Moi rodzice się starzeją. Jak pomóc im zachować pion intelektualny i fizyczny? [LIST]

"Moi rodzice zapadli się w sobie. Żyją od śniadania do obiadu, planując kolację. Jak mogę przebić się przez skorupę zniechęcenia i obojętności, pod którą żyją?" Czytelniczka prosi o pomoc w dotarciu do rodziców, którym przejście na emeryturę odebrało chęć do ciekawego życia.

Pisaliście ostatnio o tym, że rodzice wspierają dorosłe dzieci. Że to czasem dobrze, a czasem niekoniecznie, zdania są podzielone. Moja sytuacja jest zupełnie odmienna. Mam rodziców na emeryturze. Nie są w stanie w żaden sposób mi pomóc, a z pewnością nie mogą wspomóc mnie finansowo. Obydwoje są schorowani, więc koszt wizyt lekarskich biorę na siebie. Ale to nie kwestie finansowe martwią mnie najbardziej.

Nie są przyspawani do łóżek ani foteli przed telewizorem, ale to właśnie tam spędzają czas.

Z ogromnym żalem i bólem serca obserwuję jak moi rodzice zamykają się w sobie. Nie mają ochoty dowiadywać się już niczego ani o sobie nawzajem, a tym bardziej o otaczającym ich świecie. Nie są przyspawani do łóżek ani foteli przed telewizorem, ale to właśnie tam najchętniej spędzają swój czas. Świat nie ma szans do nich dotrzeć, a oni go do siebie też nie zapraszają. Nie są przesadnie ciekawi co dzieje się u mnie czy moich znajomych. Żyją od śniadania do obiadu.

Jak dotrzeć do ludzi, których nie interesuje nic?

Obydwoje marzyli o przejściu na emeryturze, bo byli zmęczeni swoją pracę. Nie wiedziałam chyba jak bardzo. Teraz zapadli się w siebie. Nic, poza jedzeniem i pogodą, nie jest w stanie ich zainteresować. A wcześniej byli całkiem fajną parą. Mama księgowa, tato nauczyciel przedmiotów technicznych. Czytali książki, lubili obejrzeć dobry film, czekali na poniedziałkowe spektakle w teatrze telewizji. Nie, że wielcy intelektualiści, po prostu zwykli ludzie, ciekawi tego, co ich otacza, z otwartymi głowami. Mieliśmy oczywiście momenty, kiedy układało się między nami umiarkowanie dobrze, ale zawsze mogłam liczyć na ich radę. Myśleli. Nagle odpuścili. Chciałabym jakoś do nich dotrzeć. Wzbudzić zainteresowanie światem, który ich otacza, a nie wiem, jak przebić się przez skorupę zniechęcenia, obojętności i nie wiem czego jeszcze. Widzę jak to w jakim są stanie i jak niszczeje ich intelekt. Nawet mówią coraz gorzej: chcem, poszłem, wziąść. Patrzę na nich z niedowierzaniem i strachem. Czy ja też tak, za przeproszeniem, zacznę głupieć z wiekiem?

Żyją normalnie, tyle że na trajektorii kuchnia-salon.

Wiem, że są miasta, w których seniorzy chodzą na wykłady Uniwersytetu III wieku. Mieszkamy w takim, którego największą rozrywką jest miejski dom kultury. Myślę jednak - obawiam się - że nawet gdyby mieszkali w Warszawie, to też zakopaliby się pod swoimi kołdrami. Nie mają depresji. A przynajmniej nic na to nie wskazuje. Żyją normalnie, tyle że na trajektorii kuchnia-salon. Niekiedy także i balkon - aby wywiesić pranie.

Nie wiem, co powinnam zrobić. I czy w ogóle, bo nie wyglądają na nieszczęśliwych. Nie wiem, czy to co widzę, jest tylko wyjątkiem, czy dotyczy to też innych ludzi w wieku między sześćdziesiątym a siedemdziesiątym rokiem życia. Docieram do artykułów o ludziach dojrzałych, ale wciąż aktywnych. Zatem można. Jakie hobby mają wasi rodzice? Dzięki jakim zajęciom trzymają się w pionie intelektualnym i fizycznym? Będę wdzięczna za każdy pomysł.

Maria

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to 30-dniowy kod do Kinoplex.pl.]

Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Agora SA