"Marzę, żeby moja mama zobaczyła, jak bardzo jej potrzebuję" [LIST]

"Potrafi spojrzeć na mnie i powiedzieć, że wyglądam paskudnie. Potrafi powiedzieć, że to mój brat jest tym, który osiągnie coś w życiu. Jedyne czego nie potrafi, to uwierzyć w moje problemy" - oto jak 20-letnia Czytelniczka opisuje swoją relację z mamą.

Od zawsze byłam perfekcjonistką, która nie robi niczego na pół gwizdka. Miałam bardzo wiele planów, pomysłów na siebie i posiadałam coś, co chyba nieuchronnie straciłam. Dziecięcą naiwność, że mi się uda, że każdy z nas ma równe szanse, że wystarczy tylko chcieć, mocno się postarać - i już!

Mama nie może pogodzić się z tym, że nie jestem idealna.

Rzuciłam studia, a nie był to łatwy kierunek. Nie chodziło tutaj o moje lenistwo, tylko rozczarowałam się. Oczekiwania były zupełnie inne, przestało mnie to najzwyczajniej w świecie "kręcić". Decyzja była wyjątkowo trudna, gdyż najbardziej zawiedziona była moja rodzicielka, która chełpiła się tym, jaką to ma zdolną córeczkę, jednak nigdy nie powiedziała mi wprost, że jest ze mnie dumna. Ciągle nie może się z tym pogodzić, ciągle wypomina, ile to pieniędzy poszło na moją naukę, jakbym tego nie doceniała. To przykre, gdy wciąż udaje przed znajomymi, że nadal studiuję, a mi wisi nad głową i krzyczy, że to na pewno przez moje lenistwo.

Nigdy nie umiałyśmy ze sobą rozmawiać. Bardzo mi tego brakuje.

Najgorsze jest to, że jeszcze bardziej pokochała mojego brata (nie był nigdy tak ambitny, jak ja, jednak ma swoją pasję i zaczyna na niej dodatkowo zarabiać, oprócz praktyk zawodowych). Potrafi głośno przy kolacji powiedzieć, że on jest taki zdolny, że jako jedyny coś robi w tym domu, że ona od zawsze w niego wierzyła. Do czego dążę? Do tego, że nigdy nie umiała ze mną rozmawiać, ani ja z nią. Kiedy miałam jakiś problem, powtarzała mi, że nie ma co płakać, bo ona nie chce tego słuchać, inni mają gorzej. Potrafiła spojrzeć na mnie i powiedzieć, że wyglądam paskudnie, że gdyby koleżanki się ze mnie naśmiewały, to z chęcią by do nich dołączyła. Bolesne jest też to, że chyba przeciągnęła ojca na swoją stronę, bo z początku mnie wspierał, pytał o moje plany na przyszłość, pomagał, a teraz - nic, rzadko rozmawiamy.

Nie interesuje się moimi problemami. Sądzi, że je wymyślam.

Boli mnie też fakt, że mam bardzo dużo pomysłów na siebie, jestem odważną osobą, lecz boję się, po prostu nawet boję się o nich mówić, bo zwykle moja matka mówiła:"A po co ci to?", "Boże, przestań, przecież ty się nie nadajesz! Jak ty w ogóle wyglądasz?! Nie wezmą cię nigdzie!". Kiedy w liceum miałam dość ciężki okres, za co zapłaciłam załamaniem nerwowym, nie była moim wsparciem, była moim wrogiem. Nie chciała uwierzyć, że jest mi źle, że mam problem. Nie chciała tego słuchać. Jestem z małego miasta, marzę o wielu rzeczach: chciałabym spróbować sił w aktorstwie, zostać fotomodelką, czy pomagać jako psychiatra/psychoterapeuta. Przyjaciele oraz partner we mnie wierzą, mówią, że widzą mnie w tym, ja sama też siebie w tym widzę, ale boję się ruszyć, boję się kolejnej porażki, kolejnego rozczarowania, wypominania na każdym kroku. Słyszę często miłe słowa od innych, nawet obcych, lecz gdzieś w głowie mam tę matkę, która ma niespełnione ambicje, którą tak bardzo boli to, że dziecko mogło popełnić błąd, że ma swoje życie.

Mam 20 lat i nie wiem, co dalej. Nie wiem, co mam robić. Przytłacza mnie myśl o rodzicielce, mamie, tej pierwszej i najmocniejszej twierdzy, wspierającej pociechę zawsze i bez względu na wszystko. Pęka mi serce, bo najwidoczniej ona nie chce mojego szczęścia.

A.

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to 30-dniowy kod do Kinoplex.pl.]

Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.