Witamy w polskim kołchozie!

Złe zagraniczne korporacje wykorzystują polskich pracowników? Nasza Czytelniczka przekonuje, że polskie firmy nie pozostają w tyle...

Czytam właśnie artykuł GW o Amazonie . Taki zły Amazon, taki amerykański. Tylko szkoda, że pracując w polskiej korporacji, mam dokładne tak samo. Albo bardzo podobnie. Pracuję na słuchawce, w dziale pomocy technicznej jednego z operatorów telekomunikacyjnych.

Wigilia - zmiana popołudniowa. Bo przecież infolinia musi działać. Przy świątecznym karpiku trzeba wyjaśniać fakturę.

Czas na wykonanie zadania kilka sekund? Ja mam czas rozmów. Powinien wynosić około 7 minut, tak wyliczył jakiś mądry "system". Kiedyś było więcej, około 9 minut. No ale... za dużo osób się wyrabiało. Za duże premie. Teraz obcięli. Obetną pewnie bardziej za miesiąc, dwa. Spróbuj w ciągu 7 minut zainstalować z klientem urządzenie, na komputerze któremu panel sterowania otwiera się 3 minuty, a restart systemu trwa minut 15... Masowo się nie wyrabiamy. No ale dla firmy to zysk - nie będzie musiała wypłacać nam premii.

System pracy jest dziwny? My mamy system pracy ciągłej. Wigilia - zmiana popołudniowa. Bo przecież infolinia musi działać. Przecież w cywilizowanym kraju przy świątecznym karpiku trzeba wyjaśniać fakturę za internet. Właśnie tak. Dwa dni na rano, dwa na popołudnie. 8 dni zmiany? Przecież taka jest potrzeba firmy!

Pogrzeb dziadka - czyś ty zdurniał, przecież trzeba pracować!

Grafik na miesiąc do przodu, posiekany jak cebulka w robocie kuchennym. Planowanie - zapomnij. Chcesz jechać na wesele siostry? Sorry, nie ma obsady na sobotę, musisz przyjść. Pogrzeb dziadka - czyś ty zdurniał, przecież trzeba pracować! Jeśli nie znajdziesz kogoś, kto się zamieni, i może to zrobić zgodnie z regułami ustalonymi przez KP, to jeszcze ok, ale jak nie, to trudno. Całe lato na zmianę popołudniową (o przepraszam, miałam jakieś 3 dni na rano)? Przecież jest okres urlopowy! Szczerze zazdrościłam mojemu partnerowi, który pracuje w fabryce. On przynajmniej z góry wiedział, w którym tygodniu pracuje na rano, popołudnie, nockę. Ja nigdy nie.

Klientowi coś się nie podoba, i wrzucił ci najniższe noty? Przykro nam, zapomnij o premii.

Obserwacja cyferek przez kierownika? W każdym CC jest taki system, który na bieżąco sprawdza, co robisz. Do tego monitoringi, oceny jakości przez klientów... Takiej oceny nie można wycofać. Klientowi coś się nie podoba, i wrzucił ci najniższe noty? Przykro nam, mimo że wszystko zrobiłeś zgodnie z procedurami i z uśmiechem, mimo że koleś jechał po tobie jak po łysej kobyle, to i tak się nie da tego "wymazać". A premia? Jaka premia, masz za niskie noty!

Na zmianie na cały kraj (!) jest 9 osób. bo przecież nie można zatrudnić więcej, nie opłaca się. Klient jest wściekły, po czekał 40 minut na połączenie, ale przecież to twoja wina! Trzeba było inaczej pokierować rozmową. O, jest kolejny argument, żeby nie wypłacić ci premii!

Stawka godzinowa 8,50, jak pracujesz na umowę o pracę. Na agencję pracy 7,50.

W twoim posiekanym grafiku nie ma czegoś takiego, jak dwa dni wolne pod rząd. Najczęściej jest tak, że kończysz późnym wieczorem, potem masz wolne, i następnego dnia idziesz na zmianę wczesnoporanną.

W usługach grudzień to "gorący okres". Co chwilę wrzucają ci nadgodziny obowiązkowe. Zwolnione są tylko osoby posiadające pod opieką dzieci do lat 4, ewentualnie z orzeczoną niepełnosprawnością. Reszta tyra po 9 godzin, po taka jest potrzeba firmy. Stawka godzinowa 8,50, jak pracujesz na umowę o pracę. Na agencję pracy 7,50. Stawka nadgodziny około 13 zł. Miałeś jednak jakieś plany? Naprawdę?

Kierownicy i współpracownicy to fajni ludzie. Gdyby nie oni - to pozostałoby strzelić sobie w łeb.

Przerwy masz pół godziny na posiłek. Do tego 20 minut, które możesz wykorzystać na coś innego. Przerwę na posiłek musisz brać zgodnie z nieubłaganym grafikiem. Przerwa na coś innego to wzięcie kawy z kuchni, siku, fajek... Pomijam fakt, że trzeba lecieć przez kilka pięter i odbić się przez kilka par chipowanych drzwi. Cóż, firma chyba dba, żebym nie paliła, bo się normalnie nie wyrobię.

Kierownicy i współpracownicy to fajni ludzie. Gdyby nie oni - to pozostałoby kupić na rynku nielegalnego gnata, i strzelić sobie w łeb.

Zaraz zaczną się teksty, że trzeba się było uczyć, albo że nie jestem przedsiębiorcza. Otóż skończyłam studia inżynierskie dziennie, samodzielnie się utrzymując. Obok mnie, plecy w plecy siedzi inżynier chemii procesowej (czy jakoś tak), "za szybą" inżynier technologii żywności.

My chcemy pracować, ale lepszej pracy dla nas nie ma. Zarabiamy od 1312 do 1800 netto.

To nie jest praca o jakiej wszyscy marzyliśmy. Ale jak się ma zobowiązania, żonę, dzieci, mieszkanie, kredyt, to bierze się cokolwiek. Bo chyba lepiej, żebyśmy siedzieli tu, niż na kuroniówce ciągnęli socjal? My chcemy pracować, ale lepszej pracy dla nas nie ma. Tu zarabiamy od 1312 do 1800 netto.

Spoglądam na puste miejsca na sali. Wspominam ludzi, których lubiłam i z którymi pracowałam, ale już nie pracują. Większość z nich zasiliła szeregi moich znajomych przebywających za granicą. W Berlinie, Norymberdze, Dortmundzie, Kopenhadze, Barcelonie... Młodych, wykształconych, zdrowych, zdolnych do pracy ludzi. Sama niedługo najprawdopodobniej będę członkiem tej grupy. Będzie jeszcze ciężej, ale może przynajmniej z perspektywami.

B.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.