Nikt tak kobiecie nie dokuczy, jak inna kobieta

Kto najskuteczniej kopie pod nami dołki? Kobiety! To one, jak nikt inny, wyczuwają twoje słabe punkty i... bez wahania atakują. Z listu Czytelniczki wyłania się niewesoły obraz kobiecej solidarności.

Przyjaciółce wiele się wybacza, więcej niż mężowi. Przyjaciółka może powiedzieć, że masz zmarszczki albo brzydką sukienkę. Trudno. Takie ma zdanie, a ty nawet zaczynasz się zastanawiać, czy krwista czerwień pasuje do twoich rudych włosów. Jeśli jesteście naprawdę blisko to wiesz, że ona nie chce cię zranić tylko doradzić. Inaczej sprawa wygląda, gdy spotykasz kobietę, którą znasz z widzenia, koleżankę z pracy, sąsiadkę. Taka to dopiero może dowalić.

Bezinteresowna podskórna złośliwość to kobieca specjalizacja?

Pewnego dnia wybrałam się z moim synkiem na spacer. Mały miał jakieś 6-7 miesięcy. Z uśmiechem na ustach, dzieckiem pod jedną i wózkiem pod drugą pachą - schodzę z trzeciego piętra. Słońce przyświeca, mały zadowolony, że jest bardziej rozebrany niż ubrany, idziemy. Spotykamy moją koleżankę z pracy. Cieszę się, bo na macierzyńskim człowiek czasem nawet zatęskni za sprawami służbowymi. Uśmiechnięta pcham wózeczek w jej stronę. A koleżanka wita mnie czule słowami "Ale on jest mały, mojej sąsiadki córka ma 4 miesiące i jest dużo większa ". Nie wiem co powiedzieć. Ludzie o niemowlętach zazwyczaj mówią, że są słodkie, podobne do taty. Przynajmniej ja tak robię. Jestem tak oszołomiona, że zaczynam się tłumaczyć. Że jak się urodził był troszkę mniejszy od innych dzieci na oddziale, że waży tyle i tyle, że przybiera na wadze. Jak na złość nadchodzi wspomniana sąsiadka... Przez chwilę żałuję, że nie mam kocyka. A koleżanka brnie w temat.

"Krysiu, patrz on jest starszy od twojej, a jaki mały ". Mówię, że muszę lecieć, bo mleko, żelazko i obiad na kuchni. Jest mi przykro. Dodam, że koleżanka sama była wtedy w ciąży. I po jej porodzie jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby powiedzieć, że jej dziecko jest spasione, bo ważyło 4,5 kg. Niestety, ja jestem z tych wiecznie się przejmujących, więc z żalem pobiegłam do męża. A on jak to on. Popukał się w czoło. Dobrze, potrafi mieć takie gadanie gdzieś.

Na szczęście mężczyźni tą podjazdową wojną przejmują się mniej.

Innym razem poszłam po bułki do osiedlowego sklepiku i trafiłam na kolejną młodą mamę rozmawiającą z ekspedientką. Poszłam w tym, co było pod ręką, dres i koszulka z kaczorem Donaldem. (Swoją drogą, lubię ten luz, który daje dziecko w kwestii ubioru. Nie chodzę cały dzień w piżamie, ale też ma być wygodnie. Kieckę i czerwoną szminkę zostawię na kolację z mężem. Może kiedyś znajdziemy na to czas). Muszę wspomnieć, że po ciąży szybko wróciłam do formy i zapomniałam o kilogramach. Jestem z tego bardzo dumna i dobrze się czuję w szczupłym ciele. Od wejścia jakieś pitu pitu, "jak tam mały, co podać, ile to on już ma, ale ten czas leci ", jak to w osiedlowym. Jakimś cudem dałam się podejść i powiedziałam, ile ważę i ile zarzuciłam po ciąży. Błąd początkującego.

Nigdy przenigdy nie odsłaniaj czułych miejsc rozmawiając z drugą kobietą.

Mina innej mamy mówi "jakaś pieprznięta, pewnie je kiełki ", a przez zaciśnięte zęby słychać "właśnie widać, portki pani na tyłku wiszą ". Wyszłam uśmiechnięta, cięte riposty jak zwykle napłynęły do głowy dopiero w domu. Ale nawet gdybym wymyśliła coś na poczekaniu to nie wiem, czy bym się odgryzła. A co miałabym powiedzieć? "A pani to w drugą ciążę szybko zaszła? " Bycie niemiłym nie daje mi dzikiej radości. Już nie chce mi się pisać, że ludzie są tacy z zazdrości. Życie to jeden wielki wybór. Ćwiczę to fajnie wyglądam. Nie masz czasu? Ja też - mały też miał kolkę. Jak już oboje się wyryczeliśmy i poszedł spać, to zrobiłam kilka pajaców. Wszystko.

Odgryzanie się to nic innego, jak podgrzewanie wojny.

Trzecia sytuacja, którą opiszę zdarzyła się kilka dni przed porodem. Grudzień, okres mocno przedświąteczny. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby iść do rybnego po śledzie. Kobiety w ciąży czasem się tak dziwnie zachowują. Kolejka, oczywiście, zawija pięć razy i wychodzi ze sklepu. Cichutko stanęłam na końcu wężyka. (Tak wiem, o przepuszczaniu kobiet w ciąży można napisać książkę. Ja jestem za, zawsze to robię, ale jeśli ktoś myśli inaczej, to nie mam z tym problemu). Po 15 minutach pan stojący koło mnie krzyknął, że tu jest pani w ciąży, może ktoś by się zlitował. Cisza. Tłum zafalował, jakby gotowy wypchnąć nas ze sklepu. W kolejce, oczywiście, głównie panie, więc po chwili się zaczęło. Że jej nikt nie ustępował miejsca, że specjalnie rozpinam kurtkę i w ogóle przyszłam tu, bo wiedziałam, że szybciej kupię te przeklęte śledzie, jak brzuch wywalę. A ja przecież nic nie powiedziałam prócz dzień dobry. Sama sobie winna jestem. Dziecka i ryby się zachciało.

Odkąd synek przyszedł na świat codziennie słyszy "daj babci buzi ", "nie bij kotka ", "mówi się dzień dobry ". I najważniejsze - "kocham cię ". Nie wiem, ile razy to usłyszy, gdy nam odfrunie. Prędzej ktoś mu powie "spadaj". Nie wiem czego go uczyć. Dobra? Życzliwości? Tylko co dostanie w zamian? Opisane sytuacje to są drobiazgi. Tylko właśnie z tego składa się życie. Niecodziennie ludzie odkrywają pierwiastki, siedząc samotnie w laboratorium. Za to codziennie spotykają ludzi w kolejce. Może ja po prostu za dużo się uśmiecham i prowokuję.

Przejęta

[Od Redakcji: list nagradzamy 30-dniowym kodem do Kinoplex.pl]

Foch poleca!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.