Matka matce nierówna... Jakim typem jesteś?

Nasza kochana Czytelniczka Aniakuleczka przysłała nam list, w którym kreśli (nieumiejącą rysować ręką, jak twierdzi) lekką kreską portrety różnych matek. Ku refleksji.

Oczywiście, że to uogólnienie, że takie matki nie istnieją, istnieją, ale to nie my, a właściwie każda z nas jest każdym typem po kawałku. Postanowiłam mimo wszystko zarysować i pokazać typologię matek, która siedzi mi w głowie od kilku dni i właściwie to kilka rzeczy tłumaczy, a może przynajmniej mi obrazuje. Jak na typologie przystało, będą to typy idealne. Właściwie nieidealne, ale idealne tak typowo. Skrajne.

Wyobraźcie sobie chodnik. Na chodniku trzy matki z dziećmi. Dla ułatwienia, z jednym dzieckiem. Wiem, że to ułatwienie, bo czasem na myśl o drugim jestem zmęczona. Do typologii też łatwiej z jednym dzieckiem. Zresztą będzie o relacjach między matką a dzieckiem, więc one są indywidualne, bez względu na rodzeństwo. (To też wiem, choć ktoś może się nie zgadzać).

Wyobraźcie sobie teraz, że matki te idą w różny sposób. Nie jak w ministerstwie dziwnych kroków, choć kto kiedykolwiek był z dzieckiem na spacerze, to w sumie dałby się tam zatrudnić. Idą w różny sposób względem dziecka. (Że też ja nie umiem rysować. Kiedyś się nauczę i będę rysować komiksy.)

Jak się to dziecko kocha, tak prawdziwie kocha, jak nikt inny nie potrafi, to się temu dziecku wszystko poświęca.

Pierwsza matka biegnie za swoim dzieckiem. Ono wybrało kierunek, ono nadaje tempo marszu. Ona niesie rowerek, hulajnogę, podbiega truchcikiem, zbiera za dzieckiem śmieciuszki rozrzucone, a może ciasteczko byś zjadło kochanie, nie?, szkoda całą noc piekłam ciasteczko zjedz, uważaj, nie chlap, nieładnie tak mamusię moczyć wodą z kałuży, a może teraz masz ochotę na grę w piłkę, poczekaj, zdejmę plecak z zabawkami i znajdziemy Twoją ulubioną piłeczkę, nie, nie do kałuży, prosiłam. Och jak wspaniale chodzisz. Jesteś zupełnie niesamowite moje maleństwo. Tak pięknie rzucasz tą piłeczką do kałuży. I ciasteczkiem do kałuży. To matka święta . Tyle razy, tyle rzeczy i tyle życia już poświęciła, że jak się tak ciągle poświęca i poświęca to się wyświęciła. Bo dziecko potrzebuje. Wszystkiego potrzebuje, a jak się to dziecko kocha, tak prawdziwie kocha, jak nikt inny nie potrafi, to się temu dziecku wszystko poświęca. I zdrowie, i życie, i czas cały, i wszystkie myśli, i wszystko właściwie. Że ono nie docenia? Kiedyś doceni. Może. Jak mnie zabraknie, to na pewno doceni. Że dla mnie za późno? Ja je kocham. To mi wystarcza. Ja nie będę sobie obiadu gotować, byle dziecko miało co jeść. I tak przez całe życie.

Nie można rezygnować z siebie dla dziecka. Teraz jest najważniejszy moment w mojej karierze, rozwój, możliwości.

Trzecia matka idzie przed siebie szybkim, zdecydowanym krokiem. Gdzieś za nią ciągnie się lub podbiega dziecko. Słuchaj, dziecko nie będzie mnie przecież ograniczać. Jak się ma dziecko, to nie powód, żeby siedzieć w domu. Ja mam pracę, mam swoje pasje, z których nie zamierzam rezygnować. Wszędzie są przecież kąciki do zabaw z dzieckiem. Katar czy gorączka to jeszcze nie jest ciężka choroba, żeby nie przyjęli go do klubiku, gdy mam umówiony manicure. Nie można rezygnować z siebie dla dziecka. Teraz jest najważniejszy moment w mojej karierze, rozwój, możliwości. Poza tym ja kocham podróże. To moje dziecko to taki mały terrorysta, nic tylko na rękach by chciał być. Nie można się poddawać takiemu terrorowi , bo potem to będzie trzeba go usypiać godzinami albo nosić i przytulać na każde zawołanie. Moje dziecko jest wybitne, ma być wybitne, trzeba inwestować w edukację, bo potem to nic z niego nie będzie.

Cieszą się, gdy są razem, ale akceptują też ten czas, gdy każde z nich ma swoje zajęcia.

A druga? Druga matka idzie nierównym krokiem. Czasem dziecku się rozwiąże sznurówka, więc staje i czeka, aż dziecko zawiąże, gdy umie. Czasem siada na ławce i mówi, że jest zmęczona, wtedy siadają oboje i podglądają ptaki na skwerze. Mówi dziecku, że je kocha, ale mówi też, że ma swoje granice. Szanuje granice dziecka. Jego słabość i aktywność. Więc czasem biegną, a potem leżą, żeby odpocząć. Czasem się śpieszą, żeby zdążyć do sklepu z zabawkami. Pokazują sobie wzajemnie świat. Cieszą się, gdy są razem, ale akceptują też ten czas, gdy każde z nich ma swoje zajęcia. Jest wtedy o czym rozmawiać przed zaśnięciem. Szanują swoją siłę i słabość. Idą w swoim tempie ręka w rękę .

Ech znów powiało melancholią. Bardzo bym chciała być zawsze tą drugą mamą.

Typ pośredni - matek, które potrafią budować równorzędną relację z dzieckiem.

Są matki, które usuwają się w tył, pokazując, że one są tylko od dawania, że ich potrzeby są nieważne, że tylko dziecko, książątko, to ono, to dla niego wszystko co najlepsze. Są matki, których ego jest silniejsze niż miłość do dziecka. Realizują się w macierzyństwie, ale nie pozwalają sobie i dziecku na zmianę planów, na slabość, dziecięcość, smarkatość. To te, które są ponad macierzyństwo.

I jest ten typ pośredni - matek, które potrafią budować równorzędną relację z dzieckiem. Które każdym gestem mówią - kocham cię i szanuję, i to samo dostają w zamian. Jesteś ważne, twoje potrzeby są ważne i moje potrzeby są ważne, bo ja też jestem ważna na świecie.

Aniakuleczka

Więcej o:
Copyright © Agora SA