wolny. Żona siedzi w domu i zajmuje się dziećmi, ja mogę robić co chcę. Do głowy jej nie przyjdzie, żeby cokolwiek zmienić".
Fakt, dalej jestem wolny. Nie mam zakazu uprawiania hobby, nie mam zakazu wyskoczenia z bliską przyjaciółką na herbatę. I ona też zakazów nie ma. Dzieci póki co brak ci u nas, ale planujemy. I fakt, do głowy jej nie przychodzi, żeby mnie przerabiać na kogoś kim nie jestem i zabierać mi coś co jest dla mnie ważne.
- "Nie muszę udawać lepszego niż jestem".
Fakt, nie muszę. I ja i ona wiemy, że mam wady. Ona też. Ty też, droga Autorko.
- "Nie muszę zapraszać jej na romantyczne randki. Mogę przyjechać do niej, uprawiać seks i wrócić do domu".
Fakt, nie muszę. Ale chcę i lubię. Problem? Co do spotykania się na seks i wracania do domu - bez sensu, mieszkamy razem, a w pracy pracujemy zamiast się bzykać, więc nie skomentuję, bo ta część zdania mnie zwyczajnie nie dotyczy.
- "Jeśli kobieta pracuje i zarabia więcej ode mnie, jest to niemiłe. Wybrałem taką, która zarabia mniej".
Fakt, że gdy ją poznałem, była jeszcze na studiach i nie zarabiała, podczas gdy ja już pracowałem, może mieć z tym coś wspólnego. Tak więc brak komentarza.
- "Od ładnej i mądrej można dostać kosza. A tego żaden facet nie lubi. Zwykle taka kobieta wie czego chce i nie będzie tolerować np. bekania czy braku szacunku. Czasami obrazi się, jak powiesz coś nie tak".
Eks mojej Żony mógłby polemizować co do tego, czy "Szare myszki" nie dają kosza. W sumie to byłby z niego równy gość, gdyby nie brak szacunku.
Czytelnik - facet
[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to 30-dniowy kod do Kinoplex.pl.]