Z C. jestem od nieca³ych dwóch lat. To on zakocha³ siê pierwszy - ja zgodzi³am siê na próbê zwi±zku, bo by³ naprawdê w porz±dku i czu³am, ¿e bêdzie mi z nim dobrze. Powinnam tu dodaæ, ¿e by³am ¶wie¿o po bardzo nieudanym (i moim pierwszym) rocznym zwi±zku z dosyæ dziwnym kolesiem.
Po pewnym czasie zda³am sobie sprawê, ¿e co¶ do C. czujê (a mo¿e tylko mi siê wydawa³o? Teraz ju¿ sama nie wiem). By³o nam razem dobrze, spokojnie. Mamy swoje wady, ale bardzo rzadko - praktycznie nigdy - siê nie k³ócimy, raczej rozmawiamy. C. bardzo mnie kocha, to widaæ, s³ychaæ i czuæ. W dodatku jeste¶my/byli¶my dobrymi kumplami, ¿artowali¶my razem. W ³ó¿ku dobrze, nie mam wielkiego porównania, ale na pewno lepiej ni¿ z tym poprzednim, mimo ¿e C. nie ma wygl±du m³odego boga, to ma pewn± charyzmê.
To wszystko brzmi prawie idealnie. Niestety od d³u¿szego czasu co¶ mi nie pasuje... Kiedy go nie widzê, nie brakuje mi go. Kiedy go widzê, jest ok, ale raczej neutralnie. Teraz, jak staram siê przywo³aæ jakie¶ "magiczne" momenty, nic nie przychodzi mi na my¶l. W dodatku (to g³upie) mia³am wra¿enie, ¿e zanosi siê na co¶ powa¿niejszego, i z jednej strony mnie to cieszy³o, ale jednocze¶nie mia³am wra¿enie, ¿e dla mnie na to za wcze¶nie. Mam dopiero 20 lat, chcia³abym spróbowaæ paru rzeczy zanim siê powa¿nie zaanga¿ujê... On ma 26 i parê mniej lub bardziej powa¿nych zwi±zków za sob±, wiêc nie czuje tego braku.
No i bardzo mi brakowa³o tego wczesnego, g³upiego zakochania, kiedy nie jest siê pewnym uczuæ drugiej osoby... A tego nigdy z C. nie do¶wiadczy³am. Mówi³am sobie wtedy, ¿e w³a¶nie taka zbudowana mi³o¶æ jest lepsza, stabilniejsza.
Ten problem kie³kowa³ powoli w mojej g³owie, pojawia³ siê i znika³, a¿ do wrze¶nia tego roku, kiedy zda³am sobie sprawê z powagi sytuacji. Mianowicie, mam na studiach pewnego kolegê... Podoba³ mi siê fizycznie, odk±d go pozna³am (czyli w zesz³ym roku, by³am ju¿ wtedy z C.) i na pocz±tku mnie to zmartwi³o, ale po jakim¶ czasie siê tym nie przejmowa³am. W tym roku stan rzeczy siê zmieni³... Zakumplowa³am siê z nim bardziej i - niestety - zakocha³am siê w nim. Mia³am nadziejê ¿e przejdzie, ale ten stan trwa ju¿ od pó³ roku. W dodatku, jakby sytuacja nie by³a wystarczaj±co skomplikowana, kolega ma dziewczynê. A ja nie wiem, jak sprawy siê maj± miedzy nami, wiem, ¿e mnie bardzo lubi i naprawdê nie potrafi³abym powiedzieæ, czy czuje do mnie co¶ wiêcej. Czasami my¶lê, ¿e nie ma takiej opcji, czasem wydaje mi siê, ¿e jednak co¶ jest na rzeczy.
W zwi±zku z tym trwam w ci±g³ym stresie spowodowanym zakochaniem w kim¶, kto ju¿ jest w parze i, przede wszystkim, w poczuciu winy wobec C. Mam wra¿enie, ¿e zawiod³am i bardzo bym chcia³a po prostu go kochaæ, jak on kocha mnie, bo wiem ¿e by³oby nam dobrze. C. przeczuwa, ¿e co¶ jest na rzeczy, rozmawiali¶my na ten temat, nie powiedzia³am mu o koledze, ale rozmowa by³a interesuj±ca i da³a mi trochê nadziei, niestety na krótko.
Ilekroæ spêdzamy razem czas jestem rozczarowana, on zaczyna mnie denerwowaæ w sumie bez powodu... Mimo ¿e wychodzimy razem, nic ciekawego siê nie dzieje. Staram siê wtedy, trochê na si³ê, sprawiæ ¿eby by³o lepiej, a kiedy nie wychodzi tylko mnie to denerwuje. Z drugiej strony, kiedy siê nie staram, nie jest lepiej. Nie wystarczy mi ju¿ po prostu jego obecno¶æ, tak jak z moimi dwoma bliskimi przyjació³kami czy po prostu z niektórymi znajomymi.
Czy za du¿o wymagam, od niego, od siebie? Bojê siê go zostawiæ, nie chcê go zraniæ (i, przyznam, nie chcê wyj¶æ na "t± z³±"...), i mimo ¿e zdajê sobie sprawê, ¿e bycie z nim na si³ê te¿ nie jest ok, to ci±gle my¶lê, ¿e mo¿e jeszcze jest nadzieja na co¶ lepszego i nie chcê jej zaprzepa¶ciæ. No i moje uczucia do Kolegi, który swoj± drog± by³by zupe³nie innym, nie wiem czy nie gorszym dla mnie partnerem, nie u³atwiaj± sytuacji...
Zabrzmi to brzydko, ale czasem wydaje mi siê, ¿e mo¿na ze mn± ³atwo stworzyæ dobry zwi±zek, i to daje mi z³udne wra¿enie, ¿e znalaz³am w³a¶ciw± osobê... Chcia³abym, ¿eby C. znalaz³ kogo¶ lepszego ode mnie, kogo¶ kto by go kocha³ tak jak on mnie.
Karolina