Idealne urodziny? "Chciałabym się wyspać i dostać od dzieci laurkę"

Dziś obchodzi urodziny jedna z naszych Czytelniczek. Składamy jej serdeczne życzenia i niech to, o czym marzy i co zresztą w liście opisała, niech się wreszcie spełni. 100 lat Foszasta Czytelniczko!

Droga Redakcjo Focha,

W tę niedzielę mam urodziny. Trzydzieste trzecie. I siódme jako matka, choć jeśliby policzyć łączny staż matkowania, wyszłoby tego już z 11 lat. I kto wie, czy nie powinno się tego jakoś jednak sumować, bo choć dzieci "skarbem Narodu, Rodziny" i w ogóle, to generują całkiem sporo dodatkowego zachodu. Ot choćby dodatkową, nieodpłatną pracę w charakterze opiekuna, wychowawcy, pierwszej pomocy, animatora, szefa kuchni, szefa zaopatrzenia, osoby sprzątającej, obsługującej pranie, szofera, menedżera itd.

Spodziewam się tortu z wiórkami kokosowymi, których nie znoszę, a nikt o tym nie pamięta.

Ale o tym kiedy indziej może, bo w tę niedzielę mam urodziny. W tym roku urodziny obchodziła już większość członków mojej bliższej i dalszej rodziny. W związku z różnymi zawirowaniami, konfiguracjami i zwyczajami z tych okazji przygotowałam w tym roku już 7 tortów (mając raptem dwoje dzieci i jednego kolegę małżonka). Czy na tę niedzielę mam ochotę przygotowywać ósmy? Nie bardzo. Kolega małżonek z pewnością zatroszczy się o odpowiednio przesłodzony, przetłuszczony kremem kawał biszkopta czy innego sernika. Koniecznie z wiórkami kokosowymi, których nie znoszę, o czym nikt nigdy nie pamięta.

Moje urodziny, więc będę musiała wymyślić rozrywkę dla gości.

Ale w tę niedzielę mam jednak te urodziny, będzie jakiś tort, przyjdą goście. Trzeba będzie odgruzować mieszkanie, żeby się zmieścili. Jakieś jedzenie przygotować, albowiem inaczej będą chcieli rozmawiać, a tak, to może zajmą paszczęki czymś innym. Trzeba będzie rozrywkę dla drobiazgu wymyślić, bo inaczej będą drzeć ryje i nie będzie ich komu uciszać, bo paszczęki zajęte. A potem trzeba będzie odgruzować mieszkanie, albowiem drobiazg generalnie bawi się wyciągając wszystkie zabawki na środek pokoju, a następnie stopniowo zwiększając entropię w mieszkaniu. Było tak w tym roku już jakieś 5 razy, więc scenariusz mam całkiem dobrze oblatany.

Ale tym razem to będą moje urodziny. I wiecie, że nikt mnie nigdy nie spytał, jak mam ochotę je spędzić? A gdybym tak miała opisać moje idealne urodziny, to byłoby mniej więcej tak:

"Budzę się rano, za oknem leniwie szemrze deszcz, spływa delikatnie po szybach. Jest już jasno, ale jeszcze wcześnie. Jest niedziela, więc z dziką satysfakcją patrzę na wczesną godzinę na zegarze, obracam się na drugi bok, przykrywam dokładniej kołdrą i słucham deszczu. Nie trzeba wstać, nie trzeba ogarniać pobudek, śniadań, drugich śniadań, warkoczyków, nie takich ubrań jak trzeba, kolejnego zbyt późnego wyjścia, ani całego bajzlu, który czeka na człowieka w ciągu dnia. Żadne małe bździągwy nie wcisnęły mi się do łóżka, bo zimno, straszno, głodno i nikt mi się nie układa na plecach tudzież na głowie. Nikt niczego nie chce, nikt nie woła. Cisza. Tylko ten wymarzony deszcz.

I śpię tak, śpię, aż się wyśpię. Potem zobaczę na stoliku nocnym książkę - taką, którą dopiero co zaczęłam. Wiem, że jest wciągająca, ale do końca mam jeszcze daleko. Jest taka gruba, że na trochę starczy. To sobie może poczytam do herbaty. Magicznie pojawia się też śniadanie. Smaczne, takie, jakie lubię - może jakieś fajne kanapki, kolorowe, z chrupiącą zieleninką i puszystym żytnim chlebkiem. A dzieci - ubrane, uczesane i nakarmione wtedy mogą mi przynieść jakieś kwiaty i własnoręcznie wykonane laurki-niespodzianki".

A na potem to już mi nie starcza wyobraźni, bo sama myśli, że to wszystko mogłoby się wydarzyć przyprawia mnie o zawrót głowy. Ale generalnie, tak od serca to Wam powiem, że w moje urodziny chciałabym, żeby mi wszyscy dali wreszcie święty spokój. Choć na jeden dzień. Żebym choć przez jeden dzień "nie musiała", żeby ważne było to, czego ja chcę, czyli żeby się wszyscy ode mnie odczepili".

Nie mam prawa spędzić urodzin tak, jak lubię. Bez zbędnego towarzystwa.

Niestety święto urodzinowe zawłaszczone zostało przez stado krewnych i znajomych, którzy mimo moich mniej lub bardziej śmiałych protestów w latach ubiegłych, realizują wybrany przez siebie scenariusz towarzyski, ignorując dokumentnie preferencje jubilatki. Sugestie, żeby się może wszyscy odczepili traktują jako świetny żart (och, przecież jestem mistrzem sarkazmu, to mi się dowcip wyostrzył, hahaha) lub powód do obrażenia się, że jak to, nie chcę z nimi spędzić urodzin.

Tak wiem, są na świecie większe problemy, są ludzie, którzy mają gorzej. Chwilami nawet ja mam większe problemy i mam gorzej. Ale, motyla noga, ten jeden dzień w roku, jak już w końcu nawet jest to niedziela, czy nie mogliby pomyśleć o moich potrzebach, moich marzeniach i wyobrażeniach? Czy nie mogliby przestać zakładać, że sami wiedzą lepiej? Dla mnie w sumie jest już za późno. Ale do was jest prośba - jak zbliżają się urodziny znanej wam matki czy ojca, zapytajcie szczerze, czego oni potrzebują. I dajcie im szansę, żeby bez skrępowania i zjadliwości, mogli wam odpowiedzieć, że chcą, żeby na ten jeden uroczysty dzień świat dał im w prezencie święty spokój. Czego i sobie, choć bez większych nadziei, życzę.

Foszasta czytelniczka

P.S. No i może ewentualnie na urodziny bym sobie życzyła, żebyście opublikowali ten list.

[Od Redakcji: list nagradzamy 30-dniowym kodem do Kinoplex.pl]

Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.