Zołza to ja! Nie ma lepszego sposobu na życie

Zdarza się, że przychodzą do nas listy - manifesty. Tym razem tematem przewodnim jest konsekwencja w byciu Zołzą. Na przekór wszystkim i mimo wszystko. Przyznajcie się - jest was więcej, prawda?

Usłyszałam, że jestem zołzą. Czy winnam się obrazić? A może powinnam przyjąć to, jak najlepszy komplement z ust rozczochranego piegusa, "wyszeptany" w odległości 55 cm na szkolnej dyskotece? Do bycia ZOŁZĄ mam stosunek równie bliski, jak piżama ma do mojego ciała w letnią noc i usta me, zastygnięte na zakazanym pączku z różą. A jak z byciem ZOŁZĄ było?

Bycie rasową Zołzą mam w genach. Nie ucieknę od tego.

W wieku 5 lat mówili: "Jak Tatuś - uparta, będzie kiedyś umiała zawalczyć o swoje ". W podstawówce: "Ma charakterek dziewczyna ". Dorastając, otrzymałam przydomek "Księżna", bynajmniej nie świadczący o delikatnych pośladkach, wyczuwających ziarnko grochu pod kołderką. Studiując, kamuflowałam się wierząc, że "bycie zołzą" to niewrodzona ułomność mojej osobowości, którą JAK ZECHCĘ uda mi się wyplewić. Ale ile można się uśmiechać? "Córeczko, musisz pracować nad swoim charakterem! Kto pokocha ZOŁZĘ?! "

Czy jestem obecnie ZOŁZĄ? Oczywiście! Jestem prawdziwą, z krwi i kości ZOŁZĄ, która zgodnie z oczekiwaniami świata, powinna:

- mieć już od kilku lat sprecyzowane marzenia, plany i sposoby ich realizacji;

- używać kremów dla cery młodej +25;

- w nocy o północy wiedzieć, w co się rano ubrać i że trend noszenia torby w kolorze butów już dawno jest passe;

- znać fit celebrytki i ich przepisy na pożywne i sycące fit burgery na liściu sałaty;

- szyć, malować, haftować i wykonywać ceramiczne ozdoby, którymi ozdobię swoje surowe mieszkanie, w styl u skandynawskim, które wzięłam w kredycie na 30 lat;

- być antymunicypalna, bo kto pracujący w centrum dużego miasta ma ochotę wdychać smog, skoro może w zaciszu polskiej wsi karmić jedną kurę (dla jasności dodam, że municypalny to miejski);

- płakać tylko w domu, śmiać się podczas każdego towarzyskiego spotkania i udawać, że ból menstruacyjny, to tylko niewyspanie;

- mieć kalendarz zapisany od rana do wieczora, w końcu fitness, basen, zakupy, kawa z psiapsiółką, odebranie płaszcza, 3 dobre uczynki tygodniowo, obiad z dwóch dań złożonych z sałatki i sałatki, w 2 godziny tak cholernie podbudowuje i napawa cię pozytywną energią;

- mieć zdanie na każdy temat, dotyczący zarówno pieczenia indyka w rękawie, wartości odżywczych gumy do żucia i sposobu wklepywania kremu pod oczy.

Być w życiu prawdziwą i za to płacić? A może bezpieczniej jest udawać kogoś innego, lepszego?

Urodziłam się ZOŁZĄ i czy nią umrę? Chyba tak. Chociaż pewnie łatwiej byłoby mi dokonać "transfuzji", złożonej z dobrego smaku, gustu, miłości do świata i precyzyjnie ułożonego życia osobistego i zawodowego. Ale czy życie nijakie uczyni mnie lepszą kobietą? Bo na pewno sprawi, że będę jeszcze gorszą Zołzę. A tego sobie i światu uczynić nie mogę.

Zołza

[Od Redakcji: List nagradzamy książką Karine Lambert "Dom bez mężczyzn". ]

'Dom bez mężczyzn'"Dom bez mężczyzn" "Dom bez mężczyzn" "Dom bez mężczyzn"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.