Jestem Panią Stereotypową. I co teraz?

Grzecznie, miło, subtelnie, ale w finale - PAC - w nosek. Czytelniczka prezentuje opis lubianych przez siebie czynności, towarzyszy życia i zwykłych przyjemności. Przy okazji trochę ma do nas pretensji. Oceńcie czy słusznie.

Od dawna czytam Focha "do kanapki" w pracy i dochodzę do wniosku, że poukładane życie i pewne wpasowanie się w stereotypy jest czymś złym, niegodne nowoczesnej kobiety! Czy bycie stereotypową kobietą jest naprawdę takie niedobre?

Lubię piec, sprzątać - te wszystkie domowe czynności, na które tak utyskujecie.

Wyzwolone kobiety palą staniki i rzucają garnkami. A ja lubię moją bieliznę, nawet tę nie do końca najwygodniejszą. Gotować też lubię. Tak po prostu. Jak mam dużo czasu to trzaskam obiad z dwóch dań. A co! Bo gorący obiad ma być codziennie, tak nauczyli mnie w domu (oboje rodzice pracowali, ale obiad był rzeczą świętą). I piec lubię. Co weekend dla domowników jakieś ciasto jest. Czasem coś tradycyjnego, czasem z gazetki coś nowego. Sprzątać też nawet lubię. A raczej nie tyle sprzątać, ile mieć porządek. Jeśli ktoś może mi poradzić jak osiągnąć efekt szybciej i łatwiej, to ja chętnie posłucham. A następnym razem okna będą czyste nie po pół godzinie, ale po 10 minutach.

Wygląd ma dla mnie znaczenie. Lubię makijaż i buty na obcasie.

Następna sprawa: joga i pilates. Uwielbiam! Mam pracę biurową, więc rozciągnięcie mięśni po 8 godzinach przy biurku jest dla mnie zbawienne. Do pracy chodzę w sukienkach i spódnicach. Bo lubię. Są dla mnie wygodniejsze niż spodnie, zwłaszcza latem. Rajstopy też lubię, mam ich całą szufladę. Bluzki podkreślające figurę i obcasy też często noszę. No, nie takie 20 cm, ale do 8 cm mogę latać cały dzień w takich. Malowanie paznokci, rytuały kosmetyczne wieczorne, wciapywanie kosmetyków w skórę, farbowanie włosów na blond. Nawet nie boli mnie to, żeby wstać te 10 minut wcześniej do pracy i się wymalować. Bo to lubię. W pracy też się lepiej czuję z rzęsą przyczernioną. Sama dla siebie. Pracuję z samymi facetami, oni nawet nie widzą, czy to robię.

Mogę liczyć na swoją rodzinę. Cokolwiek wpadłoby mi do głowy.

W sprawach osobistych też jestem nudna i typowa. Mam chłopaka. Jednego, spokojnego, kochanego. Niedługo będzie narzeczonym, potem mężem. Ja wiem, że on to ON, a on wie, że ja to JA. Pracę mamy oboje stałą. Chcemy tylko trochę odłożyć na "wkład własny", żeby nie zaczynać życia z kredytem, a póki co nie mieszkamy razem. Potem dzieci też będą. Dwójka albo trójka. Wszystko jak z podręcznika dla Pani Domu z lat 70. Rewolucja seksualna mnie ominęła, zapomniała odsłonić moje pośladki i pępek na ulicy. I mimo że lubię głębokie dekolty, to uważam, że na wszystko jest czas i miejsce. Rodzina też stereotypowa. 2+2. Ostatnio piekłam tort na 30. rocznicę ślubu moich rodziców. Wszyscy się kochają i wspierają. Wiem, że gdy kogoś zabiję i zadzwonię do kogokolwiek, każdy stawi się z łopatą w ręce i notarialnie potwierdzonym przyznaniem się do winy . A babcia weźmie jeszcze kanapki, bo pewnie zgłodniałam przy tym mordowaniu.

Dlaczego czuję, że powinnam mieć gdzieś bycie kobiecą kobietą?

I w tym momencie burzy się światopogląd promowany na portalach kobiety wyzwolonej. Bo zamiast całymi dniami tylko malować paznokcie i gotować obiadki, to bezczelna w trakcie zdobyłam tytuł magistra inżyniera na studiach dziennych, pracując jednocześnie w zawodzie. Teraz też w nim pracuję, do tego robię uprawnienia budowlane i uczę się języka obcego. Tak dla siebie, żeby w świecie się dogadać. I skoro jakimś dziwnym trafem dali mi te tytuły i pracę (już od roku pracuję w firmie na dość wymagającym stanowisku) to chyba nie jestem jeszcze taka najgłupsza. Pomimo 25 wiosen i bycia kobietą, spotkałam się tylko raz z przytykiem ze strony starszego stażem i wiekiem mężczyzny. Ale po mojej odpowiedzi, że nie jestem głupia tylko brak mi doświadczenia, nabrał większego szacunku i spokojnie wytłumaczył mi, w czym rzecz. Moim hobby jest czytanie z herbatą w ręku pod kocem, bo oczywiście, jak to kobiecie zawsze jest mi zimno. Albo oglądanie seriali komediowych z kieliszkiem wina.

Więc dlaczego czytając artykuły np. na Fochu czuję się gorzej?. Jak niewspółczesna z ciasnymi horyzontami kura domowa, bo zamiast modną Chu** Panią Domu lubię być tą Perfekcyjną.

Pani Stereotypowa

PS. Bardzo serdecznie pozdrawiam Panią Olaszkę. Moje osobiste przeciwieństwo, czuję, że byśmy się zaprzyjaźniły.

[Od Redakcji: List nagradzamy książką Karine Lambert "Dom bez mężczyzn". ]

'Dom bez mężczyzn'"Dom bez mężczyzn" "Dom bez mężczyzn" "Dom bez mężczyzn"

Więcej o:
Copyright © Agora SA