Czy starczy ci odwagi, by być niemiłą i walczyć o swoje?

Znacie cisze myszki? Miłe, uprzejme, uśmiechnięte, które pewnego dnia zaczynają lżyć wszystkich wokół, nie zapominając również o ich krewnych? O tym, co może wywołać furię, napisała do nas Czytelniczka, która chyba wie o niej najwięcej - Cesarzowa Furiosa.

Zagaduję do koleżanki z pracy. Jest zarobiona po uszy. "Ej, chwila, a ta twoja koleżanka z działu, pytam, nie może ci pomóc"? Nie, ona pół dnia klepie w smartfona. A moja znajoma jej przecież nie upomni. Przecież się nie odezwie. Nie pogada z szefem, że może obowiązki nie są sensownie rozdzielone. Ogólnie woli zacisnąć zęby i robić 150% normy, żeby tylko nie być niemiłą.

Nie zawadzi jeśli kobieta będzie ładna, ale przede wszystkim powinna być miła.

Inna znajoma zmieniała pracę. Znalazła firmę, w której wszystko było lepsze: zarobki, atmosfera, socjal, możliwości awansu, nawet lokalizacja. Gryzła się tą zmianą dwa miesiące, kilka razy nawet myślała o tym, żeby jednak zrezygnować. Dlaczego? Bo na samą myśl, że będzie musiała powiedzieć w starej firmie, że odchodzi, wzbierała w niej panika. Jak mi wyznała, przerażało ją to, że będzie musiała się zmierzyć z wyrazem zawodu na twarzy szefowej, kiedy jej to powie. A przecież całe życie chciała, żeby wszyscy byli z niej zadowoleni.

Trzecia koleżanka odkryła, że facet robi ją na lewo, aż furkocze. Krew ją zalała, bo zainwestowała w związek mnóstwo pracy i wysiłku, trzęsła się nad jego życiowym nieogarnięciem, depresją lękową, napadami histerii, chorobliwą zazdrością... Zrobiła wiarołomnemu karczemną awanturę. Gdy tylko emocje opadły, zaczęła się biczować poczuciem winy. Bo jak ona mogła go tak potraktować? Przecież on jej teraz nie wybaczy! Przestanie ją lubić! A ona zawsze chciała, żeby wszyscy ją lubili!

Łatwiej jest zrezygnować z własnych potrzeb, niż zmierzyć się z lękiem, że inni przestaną nas lubić?

Znacie to? Pewnie, że znacie. Wolimy się nie odezwać we własnym interesie, wolimy nawet być stratne, byle tylko nie być niemiłe. Zaczyna się w dzieciństwie. Zosiu, chcesz sałatki? Zosia nie chce, ale czuje na sobie piorunujący wzrok mamy, cioci, babci. Zosiu, nie bądź niemiła! Zosiu, nie mów, że nie lubisz brokułów, bo jesteś niegrzeczna! Zosia, walcząc z obrzydzeniem, zjada tę sałatkę, żeby tylko było miło. Trzydzieści lat później Zosia zrobi raport za koleżankę, bo nie chce być niemiła i powiedzieć jej, żeby łaskawie zaczęła się wyrabiać z robotą. Zosia nie odmówi opieki nad dzieckiem brata, woli zrezygnować ze swojego weekendu nad jeziorem, bo przecież chce, żeby ją lubiano.

Bycie miłą prędzej czy później powoduje "wodospad" frustracji.

Wiele lat później Zosia zorientuje się, że nigdy nie dostała żadnej nagrody za bycie miłą i grzeczną dziewczynką. Pluje sobie w brodę, że przecież "mogła się odezwać" te dwadzieścia lat temu na ślubie siostry, gdy matka kazała jej założyć inną sukienkę. Inna sprawa, że Zosia nie umie zrobić tego asertywnie. Albo zamyka się w sobie i poddaje, zgadzając się ubrać pod gust matki (chociaż ma dwadzieścia osiem lat) albo wybucha wściekłością i robi żenującą oraz nieadekwatną do problemu scenę, której potem będzie żałować i na drugi raz podda się jeszcze szybciej, żeby tylko nie dopuścić do wybuchu złości. Na przykład od razu ubierze się w coś, co kupiła jej mama, żeby w ogóle uniknąć całej dyskusji. To, że będzie się w tym czuła okropnie, starannie zepchnie do podświadomości. Inna Zosia po zajadaniu się okropną sałatką z uśmiechem na ustach wyjdzie z przyjęcia i natychmiast da upust frustracji, obgadując gospodarzy przed każdym, kto zechce słuchać. W końcu musi sobie powetować, że musiała siedzieć tam i chwalić to okropne żarcie.

Szkopuł w tym, że nie musiała. To tak nie działa. Ludzie wcale nie lubią nas bardziej, bo ustępujemy z zaciśniętymi zębami i jesteśmy "miłe". A kiedy reagujemy wybuchem furii na próby przekroczenia naszych granic, nie umiemy ich bronić i strzelamy z armaty do komara - to też jest nieznośne w odbiorze. Nikt nie lubi Zoś terrorystek zadręczających innych swoim poświęceniem. Kiedy ustępujemy wbrew sobie i jest nam z tym źle, nie jesteśmy najprzyjemniejszym towarzystwem. Zamieniamy się w te nasze zrzędliwe matki i babki, które nigdy nie poprosiły o pomoc w kuchni, ale z miną cierpiętnicy ucierały ciasto do drugiej w nocy, domagając się zachwytów. A potem to ciasto wszystkim stawało w gardle. Ewentualnie prosiły o pomoc w stylu "Czy mogłabyś CHOCIAŻ RAZ pomóc mi przy serniku? " Bo przecież nigdy tego nie robisz. W takim zachowaniu celują też męczennice zbiorkomu, które zamiast grzecznie poprosić o ustąpienie miejsca, drą się na cały tramwaj, bo ta dzisiejsza młodzież, niewychowane toto i rozpuszczone, nigdy nie wstanie, kiedy starszy człowiek stoi! Oczywiście, że nikt nie wstanie, bo wtedy udowodniłby, że ten chamski komentarz był pod jego adresem! Więc wszyscy siedzą, czując się okropnie, ale stawiając bierny opór pasywno-agresywnemu atakowi. I utwierdzają męczennicę w przekonaniu, że ma rację. Uch.

Ludzie przyzwyczajeni do tego milusiego terroru mogą się zdziwić, gdy ktoś powie głośno: nie, nie tym razem.

Nie chcemy być takie, prawda? Ale jesteśmy, podajemy sobie dalej tę pałeczkę babskiego cierpiętnictwa w niekończącej się sztafecie pokoleń. Ciężko przerwać ten łańcuch. Kiedy powiedziałam swojej mamie, że nikt nie oczekiwał od niej nigdy pewnych poświęceń, była zbulwersowana. Jak to nikt? Przecież to robi z niej frajerkę! A ona tak się starała! I co, teraz się dowiaduje, że to wszystko bez sensu? Teraz?!

Zróbmy przysługę sobie i innym. Róbmy ludziom przysługi, kiedy to jest OK, ale odmawiajmy ustępstw, które zepsują nasze relacje. Na początku to może być szokujące dla otoczenia, bo ludzie przyzwyczajeni do tego milusiego terroru (a jest powszechny w rodzinach, przyjaźniach, zakładach pracy) mogą się zdziwić, gdy ktoś powie głośno: ale wiecie co, może inaczej podzielmy obowiązki? Hej, może nie róbmy sernika na tegoroczne święta, skoro wszyscy mamy z tym problem? Może go kupmy? Wiesz co, Zosiu, mam swoje plany na weekend, ale moja koleżanka ma świetną opiekunkę do dzieci, dam ci namiar. Szefie, odkryliśmy ostatnio, że Zosia ciągle siedzi nadgodziny, a Gosia ma po południu sporo wolnego. Co byś powiedział na trochę inne rozłożenie zadań, żeby wszyscy się wyrabiali?

Sztuka rozwiązywania konfliktów bez bycia agresywnym, obraźliwym, oskarżycielskim - jest, właśnie, sztuką. Warto się jej uczyć. I przyjąć do wiadomości, że inni ludzie są dorośli i mogą się zmierzyć z odmową. Szefowej pewnie będzie nieprzyjemnie, bo się zwalniasz, ale hej - tobie też może było nieprzyjemnie, jak pół roku temu powiedziała ci, że nie będzie podwyżki? Czy twoja smutna twarz zrobiła na niej jakieś wrażenie? Nie? To czym się przejmujesz? Dlaczego traktujesz dorosłą kobietę jak dziecko, któremu nie można odmówić loda, bo będzie płakać? Potraktuj innych po partnersku, poczujesz się lepiej. I oni też!

Cesarzowa Furiosa

[Od Redakcji: List - jakże trafnie tym razem - nagradzamy książką Jacqui Marson "Bycie miłym to przekleństwo".]

Bycie miłym to przekleństwoBycie miłym to przekleństwo Bycie miłym to przekleństwo Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Agora SA