Jak duży wpływ na życie może mieć miłość z przeszłości? Niektóre historie dowodzą, że stanowczo za duży! [LIST]

Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że publikujemy list w stylu "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym". Część pomyśli, że czyta list nieco pogubionej Czytelniczki. Niech jednak pierwszy rzuci kamieniem ten, kto czasem nie wzdycha wspominając miłość z przeszłości.

Od tygodnia męczę Greya. Możecie mnie zlinczować, ale przeczytałam wszystkie części tuż po ukazaniu się ich na rynku. Pierwotnie z ciekawości, ale rzeczywistość okazała się kompletnie inna. Ta zwykła książka przeniosła mnie myślami dużo dalej niż do pokoju zabaw. Moja historia nie jest tak bardzo erotyczna jak Grey, to jednak jest coś z niego w tym, co chcę wam opisać. Nie pisałabym tego listu dziś, gdyby nie fakt, że ostatnio dręczą mnie różne sny. Ale zacznijmy od początku.

Chłopak był miły, fajny, zrobił kilka zdjęć i poszedł. Pół roku później postanowiłam go odnaleźć.

Byłam młodą, zahukaną studentką z niewielkiego miasteczka pozostawioną przez rodziców u cioci, aby grzecznie i przykładnie studiować, co też czyniłam. Podczas jednego ze spacerów zaczepiona przez studenta ASP, pozwoliłam sfotografować swoje buty. Chłopak był miły, fajny, zrobił kilka zdjęć i poszedł. Pół roku później postanowiłam go odnaleźć. To były złote czasy "naszej klasy". Weszłam na grupę studentów ASP i jakoś od kogoś dostałam adres mejlowy. Tak się zaczęła wymiana mejlowa, która trwała kilka lat, a przez te kilka lat sporo się wydarzyło w moim i jego życiu.

Gdy zaprosił mnie kolejny raz wyszłam po 2 winach o 4 nad ranem i nie byłam już taką grzeczną dziewczynką.

Spotkaliśmy się. Pierwszy raz to było kino i piwo w knajpce, którą teraz mijam z sentymentem. Nie będę ukrywać - zakochałam się w nim. Byłam wtedy dzieckiem i przepadałam jak dziecko. Na każdą wiadomość czekałam, wstrzymując oddech. Rok później spotkaliśmy się znów, zaprosił mnie do siebie. Gdy zaprosił mnie kolejny raz wyszłam po 2 winach o 4 nad ranem i nie byłam już taką grzeczną dziewczynką. Pokazał mi taki seks, jakiego nie znałam. Uzależnił od swojego dotyku. Spotkaliśmy się jeszcze dwa razy w krótkim odstępie czasu. Zostawałam na noc. Oglądałam z nim filmy, piłam mnóstwo wina i kochałam się z nim, choć on uprawiał ze mną seks. Fenomen tych spotkań polegał na tym, że ja prawie nic nie mówiłam, peszył mnie, nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, choć w mejlach byłam bardzo wygadana. Tych mejli było łącznie ok. tysiąca. Nie widzieliśmy się przez 2 lata.

Ułożyłam sobie życie, zaręczyłam się, planowałam ślub i... poszłam z nim do łóżka.

Przeprowadziłam się do innego miasta. Czasami napisałam rozpaczliwego mejla albo wiadomość. Czasami odpisał, przeważnie nie. Dużo podróżował po świecie, ja podglądałam to gdzieś w internecie. Ułożyłam sobie życie, zaręczyłam się, planowałam ślub i... przyjechałam na jakąś służbową imprezę. Dużo alkoholu było. Napisałam SMS-a. Przyszedł. Zobaczył mnie nową, inną. Nie dziewczynkę, ale kobietę. Wiedziałam czego chcę. Obudziłam się z nim rano w hotelu. Przypomniałam sobie, jak bardzo mnie uzależnił. Jak bardzo w środku tęskniłam za tym. Długo odchorowywałam to spotkanie. Kolejny raz spotkaliśmy się w hotelu na obiedzie. Sam obiad, rozmawialiśmy. O dziwo ja umiałam mówić, opowiadałam. znów się przeprowadziłam, czyli wróciłam. Zaprosiłam go do siebie. Ten sam scenariusz - budzimy się razem po 2 butelkach wina. Mieliśmy się więcej nie spotkać. To miał być koniec, ale któregoś dnia dostałam histerii i napisałam o niego. Przyszedł. Mówił, a ja płakałam. Powiedział mi, że wie, że ja się w nim zakochałam wtedy. Powiedział dużo ważnych dla mnie rzeczy. Kochał się ze mną i powiedział, że mnie kocha. Mówił też, że nam nie wyjdzie. Wyszedł i nigdy nie wrócił, nie napisał. Ja też nie napisałam, uznałam to za pożegnanie. wyszłam za mąż, bardzo kocham mojego męża, ale czasami tęsknię do tych mejli, do niego.

Co było w tych mejlach? Nasza bajka, inny świat, kompletnie inny, nikt z zewnątrz by tego nie zrozumiał, nikt tej historii też nie zna. To taka narracja, w której byliśmy razem, choć w życiu nam nie wyszło. Na co dzień każde z nas miało swoje życie, swoje związki, a w mejlach byliśmy my. Spotkała nas "samotność w sieci". Ja sama w złości na niego ukarałam siebie i usunęłam cały folder ze skrzynki mejlowej - dziś tego żałuję. Nie piszę po to, by uzyskać poradę, piszę do was, bo może jak komuś o tym opowiem to będzie lżej, może czar pryśnie, może.

K.

[Od Redakcji: Autorom nadesłanych do redakcji i opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem. Tym razem jest to 30-dniowy kod do Kinoplex.pl.]

Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.