Nad polskim morzem jest pięknie, a ludzie z przyzwyczajenia narzekają

Czy rzeczywiście nad naszym morzem lepiej nie kupować świeżej ryby, bo można się zatruć? Polemika Czytelniczki.

Chciała bym odnieść się do listu Pani Ewy .

Otóż jestem zdziwiona jej spostrzeżeniami. Tak, jak opisuje Pani Ewa, może i kiedyś było (lub jest w bardzo małych miejscowościach) ale obecnie już nie.

W tym roku byłam na "długi weekend czerwcowy" we Władysławowie i nie zaobserwowałam wymienionych sytuacji. Czemu?

1. Na plaży co 10 metrów stoi kosz na śmieci - ludzie nie mają do nich daleko, więc śmieci nie było WCALE.

2. Co do jedzenia - akurat był taki napływ ludzi że w knajpie nie można było dostać miejsc. Co za tym idzie, sprzedaż była duża, a co za tym z kolei idzie, jedzenie nie mogło być stare, bo przy takim zainteresowaniu nie ma możliwości, żeby na kuchni coś sobie stało 1 czy 2 dni.

3. Jeśli chodzi o ryby - no cóż. Nie oczekujmy w "barze" świeżo złowionej PANGI czy miruny z naszego morza lub innych cudów. Na rybę najlepiej iść (przynajmniej we Władysławowie) w stronę portu. Tam są sklepy rybne i smażalnie, które mają własne kutry. Z drugiej strony, myśląc logicznie, jeśli codziennie wypływają na połów, to mają tyle tych ryb, że część musi być zamrożona, no bo co z tym robić? Nie wiem czy jest możliwość zakupienia i konsumpcji ryby "prosto z kutra=dopiero co zabitej".

4. Jeśli chodzi o festiwale - nie wiem, nie wypowiem się. Być może zaszła sytuacja odwrotna do opisanej przeze mnie w punkcie 2, czyli ludzie przyjechali, a bary wypuściły z kuchni to co im zalegało? W końcu lepiej opchnąć, niż wyrzucić i mieć stratę (nie pochwalam, ale tak jest). Co robić w takiej sytuacji? Patrz punkt 3.

Polskie morze zmienia się, to widać gołym okiem. Kosze na plażach, toalety (płatne) przy wejściach na plaże, wypożyczalnie leżaków i parasoli (wcale nie drogie i bardzo przyzwoite jakościowo), troszkę dalej od "centrum" stołówki, gdzie żywią się koloniści i obozowicze, a i zwykły turysta zjeść może (tanio i jest PEWNOŚĆ że gotują na bieżąco a nie odmrażają).

Fakt, piwo przy plaży kosztuje 9 złotych. Może nie jest najtańsze, ale w końcu po co się jedzie na urlop? Wydaje mi się, że z przyzwyczajenia ludzie narzekają, a naprawdę nad polskim morzem jest pięknie!

Ola

[Od Redakcji: List nagradzamy książką Jacqui Marson "Bycie miłym to przekleństwo". ]

Bycie miłym to przekleństwoBycie miłym to przekleństwo Bycie miłym to przekleństwo Bycie miłym to przekleństwo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.